Mandaty za granicą
Zagraniczny wyjazd to nie tylko ciekawy sposób na spędzenie wolnego czasu, ale też na poznanie innych państw i obyczajów. Niestety, jeśli zamierzamy jechać samochodem, możemy poznać również podejście służb mundurowych do łamiących przepisy drogowe
Nie warto liczyć na ulgę
Zagraniczny wyjazd to nie tylko ciekawy sposób na spędzenie wolnego czasu, ale też na poznanie innych państw i obyczajów. Niestety, jeśli zamierzamy jechać samochodem, możemy poznać również podejście służb mundurowych do łamiących przepisy drogowe. Różnice w porównaniu z Polską dotyczą przede wszystkim wysokości mandatów i jak łatwo się domyślić, podczas europejskich wakacji narażamy się na otrzymanie dotkliwej kary.
Maksymalny wymiar mandatu w Polsce to 500 zł. Choć wielu naszym rodakom kwota ta wydaje się niezbyt wygórowana, nietrudno znaleźć kierowcę, który narzeka na wysokość kar. Okazuje się jednak, że w porównaniu z tym, co może czekać nas za granicą, powinniśmy być zadowoleni. Główny grzech polskich kierowców - zbyt szybka jazda - za granicą jest bezwzględnie karany, o wiele wyższymi kwotami. Pod tym względem prym wiedzie Wielka Brytania, gdzie za przekroczenie większe niż 50 km/h można otrzymać mandat w wysokości około 12 tys. zł! Z wciskaniem pedału gazu w podłogę nie warto przesadzać również w Austrii ( ponad 9 tys. zł), we Francji (ok. 6,2 tys. zł) czy Norwegii (3,9 tys. zł).
Błędne jest założenie, że wysokie mandaty zapłacimy tylko w bardzo bogatych państwach. Za jazdę z prędkością o ponad 50 km/h wyższą od limitu bardzo wysoką karę możemy otrzymać również w Estonii (3,3 tys. zł), czy popularnej wśród Polaków Chorwacji (2,7 tys. zł).
Nie warto liczyć na ulgę
Jeśli podczas zagranicznej podróży na przekroczeniu dozwolonej prędkości zostaniemy przyłapani przez policjanta, karę trzeba będzie zapłacić na miejscu. Warto więc wziąć w podróż nieco gotówki w miejscowej walucie; terminale do płacenia kartą nie są obecne w każdym radiowozie.
Może się zdarzyć, że "ustrzeli" nas fotoradar. W takim wypadku nie ma co liczyć na to, że miejscowe służby nie podejmą trudu znalezienia kierowcy z zagranicy. Od kilku miesięcy we wszystkich krajach Unii Europejskiej funkcjonują tzw. punkty kontaktowe, czyli instytucje stworzone właśnie po to, by udostępniać innym państwom wspólnoty dane właścicieli sfotografowanych samochodów.
Niektóre państwa zachęcają do szybkiego uiszczenia mandatów poprzez ulgi. Na przykład w Hiszpanii zapłacimy 50 proc. nałożonej kary, jeśli zdecydujemy się zapłacić do 20 dni od otrzymania do rąk mandatu. Włoskie służby oferują 30 proc. "rabatu" jeśli mandat opłaci się w ciągu pięciu dni od dostarczenia zawiadomienia. Jeśli jednak należność nie wpłynie w ciągu 60 dni, wysokość kary ulega podwojeniu.
Źródło: ADAC, Komisja Europejska
tb/mw/tb, moto.wp.pl