Po szesnastu sezonach startów Michael Schumacher żegna się z Formułą 1. Niemiec pozostanie jednym z symboli tego sportu. Nikt inny nie odniósł tylu sukcesów, nikt nie wzbudzał takich kontrowersji swoim zachowaniem na torze – pisze Rzeczpospolita.
Kiedy Schumacher, Fin Kimi Raikkonen i Robert Kubica wchodzili na podium po zakończeniu Grand Prix Włoch, pracownicy Ferrari roznosili po biurze prasowym jeszcze ciepły komunikat. Zespół ogłosił, że w przyszłym sezonie jego barw bronić będą Brazylijczyk Felipe Massa oraz Raikkonen. Dla światka Formuły 1 była to ostateczna odpowiedź na "zagadkę Schumachera".
Niemiec wielokrotnie podkreślał, że z włoską ekipą związany jest tak silnie, że nie wyobraża sobie przejścia do innego zespołu. Wszelkie plotki łączące go np. z przejściem do BMW budziły śmiech zainteresowanych stron. Podejrzenia zamieniły się w pewność po niecałym kwadransie - Schumacher rozpoczął swoje wystąpienie na konferencji prasowej od ogłoszenia decyzji, którą podjął kilka miesięcy temu podczas wyścigowego weekendu w Indianapolis. Z końcem sezonu kończy się jego przygoda z Formułą 1 i wiele wskazuje na to, że będzie to odejście u szczytu sławy -po wygranej w Monzy ósmy tytuł mistrza świata jest w zasięgu ręki.
Początek XXI wieku to "era Schumachera" - startując w barwach Ferrari Niemiec zdominował wyścigową rywalizację w latach 2000 - 2004. Nawet gdy nie dysponował najlepszym bolidem w stawce, jak to miało miejsce np. w 2003 roku, talentem i sprytem nadrabiał braki sprzętowe. Jednak w pamięci kibiców na zawsze pozostaną nie tylko spektakularne zwycięstwa i kolejne tytuły mistrzowskie, ale także liczne kolizje i kontrowersyjne zajścia, w których Schumacher odgrywał główne role. Żaden inny kierowca nie spotkał się z tak wieloma zarzutami niesportowej jazdy, ale też nikt inny nie osiągnął w ponad 50-letniej historii Formuły 1 tego, co "Schumi". Niemiec jest rekordzistą pod względem liczby tytułów mistrzowskich, wygranych wyścigów, zdobytych punktów, startów z pierwszego pola.