Adam Małysz (34 l.) każdego dnia przekonuje się, jak dużo nauki jeszcze przed nim. Choć były skoczek narciarski trenował już w Dubaju i był na pustyni w Maroku, niektóre przeszkody na trasie RMF Morocco Challenge mocno go zaskoczyły.
– Takich wydm jeszcze nie widziałem – mówił po pokonaniu odcinka poprowadzonego w okolicach Zagory.
Później Adam przebijał się przez księżycowy krajobraz. – Za każdym szczytem piaskowej góry znajdowały się takie skalne grzybki metrowej wysokości. Fatalnie się tam jechało. W pewnym momencie zabrakło mi pomysłów, w którą stronę mam jechać, by je ominąć. Gdzie nie skręciłem, wszędzie natrafialiśmy na te skały. Kiedy pilotujący mnie Rafał zapytał: „Adaś, co robisz?”. Odpowiedziałem, że już nie wiem. Pierwszy raz byłem w takim terenie. Ustaliliśmy, że Rafał dyktuje mi drogę metr po metrze: lewy, prawy, prosto, przejedź za tym kamieniem i jakoś sobie poradziliśmy – opowiadał Małysz.
Byłemu skoczkowi i jego pilotowi dużo czasu zajęło też pompowanie kół, w których musieli zmniejszyć ciśnienie wjeżdżając na wydmy. Z zazdrością opowiadali sobie o patencie rywali z innego samochodu, którzy wykorzystują do tego skompresowane powietrze z butli. Coś, na co załoga RMF Caroline Team potrzebuje około kwadransa, rywale robią w kilkadziesiąt sekund. Stracone minuty Małysz i Marton nadrobili na długich prostych.
– Po dnach wyschniętych jezior pędziliśmy ile fabryka dała. Ale to trudny rajd. Trudniejszy niż te, w których brałem udział do tej pory. Na Dakarze odcinki specjalne są jeszcze dłuższe, ale trasa jest lepiej opisana. Tutaj pędzi się 120, 130 km/h, a nagle pojawia się wyrwa taka, że jeśli wjedziesz w nią na pełnym gazie, wylecisz bez zawieszenia lub wyprzedzi cię dach. My mieliśmy taką sytuację raz w miejscu, gdzie były trzy hopki z rzędu. Usłyszałem tylko ostrzeżenie i bum, czuję jak dupa leci w górę... – relacjonował Adam, który odczuwa już trudy trwającej od soboty imprezy. – Jestem zmęczony i rano, kiedy wsiadam do auta jestem trochę oszołomiony. Ale kiedy ruszam, już jest fajnie – zapewnia.
Polecamy na fakt.pl:
Przez durne przepisy rezygnują z Grand Prix. Kto?