Były miejsca, gdzie można było pędzić, osiągnąłem nawet przez chwilę prędkość 171 km/h, ale nie podpalam się tym. Ten rajd się dopiero zaczął, nie ma więc czym się podniecać - mówi Jacek Czachor w wywiadzie dla "Przeglądu Sportowego".
Mało kto spodziewał się, że może pan zacząć Rajd Dakar tak rewelacyjnie, od drugiego miejsca. Przed startem zapowiadał pan spokojną jazdę na pierwszych etapach.
Jacek Czachor: I nie szalałem. Były miejsca, gdzie można było pędzić, osiągnąłem nawet przez chwilę prędkość 171 km/h, ale nie podpalam się tym. Ten rajd się dopiero zaczął, nie ma więc czym się podniecać.
Co może pan powiedzieć o pierwszym etapie?
Odcinek był bardzo szybki i łatwy. Musiałem być skoncentrowany na prędkości. Moje założenie było takie, żeby nikt mnie nie wyprzedził, a niekoniecznie ja musiałem kogoś wyprzedzić. Ale dogoniłem i wyprzedziłem Thierry'ego Bethysa. Miałem piękną drogę, bez kurzu. Kłopoty zaczęły się na tankowaniu.
Co to było?
Zorientowałem się, że mam problemy z musem, taką pianką wypełniającą opony. Trochę werwy mi ubyło. Potem wychodząc z zakrętu przyspieszałem powoli, żeby koło nie buksowało, bo wtedy szybko można rozwalić oponę. Ale i tak wyszło z niej białe płótno. Po drodze jeszcze miałem małą awarię, zatrzymałem się na dwie minuty. Kabel od włączania zapłonu mi się odczepił, ale szybko wyjąłem kombinerki i ścisnąłem go.
Inni motocykliści też mieli problemy z oponami. Z czego to wynikało?
To podłoże przy hamowaniu aż wyrywa klocki, gumy strasznie szybko się ścierają. W motocyklu Cyrila Depres mus całkiem się stopił. Opona nadawała się do tego, żeby ją zerwać i wyrzucić. Dobre 40 km jechał na samej feldze. Inni, którzy mają koła dętkowe, też je poprzebijali. Na szczęście mnie to ominęło. Moje doświadczenie zaprocentowało. Pokazałem, że potrafię zwolnić, by w efekcie być szybszy, wygrać.
Po drugim etapie spadł pan na piąte miejsce. Jak będzie dalej?
Dwa lata temu zakończyłem Dakar drugim miejscem na ostatnim etapie i to było moje najlepsze osiągnięcie. Teraz to wyrównałem. Jeśli chodzi o klasyfikację generalną, to dwa razy byłem 10. Chciałbym to poprawić. Czekam na trudniejsze etapy. Drugi etap pojechałem spokojnie, bo wiem, że prawdziwe ściganie zacznie się później. Ten rajd to maraton i zdarzy się jeszcze wiele niespodzianek.
_ Więcej w Przeglądzie Sportowym _