Dzisiaj światem rządzą księgowi, a ci stwierdzili, że SUV z logo Lamborghini będzie hitem. Urus to nie pierwszy samochód tego typu w historii włoskiej marki, ale ma mieć zupełnie inny charakter od szalonego LM002. Nowy model ma być niedrogi w opracowaniu i sprzedawać się jak ciepłe bułeczki. Czy się uda? Zobaczymy najwcześniej w 2015 roku, tymczasem w Pekinie zaprezentowano wersję koncepcyjną.
Stylistycznie Urus przypomina inne modele "Lambo" i nawet nie lubiąc SUV-ów trzeba przyznać, że pozytywnie wyróżnia się na tle konkurencji. Agresywny i sportowy wygląd prezentuje się nieco karykaturalnie, ale jeśli porównamy go z Bentleyem EXP 9 F Concept, a nawet Porsche Cayenne, to Lamborghini wypada zdecydowanie lepiej. Takie porównanie ma tym większy sens, gdy przypomnimy sobie, że Urus ma być bliźniaczym modelem z Bentleyem, nowym Cayenne, Audi Q7 i Volkswagenem Touaregiem. Wspólna baza dla tylu samochodów oznacza też, że opracowanie SUV-a Lamborghini nie będzie drogie i pozwoli zmaksymalizować zyski.
Czteromiejscowe nadwozie nieźle wygląda, a pierwsze opinie z Pekinu donoszą, że mimo takiej stylistyki wnętrze jest przestronne i nawet z tyłu oferuje dużo miejsca. Lamborghini zawdzięcza to niemałym wymiarom nadwozia - Urus jest około 10 cm dłuższy od BMW X6 M.
Nie wiadomo jeszcze jaki silnik znajdzie się pod maską nowego Lamborghini, ale firma już zapowiada, że Urus będzie najmocniejszym seryjnym SUV-em - oznacza to przynajmniej 600 KM. Moc oczywiście będzie przekazywana na wszystkie cztery koła, ale na szczególne możliwości terenowe raczej nie ma co liczyć.
Lamborghini szacuje, że mimo ceny, która przekroczy równowartość 650 000 zł, Urus będzie bardzo popularny. Włoska marka chce sprzedawać około 3000 SUV-ów rocznie, co jest liczbą dwa razy większą niż cała aktualna sprzedaż Lamborghini. Premiera wersji koncepcyjnej odbyła się w Chinach, jednak to nadal USA jest najważniejszym rynkiem dla takich samochodów - ma tam trafiać 50 proc. Urusów.
sj