Precyzja oraz solidność wykonania od lat kojarzy się w Niemcami. Do perfekcji w konstruowaniu precyzyjnych mechanizmów doszli również Szwajcarzy. Firma z górzystego kraju postanowiła poprawić supersportowy bolid zza Odry. Porsche 911 po tuningu u Sporteca przypomina szwajcarski zegarek – jest szykowny, ekskluzywny, solidnie wykonany, a zarazem nie przykuwający spojrzeń ostentacyjnym wyglądem.
Na pierwszy rzut oka kruczoczarna „911-stka” nie różni się od seryjnej odmiany. Tylko wytrawni znawcy doszukają się dyskretnego dyfuzora pod przednim zderzakiem oraz stwierdzą, że skrzydło na pokrywie silnika nie zostało zaprojektowane przez stylistów Porsche.
O wiele łatwiej dostrzec nowe alufelgi i szersze opony. Wóz sprawia wrażenie jeszcze bardziej przysadzistego dzięki sportowemu zawieszeniu. Sprężyny są krótsze i sztywniejsze, a amortyzatory odznaczają się większą siłą tłumienia. Do pełni szczęścia i sportowych wrażeń warto rozważyć zasadność zakupu sportowego układu hamulcowego. Sportec proponuje umieszczenie 380-milimetrowych tarcz wraz z 6-tłoczkowymi zaciskami.
Lepsze prowadzenie na zakrętach oraz zdolność do sprawnego wytracania prędkości pozwoliła pójść krok dalej – tunerzy wzięli na tapetę sześciocylindrowego boksera. Klient ma możliwość wybrania kilku poziomów mocy. Podstawowa wersja podrasowanego silnika oferuje 530 KM, najmocniejsza aż 580 KM. Dodakowe konie są zasługą nowej elektroniki, montażu większych turbosprężarek i dostosowanego do nich układu wydechowego oraz dolotowego. Większa moc trafia do skrzyni biegów poprzez wzmocnione sprzęgło.
Osiągi wozu imponują. Czarne Porsche z logiem Sporteca bez trudu przekracza 330 km/h, a sprint do pierwszej „setki” trwa zaledwie 3,4 sekundy!
Modyfikacje mechaniczne zostały uzupełnione nieznaczną odmianą wystroju kabiny. Tuner proponuje wyłożenie siedzeń i kokpitu nową tapicerką. Oczywiście nie zabraknie na nich logo Sporteca.
Przyjemność prowadzenia wzmocnionego i upiększonego Porsche będzie niestety dostępna tylko dla nielicznych. Koszt zakupu, a następnie tuningu auta sięga bowiem setek tysięcy euro...
Łukasz Szewczyk