Powypadkowe mity
Wśród zmotoryzowanych łatwo znaleźć osoby, które żywią głęboko zakorzenione i zaskakujące przekonania. Jednym z mitów jest to, że po wypadku samochód może wybuchnąć. Osoby, które się tego obawiają, zwykle rezygnują z udzielenia pomocy lub przeciwnie - starają się jak najszybciej wyciągnąć poszkodowanych z samochodów. Strażacy uspokajają jednak, że wybuch auta jest niezwykłą rzadkością. Rezygnacja z udzielenia pomocy nie ma więc podstaw. Błędem jest również jak najszybsze wyciąganie poszkodowanych z auta. Jeśli nic nie zagraża ich życiu, mają wyczuwalne tętno i drożne drogi oddechowa, a także żadnych ran wymagających szybkiego opatrzenia ze względu na ryzyko wykrwawienia, lepiej ograniczyć się do udzielenia pomocy w miejscu, w którym ich zastaliśmy i monitorowania funkcji życiowych. Nieodpowiednie wyciągnięcie osoby z urazem kręgosłupa, złamaniem czy zakleszczoną stopą może spowodować dalsze obrażenia.
Inny popularny mit dotyczy zachowania po stłuczce. Niektóre osoby uważają, że po zderzeniu zawsze należy zostawić pojazdy na miejscu aż do przyjazdu policji. Przepisy mówią, że nie wolno wykonywać czynności, które mogą utrudnić policji i prokuraturze w określeniu przebiegu zdarzenia i winy kierującego w przypadku tych kolizji, w wyniku których ktoś został ranny lub stracił życie. W przypadku zwykłych stłuczek wystarczy dokumentacja zdjęciowa i auta można przestawić, by umożliwić ruch innym zmotoryzowanym. Co ciekawe, pozostawiania samochodów na miejscu zdarzenia do przybycia policji nawet w razie stłuczki wymagają przepisy niektórych państw, np. Białorusi czy Ukrainy.
Spisanie wspólnego oświadczenia po stłuczce ostatecznie załatwia sprawę? Tak myśli wielu zmotoryzowanych. Prawda jest jednak inna. Jeśli w takim przypadku nie zdecydujemy się na wezwanie policji, wysyłamy oświadczenie ubezpieczycielowi. Ten jednak kontaktuje się ze sprawcą, by potwierdził on spisaną wersję zdarzeń. - Zdarza się, że sprawca naprawia swoje auto w krótkim czasie po kolizji, a następnie wypiera się swojego udziału w zdarzeniu. Na szczęście, w dzisiejszych czasach prawie każdy nosi przy sobie telefon komórkowy, pozwalający na wykonywanie zdjęć, a taki dowód niewątpliwie utrudni ewentualną próbę uchylenia się od odpowiedzialności- mówi Magdalena Sopyła-Rostek z firmy Omega Kancelarie Prawne.
Tomasz Budzik, Wirtualna Polska