(...) Obserwując jego pogoń za czołówką i efektowne manewry wyprzedzania, trudno pogodzić się z faktem, że to ostatni wyścig w karierze 37-letniego mistrza. Schumacher na długo zapamięta swój pożegnalny występ. Szanse na tytuł stracił już w kwalifikacjach, ponieważ drugi weekend z rzędu awarii uległ bolid Ferrari i Niemiec do wyścigu, który musiał wygrać, startował z 10. pola.
Po pierwszym okrążeniu na tor wyjechał samochód bezpieczeństwa - porządkowi musieli uprzątnąć szczątki rozbitego Williamsa Nico Rosberga. Po restarcie Schumacher zaatakował drugiego kierowcę Renault Giancarlo Fisichellę. Na początku 9. okrążenia znalazł się przed Włochem, ale Fisichella trącił swoim przednim skrzydłem lewe tylne koło Ferrari, przebijając w nim oponę. Schumacher musiał dotoczyć się do boksu po nowe koło. Stracił prawie minutę i spadł na ostatnie miejsce.
Stary mistrz się nie poddał. Rzucił się w pogoń i w połowie wyścigu jechał już na dziesiątej pozycji. Był zdecydowanie najszybszy na torze, wyprzedzał rywali z dziecinną łatwością. W biurze prasowym co chwila rozlegały się oklaski lub pomruki uznania pod adresem starego mistrza.