Dla Nicka Heidfelda i BMW Sauber to wyjątkowy wyścig Grand Prix. Czy Niemiec może być trochę faworyzowany przez zespół?
Nie obawiam się tego. Jesteśmy w Niemczech, ale dla zespołu najważniejsze jest jednak zdobycie punktów przez oba bolidy. I nieważne, kto będzie wyżej. Dla mnie to nie jest specjalny wyścig, ale rozumiem, że zespół jest w domu, przed własną publicznością, i traktuje to Grand Prix trochę inaczej.
Ale przecież rywalizacja między kierowcami w zespole jest bardzo ważna.
- Ja rywalizuję z każdym kierowcą. Jak wygrywasz wyścig, to jesteś także przed swoim partnerem. A najważniejsze jest być przed wszystkimi.
Jednak BMW Sauber może dążyć do tego, żeby Heidfeld przed własną publicznością się pokazał i np. wlać mu mniej paliwa na ostatnią sesję kwalifikacji. Wcześniej wspominał pan, że nie bardzo się to panu podoba.
- Mnie się wszystko podoba. Liczy się rezultat i jak mój bolid będzie działał bez problemów, to pewnie będę zadowolony.
Mówił pan, że tor jest mało spektakularny. Czego mu brakuje?
- Nie mam specjalnych wspomnień z Nürburgringu. Jeździłem tu często, ale tor nie należy do moich ulubionych, jest mi obojętny. Po prostu mam takie wrażenie, a o gustach się nie dyskutuje.
Które miejsca na Nürburgringu są kluczowe?
- Pierwszy zakręt. Może się okazać, że tu będą wyprzedzania, szczególnie tuż po starcie. Będzie ciężko, bo tu praktycznie co roku ktoś zostaje poza torem. To ciasny zakręt z dużym dohamowaniem. Pierwszy sektor toru jest bardzo wolny, ale później jest trochę szybkich zakrętów, szykan przejeżdżanych na pełnym gazie. Tor jest urozmaicony.
Czy pana ostatnie dobre wyniki to efekt lepszego wyczucia opon Bridgestone, na które musiał pan się przestawić z michelinów?
- Do nowych opon przystosowałem się na początku lutego i od tamtej pory jeżdżę tak samo. W ostatnich dwóch wyścigach miałem po prostu szczęście, że nie miałem problemów z samochodem, tak jak na początku sezonu. One nie wynikały ze stylu jazdy.