Do Sejmu trafił rządowy projekt nowelizacji przepisów o ruchu drogowym, który radykalnie zmieni system karania kierowców za przekroczenia prędkości. Przewiduje on rezygnację z nakładania punktów karnych w związku z wykroczeniami zarejestrowanymi przez fotoradary. Jednocześnie jednak drastycznie podnosi kary - najwyższa wyniesie ponad 2100 złotych.
Zdyscyplinowanie polskich kierowców to naprawdę trudne zadanie. Przekonała się o tym Inspekcja Transportu Drogowego, która w lipcu 2011 roku przejęła od policji pieczę nad stacjonarnymi fotoradarami. ITD szybko zwiększyło potencjał kupując nowe urządzenia i dziś dysponuje liczbą 870 masztów oraz około 350 fotoradarów - to trzykrotnie więcej, niż miała policja. Łączna kwota mandatów płaconych przez nieprzestrzegających przepisów kierowców nie jest jednak dla rządu satysfakcjonująca. Dowodem na to jest fakt, że budżet 2012 i 2013 roku zakładał o wiele wyższe wpływy z tytułu mandatów, niż w rzeczywistości udało się uzyskać. Jak Polacy unikali płacenia?
Jedną z popularnych metod był tzw. „łańcuszek”. Właściciel samochodu, który otrzymał korespondencję z ITD, o popełnienie wykroczenia oskarżał inną osobę, ta nie przyznawała się i podawała, że sprawcą jest ktoś zupełnie inny - i tak aż do przedawnienia. Inni o przewinienie oskarżali kogoś z zagranicy. Jeśli była to osoba spoza Unii Europejskiej, szanse na ściągnięcie należności były niemal zerowe. Jeszcze inni list od ITD po prostu ignorowali, albo odmawiali wskazania sprawcy. W ostatnim z tych przypadków części kierowców udało się uniknąć mandatu; ITD nakładało karę nie za przekroczenie prędkości, a za niewskazanie sprawcy wykroczenia, właściciel samochodu odmawiał jej przyjęcia, natomiast przed sądem argumentował, że służba ta nie ma uprawnień do karania za to wykroczenie.
Bałagan prawny i skłonność Polaków do wykorzystywania każdej możliwości w celu uniknięcia kary sprawiły, że skuteczność ITD była niezadowalająca. Z tym jednak koniec. Nowelizacja przepisów o ruchu drogowym, która trafiła do Sejmu, zakłada istotne podniesienie kwot mandatów za wykroczenia zarejestrowane przez fotoradary. Co więcej, w razie odmowy podania danych sprawcy bądź niemożności wyegzekwowania od niego należności, mandat będzie musiał zapłacić właściciel samochodu. Z tego powodu znikną punkty karne za przekroczenie dozwolonej prędkości wyłapane przez fotoradar. W ten sposób właściciel auta, który pożyczy samochód osobie zbyt lubiącej szybką jazdę, nie straci prawa jazdy ze względu na jej wybryki. Niestety, będzie musiał słono zapłacić.
Po wejściu w życie nowych przepisów ITD nakładać będzie kary administracyjne. Minimalny jej wymiar za przekroczenie dozwolonej prędkości do 10 km/h ma wynosić 1,5 proc. średniego wynagrodzenia, co w 2014 roku przekłada się na kwotę 52,82 zł. Jeśli wykroczenie zostanie popełnione w terenie zabudowanym, kara ulegnie podwojeniu i wyniesie 105,64 zł. Przekroczenie limitu o 11-20 km/h będzie oznaczać utratę 3 proc. średniej pensji, to jest 105,65 zł i 211,30 zł w terenie zabudowanym. Jazda szybsza o 21-30 km/h sprawi, że z konta kierowcy zniknie równowartość 5 proc. średniego wynagrodzenia, czyli 176,08 zł poza terenem zabudowanym i 352,16 zł w nim. Przejazd przed fotoradarem z prędkością 31-40 km/h wyższą od dozwolonej to utrata 9 proc. średniego wynagrodzenia, czyli 316,95 zł i 633,90 zł w terenie zabudowanym. Dla przekroczeń o 41-50 km/h i ponad 50 km/h będzie to odpowiednio 14 proc., czyli 493,03 zł
(986,06 zł) i 20 proc., czyli 704,33 zł (1408,66 zł).
Każda z tych kar będzie dodatkowo wyższa o 50 proc., jeśli kierowca zostanie przyłapany czwarty lub kolejny raz.
Rządowy pomysł na zdyscyplinowanie kierowców budzi wiele emocji. Jedni argumentują, że mandaty w Polsce są zbyt niskie, a przez to nie odstraszają skutecznie od łamania przepisów. Inni są przekonani, że zlikwidowanie punktów karnych i podniesienie wysokości kar, a także obarczenie nimi właścicieli samochodów to typowy „skok na kasę”. W końcu spowoduje to, że mający za nic przepisy piraci drogowi nie będą tracić praw jazdy.
tb/sj/tb, moto.wp.pl