Płonące Fordy Pinto - 1978 r.
Na przełomie lat 60. i 70. XX w. rynek amerykański zaczął być areną konkurencji coraz popularniejszych, niewielkich samochodów z Japonii i Niemiec z lokalnymi producentami. Aby oprzeć się zamorskiej ofercie, koncerny z USA także wpuściły do sprzedaży tego typu auta. Chrysler (wspólnie z Mitsubishi) zaproponował model Dodge Colt, GM zaoferował jakościową porażkę w postaci Chevroleta Vega, a Ford zaprezentował Pinto (i jego technologicznego bliźniaka - Mercury Bobcata). Wszystkie te autka były w założeniu tanie (ówcześnie w okolicach 2-3 tys. USD) i - jak się okazało - niezbyt poprawnie wykonane. Raczej powszechnie były krytykowane za jakość, chociaż (głownie z racji ceny) cieszyły się powodzeniem. Niestety Pinto udowodnił, że nie tylko tandetne wykończenie jest problemem. Błędy techniczne zaowocowały znacznie gorszymi skutkami.
Cięcia budżetowe w związku z założoną ceną sprzedaży wymusiły na inżynierach daleko idące uproszczenia w konstrukcji auta. Między innymi niedostatecznie zabezpieczono układ paliwowy i bak ulokowany za oparciem kanapy. Okazało się, że w przypadku uderzenia w tył samochodu, może dojść do rozszczelnienia instalacji, przebicia zbiornika paliwa, wycieku paliwa oraz pożaru. I dochodziło.
Gdy sprawa technologicznej niedoróbki wyszła na jaw, ujawniono jeszcze jedną, dramatyczną informację - koncern od początku miał świadomość tego zagrożenia, a usunięcie niedoróbki kosztowałoby ok 11 dolarów na każde wyprodukowane auto. Podjęto jednak decyzję, że taniej będzie wypłacać odszkodowanie potencjalnym ofiarom i ich rodzinom, niż dokonać naprawy.
W 1978 r. rozpoczęto akcje naprawczą która objęła 1,5 mln. Pinto i Bobcatów. Ford musiał wypłacić też ponad 6 milionów dolarów odszkodowania dla rodzin potwierdzonych 27 ofiar śmiertelnych i osób poszkodowanych w pożarach swoich aut.