Kiedy na rynku pojawił się Qashqai, wszyscy wróżyli mu porażkę. Począwszy od łamiących sobie język na jego nazwie dziennikarzy motoryzacyjnych, skończywszy na klientach, którzy byli zawiedzeni wycofaniem Almery z salonów Nissana. Jednak, na przekór wszystkiemu Qashqai jest najlepiej sprzedającym się w Europie modelem japońskiej firmy.
Strzał w dziesiątkę
Samochód zadebiutował na Starym Kontynencie w lutym 2007 r. W Polsce sprzedaż rozpoczęła się miesiąc później. Pierwsze auto w segmencie kompaktowych SUV'ów od razu pokazało na co je stać. Do końca 2007 r. salony opuściło ponad 118 tys. sztuk modelu auta. Dzięki temu pierwszy samochód Nissana całkowicie skonstruowany i zbudowany z Europie okazał się najczęściej kupowanym autem tego producenta. Drugi na podium był Nissan Micra. Wynik: ponad 98 tys. sprzedanych egzemplarzy.
Skąd wzięła się tak duża popularność Nissana Qashqai? Nietrudno zgadnąć. Auto łączy w sobie cechy średniej wielkości miejskiego samochodu z drogą, a przez to trudno osiągalną, terenówką. Qashqai, reklamowany jako pojazd "miastoodporny", ma spełniać marzenia o posiadaniu drogiego SUV-a.
Z genami nomadów
Nazwa nowego Nissana wywodzi się od wędrownego ludu Kaszkajów, zamieszkującego pustynie Iranu. Ten twardy i koczowniczy naród okazał się słuszną inspiracją nazwy samochodu. Auto bowiem sprawdza się nie tylko na dziurawych i pełnych wysokich krawężników ulicach, ale również na polnych duktach. Jak na wędrowca przystało, Qashqai poza miastem też spisuje się wyśmienicie. Przekonaliśmy się o tym podczas podróży z Warszawy do położonej niedaleko rosyjskiej granicy Gołdapi.
* WIĘCEJ ZDJĘĆ W GALERII * Po załadowaniu sporego, 410-litrowego bagażnika do pełna, przyszedł czas na wybranie najszybszej trasy. Testowany model auta był wyposażony w GPS. Koszt urządzenia: 7 tys. zł. Niestety, oferowane oprogramowanie nie jest dokładne. Nawigacja nie potrafiła wskazać właściwej drogi i musieliśmy posłużyć się mapą papierową. Był to jedyny mankament. Qashqai dobrze się prowadzi. Za kierownicą siedzi się wysoko, dzięki czemu nie oślepiają nas światła jadących z przeciwka aut. Główną zaletą testowanego Qashqai'a okazał się jednak silnik. Dzięki dwulitrowej jednostce dCi, o mocy 150 KM i z sześciostopniowej skrzyni manualnej, wyprzedzanie nie stanowiło kłopotu. W dodatku po 300 km okazało się, że średnie spalanie spadło z ponad ośmiu na niecałe siedem litrów na 100 km. Jedyny minus - wersja z tym silnikiem kosztuje ponad 90 tys. zł.
Nie tylko do miasta
Chociaż testowana przez nas wersja była wyposażona w napęd 4x4, to na wyprawę Nissanem Qashqai w ciężki teren nie ma co się szykować. Elektroniczna blokada napędu pomoże wyjść z opresji na śliskiej nawierzchni, wyciągnie z piachu i solidnie popchnie do przodu na szutrowej drodze, ale gdy jedno z kół uniesie się w górę, elektronika zwariuje i przekaże do niego większość mocy. Efekt - auto zatrzyma się. Jednak, dzięki napędowi na wszystkie koła i znacznie podwyższonemu zawieszeniu samochód świetnie radzi sobie na oblodzonych, dziurawych polnych drogach.
Auto doskonale spisuje się też na wąskich drogach, pełnych ostrych zakrętów oraz pagórkach. Przekonaliśmy się o tym na trasie prowadzącej z Gołdapi do Stańczyk, gdzie znajdują się najwyższe w Polsce zabytkowe wiadukty kolejowe. Powstały one jeszcze na początku ubiegłego wieku. Oba pięcioprzęsłowe mosty wznoszą się na wysokość 40 m. Wiodąca do nich droga wojewódzka nr 651 nie należy do najłatwiejszych. Wymaga od kierowcy wprawy i zdecydowania. Qashqai w takich warunkach sprawdza się doskonale. Dzięki stosunkowo sztywnemu zawieszeniu, nawet w ostrych zakrętach, wysokie nadwozie się nie przechyla, a elastyczna skrzynia nie zmusza do zbyt częstej zmiany przełożeń.
Jeszcze skok nad morze
Z Gołdapi pojechaliśmy do Gdańska. To kolejne 340 km. I tym razem GPS się nie sprawdził. Nie potrafił wyznaczyć trasy na Wybrzeże. Dopiero w Mrągowie, po ok. 100 km jazdy, komputer odnalazł pozycję samochodu i poprowadził do celu. W trakcie podróży zaatakowała śnieżyca. Na śliskiej nawierzchni znów na pomoc przyszła elektronika. Zarówno napęd 4x4, jak i kontrola trakcji pomogły utrzymać samochód na drodze. Po takich przygodach, ostatni odcinek podróży z Gdańska do Warszawy niczym już nie mógł zaskoczyć.
* WIĘCEJ ZDJĘĆ W GALERII * Podczas pokonywania długich odcinków, żaden z pasażerów nie miał na co narzekać. Z sześciu głośników płynęła muzyka, a przeszklony dach dawał poczucie przestrzeni. Siedzący z tyłu mieli dużo miejsca. Praktyczne schowki i uchwyty na napoje dały dodatkowy komfort. Materiały, które zostały użyte do wykończenia wnętrza Qashqaia są wysokiej jakości. Plastiki - pomimo, że twarde - są miłe w dotyku. Dzięki tkaninie, którą obito fotele, nawet brak skórzanej tapicerki nie doskwiera.
Po przejechaniu ćwierci naszego kraju i pokonaniu ponad 1600 km można bez wahania powiedzieć, że Qashqai jest nie tylko "miasto-", ale również "podróżoodporny".
Jakub Wielicki