Krzysztof Hołowczyc zajął drugie miejsce na trzecim etapie 34. Rajdu Dakar i objął prowadzenie w klasyfikacji generalnej samochodów. Po raz pierwszy w historii tej imprezy Polak jest liderem. Jak przyznał kierowca Orlen Teamu, bał się, bowiem jechał pod prąd.
- Trochę pobłądziliśmy. Źle skręciliśmy w jednym z miejsc, pojechaliśmy trasą motocyklistów i musieliśmy wracać pod prąd odcinka. Miałem ogromnego stracha, gdyż się śpieszyłem, a z naprzeciwka jechały na mnie motocykle. To ja jechałem pod prąd więc musiałem im ustępować. Później przeprawiając się przez rzekę, uderzyliśmy w gałąź, która przeszyła nam szybę i tak skończyliśmy OS - powiedział Hołowczyc, współczując motocykliście Jakubowi Przygońskiemu.
- Bardzo szkoda Kuby, który miał problemy z silnikiem. To dziwna awaria biorąc pod uwagę, że był to dopiero trzeci etap rajdu - dodał.
W środę bardzo trudny, długi i wymagający etap z San Juan do Chilecito. Trasa biegnie przez mnóstwo wyschniętych koryt rzek oraz kaniony. Pod koniec odcinka organizator zapowiedział wiele pułapek.