Europa wysiada z diesla. Ten trend będzie się tylko wzmacniał
Statystyki nie pozostawiają złudzeń – osobówki z silnikami na olej napędowy bardzo szybko tracą na popularności. Do łask wracają benzyniaki, ale najszybciej przybywa aut z napędami alternatywnymi. Przede wszystkim klasycznych hybryd.
Z najnowszych danych belgijskiego stowarzyszenia ACEA (zrzesza wszystkich producentów aut obecnych na europejskim rynku) wynika, że w całym ubiegłym roku w krajach Unii zarejestrowano dokładnie 15 158 874 samochody. To wzrost o zaledwie 0,1 proc. w stosunku do roku 2017. Znacznie mniejszy niż spodziewali się analitycy i niższy niż w latach wcześniejszych, gdy rynek rozwijał się w kilkuprocentowym tempie. Czy to efekt hamowania zachodnich gospodarek? Eksperci na razie są dalecy od stawiania takiej tezy. Przyczyn lekkiego hamowania upatrują w zupełnie czym innym – zmianie norm emisji spalin i sposobu ich mierzenia.
Od 1 września 2018 r. sprzedawać można wyłącznie samochody z Euro 6d-TEMP, które pozytywnie przeszły testy wg nowych cyklów WLTP i RDE (Real Driving Emissions, czyli pomiary emisji w rzeczywistym ruchu drogowym). To sprawiło, że pojawił się problem zarówno z podażą, jak i popytem. Wielu producentów nie zdążyło na czas opracować nowych jednostek lub zmodernizować tych starszych i ich gama silnikowa mocno się skurczyła.
Z kolei klienci, którzy planowali w zeszłym roku zakup auta, zrobili to albo przed wejściem nowych przepisów w życie, albo… wcale. Po prostu odłożyli tę decyzję na później. Także dlatego, że boją się nowych motorów – w klasycznych benzyniakach pojawiły się filtry cząstek stałych, a wszystkie diesle dostały filtry SCR z roztworem mocznika.
Same diesle to zagadnienie, któremu poświęcić można by odrębny materiał, a być może nawet książkę. Bo tego, że tak szybko zjadą po równi pochyłej nie spodziewał się absolutnie nikt. Co prawda dokładnych danych za cały 2018 r. jeszcze nie ma, ale pierwsze szacunki mówią, że w krajach Unii Europejskiej sprzedano około 5,3 mln "ropniaków" – o pół miliona mniej niż rok wcześniej i aż 2,5 mln mniej niż w rekordowym roku 2011! W ciągu zaledwie roku ich udział w unijnym rynku skurczył się z 43,1 do ok. 34 proc.
A przecież jeszcze kilka lat temu nikogo nie dziwił wynik na poziomie 50-55 proc. Co za to odpowiada? Kilka rzeczy. Politycy, ekolodzy, coraz bardziej wymagające normy, afera dieselgate, badania dowodzące, że zawierają dużo szkodliwych związków, zapowiedzi zablokowania im wjazdu do miast itp. Analitycy nie mają wątpliwości, że trend ten będzie postępował. Wróżą, że w tym roku udział diesla w rejestracjach nowych aut spadnie poniżej magicznej granicy 30 proc.
Do czego w takim razie przesiadają się kierowcy na Starym Kontynencie? Z danych ACEA wynika, że rośnie sprzedaż aut benzynowych – w zeszłym roku zgarnęły ok. 57 proc. rynku. Sprzedano ich o jakieś 15 proc. więcej niż rok wcześniej. Jednak największą dynamikę notują auta z alternatywnymi napędami – elektryczne, hybrydy plug-in oraz tradycyjne hybrydy. O ile jednak w przypadku tych dwóch pierwszych mówimy o względnie małych liczbach, to w przypadku ostatnich skoki są naprawdę imponujące.
W trzech pierwszych kwartałach zeszłego roku w krajach UE sprzedano 98 tys. elektryków (+28 tys. w porównaniu z tym samym okresem 2017 r.), 117 tys. plug-inów (+34 tys.) i 440 tys. klasycznych hybryd, czyli aż o 120 tys. więcej! W ciągu dekady popyt na te ostatnie wzrósł aż pięciokrotnie, a ich całkowity udział w europejskim rynku zwiększył się z niespełna 1 do 4,2 proc.
Na największym, niemieckim rynku w ciągu 2018 roku sprzedaż aut HEV wzrosła o niemal 80 proc., podczas gdy diesla spadła o prawie 20 proc. To najlepiej obrazuje, jak dynamicznie i diametralnie zmienia się sytuacja w Europie.
Niektórzy producenci, jak Toyota czy Lexus już ponad połowę swoich przeznaczonych na stary kontynent modeli sprzedają w wersjach z napędem spalinowo-elektrycznym, a mimo to nie narzekają na brak klientów. Ten drugi w całym 2018 roku sprzedał o 4,8 proc. więcej samochodów niż w roku 2017 (cały rynek wzrósł w tym czasie o wspomniane 0,1 proc.).
Tymczasem Audi straciło 12,2 proc. klientów, BMW 1,4 proc., a Mercedes zanotował spadek o 2,2 proc. Na wyciąganie wniosku, że europejscy klienci odwracają się od swoich rodzimych marek premium (często hołubiących diesle) jest być może za wcześnie (od tego roku w natarciu samochody elektryczne tych producentów). Ale wczytując się we wszystkie te statystyki trudno nie oprzeć się wrażeniu, że w mentalności europejskich kierowców zaczynają zachodzić nieodwracalne zmiany.