Automatyczne skrzynie biegów, których lepiej unikać
Większość kierowców decydujących się na zakup fabrycznie nowego samochodu, nawet przez chwilę nie zastanawia się nad kosztami ewentualnych napraw występujących po kilku latach użytkowania. Zupełnie inaczej do tej kwestii podchodzą zmotoryzowani szukający auta na rynku wtórnym. W ich przypadku kluczowym kryterium jest trwałość i koszty utrzymania upatrzonego modelu oraz wersji silnikowej. Wybierając samochód z drugiej ręki, Polacy coraz częściej i chętniej decydują się także na odrobinę wygody w postaci automatycznej skrzyni biegów. Całkowity relaks podczas jazdy zarówno w miejskich korkach, jak i w trasie, przyciąga rzesze zainteresowanych.
Wydawać by się mogło, że zdążyliśmy już zapomnieć o stereotypie sugerującym unikać automatów z uwagi na zwiększone zużycie paliwa, pogorszone osiągi, tudzież wzmożoną awaryjność. Producenci automatycznych skrzyń biegów w większości przypadków wyeliminowali irytujące problemy, czyniąc zeń mechanizmy godne zainteresowania. Niemniej, nadal na rynku zdarzają się urządzenia nie grzeszące wytrzymałością, których reanimacja pochłania zatrważające kwoty. Sprawdźmy zatem, których popularnych automatów lepiej unikać - dla własnego dobra.
Multitronic
Przeszło dekadę temu inżynierowie z Audi postanowili zaoferować swojej klienteli, jak wówczas sądzili, idealne rozwiązanie – skrzynię biegów, której obce są wszelkie przywary klasycznych konstrukcji – szarpanie, powolna reakcja na ruch pedału gazu, czy wyraźne pogorszenie osiągów. Postawiono na skrzynię CVT, czyli bezstopniowy mechanizm, charakterystyką pracy łudząco podobny do swego skuterowego odpowiednika. Podczas przyspieszania silnik wchodzi na wysokie obroty, które utrzymywane są aż do momentu osiągnięcia zadanej szybkości. W teorii ma to zapewnić maksymalne wykorzystanie potencjału jednostki napędowej, w praktyce okazuje się nad wyraz irytujące. Na szczęście, istnieje opcja ręcznego sterowania przekładnią poprzez wybieranie jednego z sześciu wirtualnych biegów.
Bezstopniowy automat Audi – Multitronic, montowany był w modelach A4 B6 oraz A6 C5 i C6, nie spotkamy go jednak w wersjach wyposażonych w stały napęd na cztery koła Quattro, jak i kabrioletach. W pozostałych wariantach z łatwością możemy pomylić go z relatywnie trwałym Tiptronikiem. Niestety, legendarna jakość produktów z logo Audi nie ma odzwierciedlenia w trwałości skrzyni Multitronic. Wedle specjalistów na co dzień zajmujących się ich reanimacją, poważne awarie pojawiają się już po niespełna 100 tysiącach kilometrów. Sterownik skrzyni dosyć jasno sygnalizuje użytkownikowi zbliżającą się katastrofę.
Pierwszymi objawami zazwyczaj jest nierównomierna praca wzbogacona szarpnięciami. Dopiero później na desce rozdzielczej zapalają się wszystkie litery P, R, N, D oznaczające drobną usterkę. Prawdziwym powodem do paniki jest natomiast ukazanie się czerwonego prostokąta – wówczas jak najszybciej powinniśmy oddać auto w ręce mechanika. Na domiar złego, ceny napraw skrzyni Multitronic nie należą do niskich, często rachunki przekraczają 7-10 tysięcy złotych.
Selespeed
W 1999 roku inżynierowie Fiata pokazali światu z pozoru genialne rozwiązanie – automatyczną przekładnię, która w istocie jest jedynie sterowaną elektrohydraulicznie skrzynią manualną. Selespeed lub Easytronic w nomenklaturze Opla, otrzymał hydrauliczny mechanizm, który sam wciskał sprzęgło i wyrzucał kolejne przełożenia. Wystarczyło, aby kierowca ruszył lewarkiem, wcisnął przycisk na kierownicy lub użył łopatek – wówczas wspomniana hydraulika robiła wszystko samoczynnie. Problem jednak w tym, że Selespeed stanowczo za często zacina się na jednym z biegów. Zdaniem kierowców, jednym ze sposobów jest wyłączenie i ponowne uruchomienie silnika, zaś jeśli taki zabieg nie przynosi rezultatu, pozostaje nam tylko wizyta w serwisie. Sporym wyzwaniem jest sama wymiana sprzęgła, gdyż wymaga późniejszej kalibracji całego urządzenia z wykorzystaniem specjalistycznej wiedzy. Warto wspomnieć, że kosztujący 5 tysięcy złotych moduł elektrohydrauliczny nie podlega naprawie.
Klasyczne rozwiązania
Równie wiele nieprzyjemności spotka nas podczas użytkowania leciwych automatów innych marek premium. Sporą wpadką jakościową w wykonaniu BMW było montowanie automatycznych skrzyń biegów autorstwa General Motors do serii 3 E46. Przekładnia nawet w przeddzień awarii potrafi spisywać się perfekcyjnie, nie zdradzając jakichkolwiek objawów zbliżającej się agonii. Niestety, usterki zdarzają się dosyć często – naprawa pochłania zazwyczaj do 1000 złotych.
Na większe inwestycje muszą przygotować się użytkownicy Volvo wyposażonych w automaty. Borykają się one z szeregiem problemów, skutecznie drenujących kieszeń kierowcy. Zwłaszcza w przypadku egzemplarzy z większym przebiegiem, mamy niemal gwarancję sporych wydatków. Lawina kłopotów rozpoczyna się nawet po 150 tysiącach kilometrów, wówczas skrzynia szarpie, blokuje się na jednym z biegów oraz z opóźnieniem reaguje na komendy użytkownika. Wysokie ceny części zamiennych, wespół ze skomplikowaną budową automatów Volvo oznaczają duże wydatki na naprawy. Przywrócenie pełni sprawności z łatwością przekroczy 5-10 tysięcy złotych.
Przymierzając się do zakupu używanego auta z automatem musimy mieć na uwadze wyższe koszty serwisowe względem tradycyjnej przekładni – i to bez względu na producenta. Błędy konstrukcyjne, niewłaściwe materiały wykończeniowe lub niefachowa obsługa potrafią przyczynić się do powstania poważnych awarii pochłaniających tysiące złotych. Oczywiście – także inne automatyczne konstrukcje z czasem będą wymagać interwencji fachowca.
Piotr Mokwiński, moto.wp.pl
sj