Największy polski ubezpieczyciel jest zdania, że ubiegłoroczna strata na polisach komunikacyjnych wcale nie musi zapobiec kolejnej fali obniżek cen. Wojny cenowe o klientów OC mogą powrócić jeszcze w tym roku. Tak twierdzi największy polski ubezpieczyciel.
- Po co najmniej częściowym odrobieniu strat z zeszłego roku mniejsi gracze mogą chcieć na nowo zawalczyć o zwiększenie udziału w rynku - mówi Witold Jaworski, członek zarządu PZU ds. sprzedaży masowej. - Polityka cenowa ubezpieczycieli to trzy kroki do przodu, a później dwa w tył. Firmy mogą szybko zapomnieć o skutkach cenowych bojów sprzed kilku lat i znów chcieć za ich pomocą zwiększyć portfel klientów. Mam nadzieję że przy tak znacznych stratach w 2010 roku pamięć rynku będzie dłuższa.
W 2009 r. ubezpieczyciele wykazali stratę na wyniku technicznym (zebrane składki w stosunku do wypłaconych odszkodowań) w wysokości 1 mld złotych, w 2010 r. było to już 1,3 mld zł.
Przewidywania PZU są o tyle zaskakujące, że już od kilkunastu miesięcy cała branża podnosi stawki i zapowiada dalsze ich windowanie. Jak wyliczyli niedawno analitycy JP Morgan w I kwartale bieżącego roku ceny składek OC wzrosły średnio o 11 procent w stosunku do tego okresu rok wcześniej.
- Ubezpieczenia komunikacyjne w Polsce są nawet kilkakrotnie tańsze niż w krajach Unii Europejskiej. Nie sądzę, aby ktoś chciał powrotu do wyniszczającej rynek i przede wszystkim szkodliwej dla cywilizowania biznesu ubezpieczeniowego wojny cenowej - podkreśla Artur Olech, prezes Generali.
Większość firm jest zgodna, że wyniki ubezpieczeń komunikacyjnych były na tyle złe, że trudno się spodziewać, by ktokolwiek wprowadzał obniżki cen.
- Stawki muszą zbliżać się do poziomów europejskich - mówi Elżbieta Wójcik, wiceprezes Avivy. - Jedyna sytuacja, w której może nastąpić powrót do dużej konkurencji cenowej i znów pojawić się rynek klienta, to zapowiedziane na koniec tego roku wejście do Polski francuskiej Groupamy lub znaczne zwiększenie roli internetowych porównywarek ubezpieczeń. Na razie jednak ich wpływ na rynek jest marginalny i nie sądzę, by zmieniło się to wcześniej niż za dwa, trzy lata - podsumowuje Wójcik.
Dla przykładu - jedna z dwóch największych porównywarek przeprowadza rocznie 2 mln kwotacji. Przy 12 mln pojazdów jeżdżących po polskich drogach to tylko 15 proc. rynku ubezpieczeń. W Wielkiej Brytanii przez porównywarki jest kupowanych 60 proc. ubezpieczeń. Rynek ubezpieczeń direct, który zwiększa korzystanie z porównywarek, zaczął tam jednak działać jeszcze w latach 80 ubiegłego stulecia.
lop\