BMW serii 5 Gran Turismo
Toyota Corolla czy Volkswagen Golf to światowe bestsellery, które od lat wykorzystują ten sam sprawdzony przepis na sukces i cały czas cieszą się dużym uznaniem. Jednak czasem pojawiają się na rynku modele, którymi producenci potrafią zaskoczyć. Często chcą w ten sposób zaryzykować i spróbować zdobyć nowych klientów. Czasem też nietypowe konstrukcje wynikają z chęci zaoszczędzenia pieniędzy. Takich samochodów w ostatnim czasie było sporo. Prezentujemy kilka ciekawych przykładów nietypowych modeli znanych marek.
Wydaje się, że w BMW chcą zrobić każdą możliwą wersję nadwoziową i żadnego pomysłu nie planują wyrzucać do kosza. Bawarczycy wymyślili, że ze swojej średniej limuzyny zrobią hatchbacka. W zamyśle miało to wyglądać sportowo, w praktyce jest co najmniej dziwnie. BMW serii 5 GT wygląda jak niższe X6, ale jego proporcje są jeszcze bardziej nietypowe.
Wpadka i dziwny pomysł może zdarzyć się każdemu, nawet BMW. Ale w tym przypadku równie zaskakujące, co powstanie tego samochodu, jest to, że Niemcy idą w zaparte. Delikatnie mówiąc, seria 5 GT nie zyskała popularności. Nawet w USA w pierwszym pełnym roku sprzedaży kupiono tylko 2848 egzemplarzy. Mimo tego podjęto decyzję, że również seria 3 otrzyma wersję Gran Tourismo. W tym przypadku proporcje są nieco lepsze, ale nadal nie jest to piękny samochód.
Produkcja serii 3 i 5 w wersjach GT jest też o tyle dziwna, że zarówno seria 4, jak i 6, posiadają 4-drzwiowe odmiany Gran Coupe. Wyglądają one zdecydowanie lepiej i cieszą się większą popularnością. Jedyną różnicą jest to, że są to sedany, a nie hatchbacki.
Acura ZDX
To prawdziwa perełka. Samochód o bardzo nietypowej charakterystyce, który wyprzedzał swoje czasy. Pochodzi on z oferty Acury, czyli bardziej luksusowego ramienia Hondy. ZDX to średniej wielkości SUV stylizowany na coupe. Przepis podobny jak w BMW X6, ale w tym przypadku klienci nie byli tak przychylni.
Futurystyczna stylistyka nie trafiła w gusta amerykańskich klientów. I to tak mocno, że Acura ZDX powstała w zaledwie 7191 egzemplarzach. A wydawać by się mogło, że japońska marka zrobiła wszystko tak jak trzeba. SUV wyróżnia się na ulicy, napędzany jest 300-konnym silnikiem V6 o pojemności 3,7 l, a wyposażenie jest typowe dla segmentu premium. Możliwe, że ZDX pojawił się za wcześnie, zanim moda na SUV-y coupe zdążyła się porządnie rozkręcić.
Co ciekawe, sama Honda oferowała podobny model, nazywający się Crosstour. Jednak równie w tym przypadku była to porażka i samochód bazujący na Accordzie zniknął bezpowrotnie.
Mini Coupe
Po przejęciu marki przez BMW, Mini zaczęło wprowadzać do swojej oferty całą gamę modeli – nie tylko następcę kultowego hatchbacka. Jednym z dziwniejszych był Paceman, czyli 2-drzwiowy SUV segmentu B. Jednak jeszcze bardziej nietypowym modelem było Mini Coupe.
Był to samochód dwumiejscowy, który miał przyciągnąć klientów nietypowym wyglądem. Wystarczy wspomnieć, że dach ze spoilerem wyglądają jak czapka z daszkiem założona tył na przód. Całość miała wyglądać wesoło, ale wyszło raczej karykaturalnie. Nic zatem dziwnego, że Coupe musiało zniknąć z rynku.
Jednak w swoim szale tworzenia kolejnych modeli Mini nie poprzestało na tym. Powstał również Roadster, czyli Coupe bez dachu. W praktyce nie różnił się on prawie niczym od modelu Cabriolet, tylko tyle, że był 2-miesjcowy. Również taki pomysł nie przypadł do gustu klientom.
Renault Wind
Skoro mowa o małych, 2-miejscowych kabrioletach, warto wspomnieć o modelu Renault Wind. Jest to niewielki samochód bazujący na Twingo, który otrzymał sztywny, otwierany dach. Wygląda sympatycznie, ale też nietypowo. Jak się jednak okazało, w Europie nie ma chętnych, aby kupować takie małe miejskie kabriolety.
Wind był napędzany jednym z dwóch najmocniejszych silników oferowanych w Twingo (101 lub 135 KM), co w takim aucie wydaje się wystarczające. W końcu chyba nikt nie wierzył, że ma do czynienia z samochodem sportowym. Niestety za cenę Winda można było kupić większe i bardziej praktyczne auto, więc ten ciekawy maluch przegrał walkę z rzeczywistością.
Z drugiej strony należy pozytywnie patrzeć na fakt, że co jakiś czas Renault postanawia wprowadzić do produkcji jeden ze swoich szalonych pomysłów. Mieliśmy efektownego Sport Spidera, połączenie coupe i minivana pod nazwą Avantime. Zobaczymy, co takiego Francuzi wymyślą następnego.
Cadillac XLR
Choć może się to wydawać zaskakujące, w ciągu ostatnich 40 lat Cadillac miał w ofercie zaledwie trzy kabriolety i każdy z nich był wielką klapą. Przez ostatnie dwa lata produkcji (1984-1985) ósma generacja Eldorado miała wersję bez dachu. W latach 1986-1993 w ofercie znajdował się luksusowy roadster Allante, który znalazł tylko około 21 tys. nabywców. Najdziwniejszą konstrukcją był jednak XLR z lat 2003-2009.
Był to model, który powstał na bazie Chevoleta Corvette C6. Tylko w odróżnieniu od pierwowzoru miał być luksusowym kabrioletem w starym amerykańskim stylu. Pierwowzór oznaczał, że Cadillakowi nie brakowało mocy. W standardzie oferował 325 KM, a w mocniejszej odmianie XLR-V już 449 KM.
Amerykańska konstrukcja jednak przegrała z konkurencją spod znaku przede wszystkim Mercedesa. Mniej prestiżowa marka i gorsza jakość wykończenia nie zapewniła popularności. Lususowa wersja modelu Corvette sprzedała się łącznie w liczbie zaledwie 15 460 egzemplarzy.
Volkswagen Routan
Sprzedawanie pod swoją marką samochodów innych producentów to od lat nic zaskakującego. Jednak zdarzają się połączenia, które są bardziej zaskakujące od innych. Przykładem może być Chrysler Voyager, a raczej Town & Country, bo pod taką nazwą był sprzedawany w USA. Po pierwsze po połączeniu amerykańskiego koncernu z Fiatem, minivan sprzedawany był u nas jako Lancia. Jednak jeszcze ciekawiej sytuacja wyglądała w USA, gdzie Volkswagen chciał mieć swojego dużego minivana.
Jednak w przypadku marki, która w Ameryce nie należy do najpopularniejszych, nie było sensu tworzenia własnego modelu. Dlatego Niemcy pomyśleli (wydawałoby się) logicznie i sięgnęli po najpopularniejszy model na rynku i przyczepili do niego swój pas przedni. Tak powstał Routan.
Klienci, którzy przypadkiem się zgubili i zamiast do salonu Chryslera trafili do Volkswagena czasem się decydowali na zakup Routana. W pierwszym pełnym roku sprzedaży (2009) model ten znalazł 14 681 nabywców (zdecydowanie mniej od zakładanych 45 tys.). Później było tylko gorzej. W 2012 roku zaczęto zawieszać produkcję, gdyż Volkswagen miał duży zapas gotowych Routanów. Przez kolejne dwa lata sprzedaż ograniczono niemal wyłącznie do wypożyczalni samochodów i flot.
Opel Ampera
Kolejnym przykładem amerykańskiego auta z europejskim logo był Opel Ampera. To szeregowa hybryda plug-in, czyli taka, w której silnik spalinowy pełnił jedynie rolę generatora prądu, a nie napędzał kół. W USA model ten oferowany był jako Chevrolet Volt i odniósł umiarkowany sukces – sprzedano łącznie 96 038 egzemplarzy. Dla porównania w przypadku Ampery było to 9989 egzemplarzy, z czego połowa w Holandii.
Hybrydowy Opel nie był tani i przegrał konkurencję z Toyotą Prius, wykorzystującą hybrydę równoległą. Jak się okazało, technologia użyta przez General Motors tylko w teorii była dobra, a w praktyce Volt i Ampera nie były tak oszczędne, jak obiecywano.
Przy okazji Opla Ampery warto też wspomnieć o jeszcze jednym wcieleniu tego samochodu, czyli Cadillaku ELR. Posiadał on inne nadwozie (było to dwudrzwiowe coupe), ale ten sam napęd. Jednak cena tego modelu była tak wysoka, że nawet większy i mocniejszy CTS Coupe kosztował mniej. W efekcie ELR znalazł jedynie 2958 nabywców i to tylko dzięki temu, że ostatnie sztuki sprzedawane były z ogromnymi upustami.
Suzuki Kizashi
Czy to w Europie, czy w Ameryce, czy w Azji, Suzuki oferuje małe, maksymalnie kompaktowe samochody i SUV-y. I wygląda na to, że przy tym japońska firma powinna pozostać. Próbą stworzenia przedstawiciela był model Kizashi, który zadebiutował w 2009 r.
Model ten okazał się wielką rynkową klapą. Powodów tego było wiele. Na pierwszy rzut oka mogło się wydawać, że wszystko jest w porządku. Klasyczny sedan, z dość bogatym wyposażeniem i niezawodną technologią, to nie taka zła opcja? Suzuki Kizashi przede wszystkim było do bólu nijakie. Zarówno na zewnątrz, jak i w środku trudno je nazwać szczególnie atrakcyjnym.
Jednak jeszcze ważniejszy był fakt, że Japończycy oferowali jedynie jedną opcję napędową. Silnik o pojemności 2,4 l o mocy 188 KM współpracował z bezstopniową skrzynią CVT. Było to drogie połączenie (szczególnie w Polsce, gdzie wiązało się z dużo wyższą akcyzą), które nie zapewniało oczekiwanej dynamiki. Do tego brak diesla w tej klasie w Europie praktycznie skreślił szanse Kizashi na jakikolwiek sukces. Suzuki wycofało ten model z większości rynków i zapowiedziało, że nie stworzy następcy.
Saab 9-4X
Saab w swoich ostatni latach oferował SUV-y i crossovery z literą „X” w nazwie. Nie licząc 9-3X, będącego podniesioną wersją modelu 9-3, samochody te pochodziły z ofert innych producentów. I tak Saab 9-2X to było Subaru Impreza, natomiast 9-7X bazował na platformie General Motors, na której powstawał między innymi bliźniaczy Chevrolet TrailBlazer. Ostatnim efektem takiego zapożyczania był model 9-4X.
Ten kompaktowy SUV Saaba był spokrewniony z Cadillakiem SRX i był produkowany w Meksyku. Model 9-4X powstawał jedynie przez kilka miesięcy, gdyż General Motors, sprzedając Saaba Chińczykom, nie chciał im przekazać nowej platformy, na której powstawał ten samochód.
W efekcie powstało zaledwie 614 egzemplarzy tego nietypowego Saaba. Do jego dziwnej historii i pochodzenia warto dodać informację o jednostkach napędowych. Były to dwa silniki V6. 3-litrowy wolnossący oferował 265 KM, a 2,8 turbo 300 KM.