Dziesięć tanich samochodów szybszych niż policja
Starsze, ale "z nerwem"
Dysponując kwotą 10 tysięcy złotych możemy kupić nastoletni i stosunkowo dziarski wehikuł, który â w teorii - nie pozwoli dogonić się policji
W życiu większości należycie wyedukowanych motoryzacyjnie młodych ludzi przychodzi okres chorobliwej fascynacji sportem motorowym, w przeróżnej postaci. Jedni poprzestają na biciu rekordów wirtualnych torów i oesów przed ekranem komputera lub w miarę możliwości wizytują rajdy lub wyścigi dopingując wytrawnych profesjonalistów. Na drugim biegunie motoryzacyjnej pasji znajdują się młodzi zapaleńcy próbujący swoich sił w amatorskich zawodach KJS, driftu czy innych imprezach organizowanych pod czujnym okiem wykwalifikowanej kadry. Jednak najliczniejszą grupę stanowią kierowcy sytuowani gdzieś pośrodku, używający swoich samochodów nie tylko do codziennej przeciętnej i nudnej eksploatacji.
Prawdziwe oblicze pokazują dopiero nocą, gdy miasta pustoszeją, udostępniając szerokie pole do łamania wszelkich przepisów. Pożądany samochód stworzony do miejskich zabaw powinien spełniać niepisane minimum - dysponować jak największą mocą i momentem obrotowym oraz osiągać pierwszą setkę szybciej niż standardowy radiowóz. Jak wiadomo panowie w niebieskich mundurach z lizakiem w ręku z lubością korzystają z koreańskiej myśli technicznej. Wysokoprężne Kie cee'd kombi nie stanowią "zagrożenia" dla większości usportowionych aut. Co innego Alfy Romeo 159 grasujące na głównych arteriach. Wyposażone w 200-konny turbodoładowany silnik 1.75 TBI z łatwością dościgną większość domorosłych mistrzów kierownicy. Dysponując kwotą 10 tysięcy złotych możemy z powodzeniem kupić nastoletni i stosunkowo dziarski wehikuł, który - w teorii - nie pozwoliłby im się dogonić, choć oczywiście ucieczki przed policją nikomu nie zalecamy.