- Trudno opisać to słowami, w zasadzie to wciąż trudno mi coś z siebie wydusić. Jest ze mną cała moja rodzina, mój tata. Ta podróż trwała tak długo, tak wiele wsparcia mi okazano. Mój zespół wykonał fantastyczną robotę, przez cały sezon. Koszowało to wiele wyrzeczeń. Jestem zachwycony, że udało mi się zdobyć tytuł mistrza świata. Dla nich wszystkich - mówił tuż po decydującym o losach sezonu 2008 wyścigu o Grand Prix Brazylii Lewis Hamilton, nowy mistrz świata Formuły 1.
Jak czułeś się na kilka zakrętów przed metą, jak to wszystko wyglądało z kokpitu twojego bolidu?
Zanim zaczęło padać pod koniec wyścigu, sytuacja była pod kontrolą. Trzymałem się przed Sebastianem Vettelem. Potem zaczęła się mżawka. Nie chciałem ryzykować. Vettel mnie wyprzedził i usłyszałem przez radio, że muszę odzyskać pozycję. Nie mogłem w to uwierzyć. W ostatnim zakręcie wyprzedziłem Timo Glocka i mówię wam, to było naprawdę niesamowite. Mogę tylko dziękować Bogu.
Jakie to było uczucie minąć linię mety wiedząc, że jesteś mistrzem świata?
Nie wiedziałem o tym. Krzyczałem tylko "Czy sę udało, czy się udało?". No i powiedzieli mi, że jestem mistrzem. To była prawdziwa ekstaza.
Ostatnim okrążeniom Grand Prix Brazylii towarzyszyły ogromne emocje. A jak było w twoim przypadku?
Moje serce o mało nie eksplodowało. Nie wiem, jak zachowałem zimną krew. Miałem dużo szczęścia. Zwłaszcza na ostatnim okrążeniu.
Jak będziesz świętował tytuł mistrza świata?
Razem z moją rodziną. I z moim zespołem, to na pewno.
Jak to jest być mistrzem świata?
Nie wiem co powiedzieć. Jestem wdzięczny i dumny z zespołu, który był razem ze mną i dał mi możliwość zostania mistrzem. Cieszę się, że mogłem się odpłacić za ich wiarę we mnie. To był niezwykle cieżki wyścig, najcięższy w moim życiu.
Czy zdobycie tytułu w Brazylii jest dla ciebie czymś wyjątkowym?
Na pewno. Wygrać w ojczyźnie Ayrtona Senny to zawsze coś niezwykłego.