Tydzień po wejściu Polski do Schengen w przygranicznym Görlitz zaczęły się masowe kradzieże samochodów. Niemcy zareagowali szybko - auta na polskich rejestracjach poddawane są wyjątkowo szczegółowym kontrolom - informuje "Gazeta Wyborcza".
Skargę na działania niemieckiej policji tydzień temu złożył do wojewody dolnośląskiego Piotr Woroniak (PiS), starosta zgorzelecki. Sam był kontrolowany już dwukrotnie.
- Jest dużo gorzej niż przed Schengen - mówi. - Niby szukają tylko samochodów, a kontrolują wszystko. Zaglądają do bagażnika i toreb podróżnych, nie pozwalają wysiąść z auta. To szykanowanie.
Irytacji nie ukrywa Rafał Gronicz (PO), burmistrz Zgorzelca, który kilka tygodni temu wraz z nadburmistrzem Görlitz uroczyście otwierał przejście graniczne na moście. Zapewniał wtedy, że współpraca pomiędzy miastami będzie lepsza.
- Dzięki tym kontrolom złodzieje nie przestaną kraść. One poprawią tylko humor policji, a zepsują relacje między mieszkańcami - mówi.
Na wejście Polski do strefy Schengen Niemcy szykowali się od kilku miesięcy. Saksońskie MSW rozesłało 2 mln ulotek, w których uspokajało, że patroli policji będzie więcej niż do tej pory. A sam minister Albrecht Buttolo jeździł do przygranicznych miejscowości, by uspokajać mieszkańców. Na spotkanie z nim w Gorlitz przyszło w grudniu ponad 300 osób.
Wiele wskazuje na to, że obawy Niemców nie są bezpodstawne. W styczniu 2007 r. w Görlitz ukradziono trzy samochody, w styczniu tego roku 15, a kradzież kolejnych dziesięciu udaremniono.
Niemiecka policja podejrzewa, że z wejścia do Schengen postanowiła skorzystać przestępczość zorganizowana, i zapowiada, że intensywne kontrole samochodów w mieście potrwają do 10 lutego.
Polaków denerwuje, że Niemcy przede wszystkim ich podejrzewają o kradzieże. - Przecież nie można zakładać, że tylko Polacy kradną. To mogą być też Niemcy albo Rosjanie - mówi Roman Paszkiewicz, przewodniczący komisji bezpieczeństwa publicznego w starostwie zgorzeleckim (też raz szczegółowo kontrolowany). Na jego prośbę wczoraj spotkali się przedstawiciele polskich i niemieckich gmin oraz policji. Mają rozstrzygnąć, co zrobić, by Polacy nie czuli się poniżani, a Niemcy bezpieczni.
Władze obu miast mozolnie próbują zmienić obraz Zgorzelca z początku lat 90. Polskie miasto było wówczas jednym z największych punktów przerzutowych samochodów z Zachodu, sprzętu elektronicznego i narkotyków.
W rzeczywistości jednak mieszkańców obu miast wciąż więcej dzieli niż łączy. Niemcy nie wypuszczają się do Zgorzelca dalej niż na stację benzynową przy rzece i do sklepu z papierosami. Polacy nie korzystają z oferty Görlitz, które proponuje pięknie wyremontowane mieszkania. (PAP)