To dzień kryzysu. Nawet nie potrafię policzyć, ile razy wykopywaliśmy samochód z piasku - denerwowała się Iza Małysz (33 l.), która na znajdującą się w Merzoudze metę prowadzącego przez wydmy odcinka specjalnego dojechała pilotowana przez miejscowego chłopaka poruszającego się na motorowerze. Po raz pierwszy od rozpoczęcia RMF Morocco Challenge żona Adama Małysza (34 l.) wysiadła z samochodu bez uśmiechu na twarzy
Tym razem, wspólnie z córką Karoliną (14 l.) i towarzyszącym im pilotem Hubertem Słokiem (38 l.), musiała mocno napracować się, by nie utknąć na trasie na długie godziny.
– Początek odcinka był szybki. Pędziliśmy po ostrych kamieniach. Parę razy skończyło się to kontaktem zawieszenia z podłożem, a potem przecięciem opony. Musieliśmy wymienić koło, więc w wydmy wjechaliśmy już bez zapasu – opowiadał Słok.
Przepiękne, wysokie góry z piasku okazały się jednak za trudnym terenem dla seryjnego auta, jakim po Maroku jeżdżą żona i córka Małysza.
– Żeby poprawić przyczepność zmniejszyliśmy ciśnienie w oponach. Zaliczyliśmy pięknie trzy punkty nawigacyjne. Niestety, po kolejnej próbie zdjęło nam z felgi przednią lewą oponę. Naprawiliśmy tę szkodę, ale opona była nieszczelna i powietrze ciągle uciekało – relacjonował pomocnik Izy Małysz.
Zapadające szybko ciemności i problemy z nawigacją sprawiły, że entuzjazm zachwyconej do tej pory marokańską przygodą żona byłego skoczka narciarskiego nieco zmalał. Mimo tego Słok bardzo chwalił swoją zawodniczkę.
– To jak ona sobie radzi jest nieprawdopodobne. Według zapewnień jej i męża, Iza nigdy wcześniej nie jeździła tak w terenie, a robi to fantastycznie – ocenił.
Polecamy na fakt.pl:
Nawałka uratowany przez prezydent Zabrza