Jak długo w umysłach kierowców pokutowały dramaty związane z porannym rozruchem diesla? Ile „porad” odnośnie dolewanej benzyny usłyszeliśmy? I ile aut przyszło nam zepsuć, aby pojąć, jak ważne jest to, co tankujemy.
Ileż to razy dreszczyk emocji przechodził każdego z nas na widok ogniska płonącego pod wielką ciężarówką stojącą na zaśnieżonym poboczu? Widok i rozpaczliwy żegot ciąganych brutalnie na lince holowniczej zmrożonych samochodów nie dziwił zimą już chyba nikogo. Cichym autorem tych wszystkich zimowych scen, odpowiedzialnym za wszystkie zepsute auta, spóźnienia do pracy i domowe napięcia, było zawsze paliwo.
W szczególnie niskich temperaturach letni olej napędowy nie jest w stanie zachować niezbędnych do normalnej jazdy parametrów. Pod wpływem schłodzenia z paliwa wytrącają się zawarte w nim kryształki parafiny, chętnie łączące się w spore płytki. Schładzane długo potrafią tworzyć całe parafinowe siatki wewnątrz zbiorników paliwa. O tym, by tak zmienione paliwo przepłynęło przez coraz liczniejsze w nowoczesnych autach filtry, możemy tylko pomarzyć.
Inżynierowie wszystkich rafinerii zimnych części świata od lat stosują wymyślone specjalne dodatki zwane MDFI, które pomogą ujarzmić krnąbrną parafinę. Tak wzbogacone oleje napędowe stają się paliwami zimowymi. Specjalne receptury magicznych, chemicznych składników pozwalają znacznie zmniejszyć rozmiar i kształty wytrącających się kryształów, tak by przypominały jak najdrobniejsze igiełki, które o wiele łatwiej przepłyną przez skomplikowane filtry. Tak przygotowane paliwo musi spełnić dość restrykcyjne normy CFPP badane w trakcie jednakowego dla wszystkich laboratoryjnego testu przepływu w niskich temperaturach, które ustalono na -20 stopni Celsjusza. Pogoda często jednak nie bywa łaskawa i za nic ma normy ustalone najpierw przez meteorologów, a potem przez twórców nowoczesnych paliw. Im niższe temperatury zapanują na naszych odkrytych parkingach, tym większe prawdopodobieństwo, że nawet te drobne zmodyfikowane igiełki parafiny zaczną się łączyć w większe formy uniemożliwiające swobodny przepływ paliwa.
Podczas długiego postoju kryształki mogą nawet utworzyć jednolitą warstwę, która skutecznie przełoży nasz zimowy urlop o kilka dni.
|
|
| --- |
Z myślą o właśnie takich arktycznych lub po prostu wyjątkowo zimnych dniach tworzy się paliwa takie jak BP ULTIMATE w nowej zimowej wersji. Inżynierowie pracujący na co dzień w brytyjskich laboratoriach opracowali nową formułę specjalnych dodatków, pozwalających zapanować nad parafiną nawet w ekstremalnie niskich temperaturach. W tak zmodyfikowanym paliwie kłopotliwe kryształki przyjmują postać wyjątkowo drobnych igiełek rozmieszczonych w oleju napędowym – co niezwykle istotne – bardzo równomiernie. To wszystko oczywiście uniemożliwia ich grupowanie się i tworzenie większych form, które mogą zablokować przepływ przez najeżone filtrami układy paliwowe.
Skomponowane niejako na nowo paliwo BP ULTIMATE należało oczywiście poddać odpowiednim testom. W specjalnych laboratoryjnych chłodniach mierzono wielokrotnie poprawność przepływu przez ustalone normami CFPP filtry, tyle że w znacznie obniżonych temperaturach. Uzyskany maksymalny wynik zachowania narzuconych norm przepływu przy temperaturze -34 stopni Celsjusza pozwolił na ustalenie gwarancji działania paliwa w temperaturze -30 stopni Celsjusza.
Zimowe nowoczesne paliwo zawiera przy tym w sposób oczywisty całe bogate dziedzictwo rodziny BP ULTIMATE, takie jak wszelkie dodatki czyszczące, pozwalające na utrzymanie układów paliwowych w idealnym stanie, zapewniające optymalną jakość wtrysku i czyszczące silnik z powstałych osadów. Podwyższona do 55 liczba cetanowa poprawia jakość procesu spalania, podnosząc przy tym parametry silnika.
Czasy zmieniły się w mgnieniu oka. Dziś do nowoczesnego auta z silnikiem diesla nie trzeba nikogo przekonywać. Diesel? Tak, poproszę. Tylko ważne gdzie i czym zatankowany.
Maciej Zientarski. Autor programów Pasjonaci i V-Max.