Oviedo, cicha stolica Księstwa Asturii, znów było najważniejszym miastem w Hiszpanii. Jak napisał "El Pais" - wielką świątynią alonsomanii. – pisze Rzeczpospolita.
To w Oviedo urodził się i wychował dwukrotny mistrz świata i tutaj od dwóch lat podczas wyścigów Formuły 1 na ulice wylewa się niebiesko-żółte morze kibiców. Niebieski i żółty to barwy zarówno zespołu Renault, jak i Asturii.
W przyszłym roku Oviedo będzie miało problem, bo Alonso zamienia kolory Renault na biel i czerwień McLarena, ale w niedzielę nikt tym sobie nie zaprzątał głowy. Radość była tym większa, że Fernando tym razem zostawił z boku złe emocje.
Rok temu, gdy został w wieku 24 lat najmłodszym mistrzem F1, wysłuchał tylko gratulacji od króla Juana Carlosa, przeczytał depeszę od premiera, a potem wyłączył telefon i zniknął gdzieś na kilka dni. Chciał być z dala od Hiszpanów. Nieraz wypominał im, że nie znają się na wyścigach i przypomnieli sobie o nim dopiero, gdy stał się wielki, że musiał wyjechać z Hiszpanii kilka lat wcześniej rozgoryczony nieudanymi poszukiwaniami sponsora.
Zanim El Nano (czyli "Karzeł" - ma tylko 171 cm wzrostu) został najmłodszym kierowcą na pole position, najmłodszym zwycięzcą Grand Prix, najmłodszym mistrzem świata i bohaterem ludowych szlagierów (np. o " Nano, niebieskiej kuli trafiającej prosto w serce"), Hiszpania była dla Formuły 1 ziemią nieodkrytą.