Drogie naprawy
Dotyczy to zwłaszcza aut z silnikami wysokoprężnymi. Na zachodzie Europy nikt nie kupuje oszczędnego diesla do okazjonalnych wyjazdów na działkę, wakacje, czy krótkich dojazdów do pracy. Taki silnik musi w krótkim czasie pokryć znaczną różnicę w cenie względem wersji benzynowej i zapewnić oszczędności. Na niemieckim rynku nie dziwi nikogo, że Opel Vectra C lub inne auto średniej klasy z ropniakiem pod maską w ciągu 4-5 lat pokonuje w prywatnych rękach 300 i więcej tysięcy kilometrów. W nieco mniejszym stopniu problem dotyczy aut z silnikami benzynowymi, które z natury są mniej eksploatowane.
O ile w przypadku silnika zasilanego benzyną cofnięcie licznika o 50-100 tysięcy kilometrów w większości przypadków nie będzie wiązało się z rychłymi awariami, o tyle jednostka wysokoprężna może przysporzyć nam kłopotów. Zużyty układ wtryskowy, turbosprężarka, sprzęgło i dwumasowe koło zamachowe – to wszystko pochłonie nawet kilkanaście tysięcy złotych. O kosztach wymiany zużytych elementów układu jezdnego i naprawach wyeksploatowanych automatycznych skrzyń biegów nie wspominając.