W swoim pierwszym Dakarze Adam Małysz (35 l.) miał jechać spokojnie i ostrożnie, by dotrzeć do mety w Limie. Na razie kierowca RMF Caroline Team trzyma się swojego planu, ale nawet mimo to nie może narzekać na brak atrakcji. - Mało brakowało, a na odcinku specjalnym staranowałaby nas krowa - opowiadał o kolejnej już przygodzie pilot byłego skoczka narciarskiego Rafał Marton (41 l.).
– Wyszła na trasę, do zderzenia brakło pół metra. Udało nam się przejechać obok niej przy prędkości 160 km/h! Na szczęście było trochę czasu na reakcję. Ja myślałem o tym, żeby Adam zahamował, a on przyspieszył. Jak widać była to dobra decyzja, bo jesteśmy na mecie – cieszył się.
O tym, jak poważne konsekwencje konsekwencje może mieć zderzenie z tak dużym zwierzęciem przekonał się tego samego dnia motocyklista Bruno da Costa. Francuz nie zdołał ominąć byka, który stał na środku drogi. Zwierzę nie przeżyło kolizji, a zawodnik trafił do szpitala z uszkodzonym płucem i stłuczoną nerką.
Małysz jedzie na tyle pewnie, że z takich opresji potrafi się ratować. Marton dumny z jego postawy na poniedziałkowym etapie z Santa Rosa do San Rafael pogratulował mu w strefie serwisowej świetnej jazdy.
– Adasia nie można rozpuścić – stwierdził gdy zapytaliśmy go, czy nie jest zbyt dobry dla swojego kierowcy.
– Mogę mu szczerze powiedzieć, że jestem z niego zadowolony. A jestem, bo przejechaliśmy cały odcinek bez najmniejszych problemów. Oczywiście, da się szybciej i moglibyśmy to zrobić. Ale ustaliliśmy, że wolimy swoje tempo. Nie popełniliśmy żadnego błędu, auto jest nietknięte. Ani razu nie musieliśmy się zatrzymywać – chwalił kierowcę, którego od kilku miesięcy uczy jazdy w terenie.
W tym czasie kiedy "Rafanga" prawił komplementy pod jego adresem, Małysz pił wodę i odpoczywał. Kiedy wysiadł z samochodu jego koszulka była prawie cała mokra. Stało się tak mimo, że po przejechaniu mety odcinka specjalnego zdjął górną część kombinezonu i jechał tylko w krótkim rękawku.
– Teraz to już nic, bo to świeża, założona zaraz na mecie koszulka. Tak zgrzałem się tylko na dojeździe do biwaku. Fajnie jest, trzeba tylko przyzwyczaić się do innego wysiłku – skwitował jazdę w temperaturze często przekraczającej 40 stopni. W San Juan i Chilecito, gdzie prowadzą dwa następne etapy ma być tak samo gorąco lub nawet jeszcze cieplej.
Polecamy na fakt.pl:
Blatter załatwił fuchę Lacie