Tylko dzięki poselskiemu immunitetowi policjanci nie odebrali w sobotę samochodu posłance Samoobrony Zofii Grabczan. Dawna przyjaciółka oskarżyła posłankę o przywłaszczenie auta i ruszyła po nie w asyście funkcjonariuszy. O sprawie pisze "Dziennik Wschodni".
Anna Ł. z Lublina zgłosiła się w sobotę do radzyńskiej komendy. Pokazała dokumenty, z których wynika, że daewoo matiz jest na nią zarejestrowany. Zażądała, aby policja odebrała auto mieszkającej w Radzyniu Podlaskim posłance.
"Złożyła oficjalne zawiadomienie. Nasz patrol pojechał więc z Anną Ł. do domu Zofii G. po samochód. Pani poseł nie wydała pojazdu. Wtedy Anna Ł. formalnie zgłosiła, że parlamentarzystka przywłaszczyła sobie jej auto" - wyjaśnia Dariusz Łukasiak z radzyńskiej policji.
Po stanowczym sprzeciwie pani poseł, funkcjonariusze odstąpili od interwencji. "Nie mogliśmy użyć siły, bo w grę wchodził immunitet" - tłumaczy Łukasiak. "Ale w poniedziałek wystąpimy do prokuratora o zbadanie sprawy" - zapowiada.
Zofia Grabczan twierdzi tymczasem, że auto należy do niej. "Jestem zszokowana. Annę znam od kilku lat. Chciała wyłudzić ode mnie pieniądze za samochód. Dla pieniędzy wszystko się zrobi. Jest to też sprawa polityczna. Cóż, nawet najbliżsi zdradzają" - mówi tajemniczo posłanka "Samoobrony". Dodaje, że sprawą zajmują się jej prawnicy. "W poniedziałek złożą doniesienie do prokuratury na Annę Ł. Zarzut: próba wyłudzenia pieniędzy" - zapowiada Grabczan.
W oświadczeniach majątkowych za 2005 i 2006 rok złożonych w Sejmie, w rubryce "Składniki mienia ruchomego" Grabczan napisała "nie dotyczy". Prawdopodobnie dlatego, że trzeba tam wpisywać samochody, których wartość przekracza 10 tys. zł. Sporny matiz - według Anny Ł. - jest wart 6 tys. zł - informuje "Dziennik Wschodni". (PAP)