Największe motoryzacyjne porażki
Historia motoryzacji ma wiele słynnych modeli, które odniosły ogromny sukces. Jednak nawet najwięksi producenci nie uniknęli wpadek.
Spodobać się klientom
Historia motoryzacji ma wiele słynnych modeli, które odniosły ogromny sukces. Volkswagen Golf czy Toyota Corolla to auta, które zna każdy, i które do dziś przyciągają setki tysięcy klientów. Jednak nawet najwięksi producenci nie uniknęli wpadek. Samochodów, które choć często wcale nie były takie złe, to zupełnie nie trafiły w gusta nabywców. Powodów takich porażek było wiele.
Nazwa tego samochodu w dosłownym tłumaczeniu oznacza pojazd, który wyprzedza swoje czasy i możliwe, że właśnie to było przyczyną jego porażki. Jednak wystarczy jeden rzut oka na nadwozie i już widać, że ten samochód nie miał szans stać się liderem popularności. Zacznijmy od nietypowego projektu. Taki styl przyjął się w kompaktowym Megane, ale już w przypadku bardziej luksusowych modeli jak Vel Satis i właśnie Avantime, klienci oczekiwali czegoś bardziej tradycyjnego. Jednak to nie stylistyka była największym problemem.
Avantime był samochodem nieokreślonym. Czy to sportowe coupe? A może rodzinny minivan? Tak dziwne połączenie dwóch zupełnie odmiennych samochodów wprowadzało sporo zamieszania i klienci nie czuli się przekonani, że właśnie takiego tworu potrzebują. Choć Renault Avantime nie było szczególnie złym samochodem (bazowało na popularnym Espace), a ekstrawagancka sylwetka z opuszczanymi oknami bez środkowego słupka, przyciągała wzrok, to był to raczej samochód, który ludzie chętniej mijali na ulicach niż sami kupowali. W efekcie w ciągu trzech lat sprzedano zaledwie 8557 sztuk, a dziś Avantime jest prawdziwym białym krukiem.
Pontiac Aztek
Przez wielu nazywany najbrzydszym samochodem w historii, miał stać się hitem na szybko rosnącym rynku rodzinnych SUV-ów. Jednak to właśnie stylistyka była jednym z największych problemów tego modelu. Podczas jego projektowania złamano niemal wszystkie zasady i w efekcie powstało nadwozie o dziwnych proporcja z nietypowym ułożeniem okien oraz świateł. Aztek z założenia miał wyróżniać się wyglądem, ale chyba nie w taki sposób.
Drugim celem, jaki postawiono przed SUV-em Pontiaca, była wielozadaniowość. Inżynierowie bardzo długo pracowali, aby wnętrze było maksymalnie praktyczne, a bagażnik pojemny. Na liście dodatków znalazła się wyjmowana lodówka i namiot z dmuchanym materacem oraz wbudowanym kompresorem, które zmieniały samochód w kampera. Dla osób uprawiających sport oferowano stelaże do rowerów, kajaków albo snowboardu. Takich szczegółów było więcej i Aztek jest prawdopodobnie jednym z najlepiej przemyślanych samochodów w historii. Jednak w efekcie był zdecydowanie za drogi i "młodzi aktywni", do których był skierowany, po prostu nie mogli sobie pozwolić na takie auto.
Jak przyznają twórcy tego modelu, już w trakcie jego powstawiania wiele osób w General Motors twierdziło, że Aztek będzie porażką. Jego produkcja przyniosła firmie spore straty, jednak szefowie GM przyznają, że to dobra nauczka, jakich błędów nie popełniać w przyszłości. Sam Aztek w ostatnich latach przeżywa drugą młodość dzięki serialowi "Breaking Bad", w którym był symbolem szarego życia Waltera White'a zanim ten postanowił odmienić swój los.
Acura ZDX
Gdy w 2008 roku zadebiutowało BMW X6 będące SUV-em stylizowanym na sportowe coupe, wielu ekspertów pukało się po głowach wieszcząc niemieckiej marce porażkę. Jak się okazało, zupełnie się mylili, a klienci bardzo dobrze przyjęli ten nietypowy samochód. Wydawać by się mogło zatem, że wprowadzona do sprzedaży półtora roku później Acura ZDX powtórzy sukces BMW. I znowu zaskoczenie. Japoński SUV klasy premium sprzedawany w Ameryce okazał się całkowitą porażką. W ciągu czterech lat w USA klientów znalazło zaledwie ok. 6000 tys. tych samochodów. Nie pomogły nawet bardzo znaczące obniżki cen.
Jaki był powód tej ogromnej porażki? Trudno powiedzieć. Klienci Acury (marki należącej do Hondy) okazali się bardziej konserwatywni od kierowców BMW. Japońskiemu modelowi brakowało też jednej ważnej rzeczy. W przypadku SUV-a, również stylizowanego na coupe, najważniejsza jest masywna sylwetka. To właśnie ona przyciąga klientów do aut tego typu. Natomiast w przypadku modelu ZDX postawiono na prostą i lekką stylistykę.
Volkswagen Phaeton
Samochód ten powstał z powodu marzenia Ferdinanda Piecha, ówczesnego szefa Volkswagena, który chciał, aby "marka dla ludu" oferowała też limuzynę z najwyższej półki. Efekt był bardzo udany, gdyż Phaeton zapewnia swoim pasażerom wszelkie luksusy, we wnętrzu użyto ekskluzywnych materiałów, a pod maską montowano nawet 6-litrowy silnik W12 o mocy 450 KM. Zatem największy Volkswagen nie odbiegał (również ceną) od Mercedesa Klasy S, BMW serii 7, Audi A8 i Lexusa LS. Wystarczyło się nim przejechać, aby się o tym przekonać. Dlaczego zatem nie odniósł sukcesu i dzisiaj klientów znajduje przede wszystkim w Chinach?
Odpowiedź jest bardzo prosta. Kupując drogi, ekskluzywny produkt klienci nie wymagają jedynie jakości, ale też odpowiedniej marki, która kojarzy się z luksusem i wyjątkowością. Volkswagen już z samej swojej nazwy jest ich zaprzeczeniem. Dodatkowo Phaeton wygląda po prostu jak duży Passat, a nie tego oczekują kierowcy decydujący się na samochód z najwyższej półki.
Fiat Stilo
Kompaktowy Fiat, który zastąpił modele Bravo i Brava, poległ przede wszystkim z powodu wielu drobnych problemów, awaryjności i bardzo mocnej konkurencji. Tworząc Stilo, Włosi próbowali jak najbardziej poprawić błędy popełnione w przypadku poprzedników. Postawiono na nietypową dla Fiata stylistykę nawiązującą do niemieckich aut, a awaryjne niezależne tylne zawieszenie zastąpiono prostszą konstrukcją z belką skrętną. Mimo, że poprawiło to niezawodność, w ocenie wielu osób było krokiem w tył.
Nie pomogły też słabe silniki w wersjach podstawowych, duży ciężar i wynikające z tego spore spalanie. Co prawda Stilo wprowadziło wiele nowości jak elektryczne wspomaganie kierownicy, a nawet aktywny tempomat, ale to nie wystarczyło. Po prostu na tak konkurencyjnym rynku, na którym walczą Volkswagen Golf, Ford Focus i Opel Astra, nie było miejsca dla tak niedopracowanego auta. Nie miało nawet znaczenia, że Fiat oferował najlepszego diesla w tym segmencie. Dziś Stilo jest pamiętany jako jedna z największych finansowych katastrof w historii motoryzacji. Model ten przyniósł włoskiej marce straty w wysokości 2,1 mld euro, co oznacza, że do każdego sprzedanego egzemplarza Fiat dopłacał aż 2,7 tys. euro.
Chrysler Airflow
Wpadki motoryzacyjnych koncernów to żadna nowość. Już przed II wojną światową zdarzało się, że producenci całkowicie mijali się z oczekiwaniami klientów. Najlepszym przykładem takiej sytuacji jest Chrysler Airflow. Jest to jeden z samochodów, który bardzo dobrze pokazuje jak konserwatywni byli przedwojenni kierowcy w USA. Praktycznie wszystkie innowacyjne modele w tym czasie okazywały się porażką finansową i kultowy dziś Chrysler nie był wyjątkiem.
Airflow, jak sugeruje sama nazwa, był jednym z pierwszych samochodów zaprojektowanych z myślą o aerodynamice. Choć w Europie lat 30. modeli tego typu pojawiło się sporo, to w konserwatywnej Ameryce nietypowy przód utrzymany w stylistyce art deco zupełnie się nie spodobał. Nie miało przy tym znaczenia, że Airflow oferował dużo lepsze osiągi od konkurentów i miał jeszcze jedną bardzo znaczącą zaletę - był zbudowany z myślą o bezpieczeństwie, a Chrysler przygotowywał nawet specjalne pokazy prezentujące, że samochód bez problemu przetrwa dachowanie. Niestety stylistyka tego rewolucyjnego auta zabiła jego szansę na sukces. Airflow zadebiutował w 1934 roku i sprzedano wtedy 10 839 sztuk - dwa i pół razy mniej niż w przypadku tradycyjnego modelu. Nie pomogły nawet późniejsze zmiany w stylistyce i ostatecznie produkcję wstrzymano w 1937 roku.
Airflow produkowany był również przez Volvo (model PV 36 Carioca) oraz pod nazwą AA był pierwszym samochodem w ofercie Toyoty, która wytwarzała go do 1949 roku. Jednak również w tych wcieleniach nie odniósł sukcesu.
Tucker 48
Po wojnie sytuacja w USA się całkowicie odwróciła. Nagle powstała moda na nowoczesność, a coraz bogatsze społeczeństwo mogło sobie na nią pozwolić. Producenci samochodów zaczęli swój własny wyścig zbrojeń, a klienci zaczęli ustawiać się w długich kolejkach po swoje własne cztery kółka. Na rynku nie brakowało też nowych graczy jak Preston Tucker, który założył swoją firmę i w 1948 roku rozpoczął produkcję rewolucyjnego auta znanego pod nazwą "Torpedo".
Charakterystyczna sylwetka z trzema reflektorami z przodu cały czas przyciąga wzrok. Tucker podczas projektowania swojego samochodu trafił na szereg problemów związanych z silnikiem, skrzynią biegów i zawieszeniem, jednak w końcu udało mu się stworzyć wyjątkowe auto o bardzo dobrych osiągach. Niestety w efekcie samochód był czterokrotnie droższy niż obiecywano. Dodatkowo firma musiała walczyć z oskarżeniami o nieuczciwą konkurencję i choć wygrała w sądzie, to zła opinia o Tuckerze została. Wiele osób twierdzi, że za tymi działaniami stało lobby dużych koncernów motoryzacyjnych, które bały się nowej konkurencji. Finał historii był taki, że powstało zaledwie 51 egzemplarzy tego auta (w tym prototyp), które dziś warte są miliony dolarów.
Audi A2
Dziś miejskie samochody premium nie są niczym dziwnym, ale w 1999 roku była to nie lada nowość. Co więcej stworzony przez Audi model A2 nie dość, że był drogi jak na swoją klasę, to jeszcze wyglądał bardzo nietypowo. W efekcie mimo wielu innowacji nie spotkał się z uznaniem klientów.
Audi A2 powstało z myślą o zapewnienie jak najmniejszego zużycia paliwa. Kształt nadwozia nie był przypadkowy. Miał on cechować się jak najmniejszym oporem powietrza. Dodatkowo samochód w większości wykonano z aluminium, co znacząco ograniczyło jego ciężar. Inżynierom udało się osiągnąć zadany cel - A2 było jednym z najoszczędniejszych samochodów w historii. Odmiana z dieslem o pojemności 1,2 l zużywała średnio 3 l/100 km. Jednak wtedy bycie "eko" nie było jeszcze tak modne, a dla osób, które było stać na samochód klasy Audi A2, spalanie i wydatki na stacji nie miały tak dużego znaczenia. Stylistyka natomiast już tak. Dlatego w porównaniu z konkurencyjnym Mercedesem Klasy A, który znalazł milion nabywców, wynik 176 377 sprzedanych sztuk uzyskany przez Audi wygląda kiepsko, a samochód nie doczekał się następcy.
DeLorean DMC-12
Ten samochód, znany przede wszystkim z "Powrotu do przyszłości", obrósł już legendą. Jednak trzeba pamiętać, że w swoim czasie był całkowitą porażką i to nie bez przyczyny. W ciągu 3 lat produkcji modelu DMC-12, która odbywała się w Irlandii, powstały zaledwie 8583 sztuki tego amerykańskiego auta. Jak to się stało, że samochód oczekiwany przez fanów motoryzacji w całym USA okazał się taką klapą?
Oglądając film lub zdjęcia, wszyscy widzą piękne nadwozie z nierdzewnej stali i futurystyczne, unoszące się do góry drzwi. Niestety rzeczywistość nie jest tak piękna. Już same drzwi okazały się problematyczne. Twórca samochodu, John DeLorean miał 193 cm wzrostu i zaprojektował auto pod siebie. Szybko się okazało, że niższe osoby nie sięgną do uchwytu, aby pociągnąć skrzydło w dół. Jednak dużo większy problem leżał pod maską. Choć wygląd DeLoreana obiecuje świetne osiągi, to niestety jest wręcz przeciwnie. Za napęd odpowiada silnik stworzony wspólnie przez Peugeota, Reanult i Volvo, który dostarcza niezbyt sportowe 130 KM, a niezależne testy pokazały, że przyspieszenie do 100 km/h zajmuje 10,5 s. To raczej kiepski wynik. Dodatkowo nazwa modelu (DMC-12) pochodzi od tego, że według planu samochód miał kosztować 12 tys. dolarów, ale gdy trafił do sprzedaży, trzeba było zapłacić za niego aż 25 tys. dolarów. Dziś DeLoreany są poszukiwanymi autami wśród kolekcjonerów, ale nie można się dziwić, że na początku lat
80. okazały się totalną porażką.
Lancia Delta
Znana nazwa jest gwarantem sukcesu? Z tego błędnego założenia wyszli szefowie Lancii, którzy droższą wersję mało popularnego Fiata Bravo postanowili sprzedawać jako nową Deltę. Efekt był łatwy do przewidzenia.
Pierwsza generacja Lancii Delty to samochód kultowy, produkowany od 1979 do 1994 roku. Atrakcyjna i ponadczasowa stylistyka, świetne osiągi i historia pełna sukcesów rajdowych, przez lata napędzały sprzedaż tego nieco bardziej ekskluzywnego hatchbacka. Druga generacja bazująca na Fiacie Tipo już nie odniosła takiego sukcesu i Lancia postanowiła zrezygnować z Delty na pewien czas.
Model ten powrócił w 2008 roku z bardzo charakterystyczną stylistyką, będąc bardziej luksusową odmianą nowego Fiata Bravo. Niestety miał kilka problemów. Przede wszystkim był zbyt drogi, aby powalczyć z konkurencją, a do tego dla stylistyki poświęcono użytkowość. Wystarczy wspomnieć przesuwaną tylną kanapę - wydawałoby się, że to świetny pomysł, ale jego wykonanie nie było już tak dobre. Jeśli wysoka osoba odsunęła siedzisko do tyłu, zyskiwała sporo przestrzeni na nogi, ale nisko opadający dach nie zostawiał już miejsca na głowę. Jednak chyba największym problemem nowej Delty było to, że nie miała w sobie nic z klasycznego modelu o sportowym charakterze. Zatem osoby, które zachęcone nazwą docierały już do salonu Lancii, wychodziły z niesmakiem spodziewając się czegoś zupełnie innego.
sj, moto.wp.pl