Mini Cooper S
Nie mów do mnie mały
Wskrzeszenie legendy nie należy do łatwych zadań, ale BMW wychodzi to nad wyraz dobrze. Osławione Mini debiutuje właśnie w kilku wersjach i przede wszystkim w tej dającej najwięcej frajdy - S
Z uwagi na niewielkie gabaryty nadwozia, Mini ustępuje praktycznością większości samochodów z segmentu B. Wygląda od nich jednak znacznie lepiej przez szereg dynamicznych akcentów. Chromowane listwy i obwódki ciekawie kontrastują z lakierem, a LED-owe światła do jazdy dziennej czynią zeń rozpoznawalny już z daleka pojazd. W porównaniu z poprzednią generacją, nie wprowadzono rewolucyjnych zmian - bo i po co. 18-calowe obręcze ze stopów lekkich, podwójna, centralnie umieszczona końcówka układu wydechowego i wydatna lotka na szczycie pokrywy bagażnika sprawiają, że niemiecki zawadiaka prowokuje.
Mini nigdy nie budziło tyle kontrowersji, co obecnie. Oprócz najnowocześniejszych technologii rodem z BMW, naszpikowano je LED-owym efekciarstwem, które niestety nie każdemu przypadnie do gustu. Każdy detal karoserii jak i wnętrza ma za zadanie przykuwać uwagę innych uczestników ruchu i robi to bardzo skutecznie przy sporym udziale przyjemnie brzmiącego układu wydechowego. Jest przestronniejszy od poprzednika, ale optycznie na to niewiele wskazuje. Cena pozostała również wysoka. 100 tysięcy należy zapłacić za bazową odmianę z literką S. Egzemplarz ze zdjęć wymaga dopłaty kolejnych 65 tysięcy. Tym samym, nowy Cooper nie jest autem dla każdego. To dobra oferta dla indywidualisty, ceniącego poza wyglądem, bardzo dobre właściwości trakcyjne i ogromną radość z jazdy.