Audi A6 3.0 TDI: cena luksusu
Ile kosztuje dziś luksusowe auto i czy używane zawsze znaczy gorsze? By odpowiedzieć na to pytanie, do testu potrzebne były dwa te same modele, będące synonimem wygody, bezpieczeństwa i nowoczesności. Różnica jest tylko jedna i dotyczy wieku.
Wybór nie był prosty, w końcu jednak decyzja padła na Audi A6 z mocnymi silnikami wysokoprężnymi. Opowieść o modelu A6, następcy popularnych serii 100/200, wydaje się zbędna, zwłaszcza w Polsce. Powiedzmy tylko, że dostępne są generacje 4 generacje, a C4 - następca Audi 100/200 (właściwie mocny lifting "setki") zapoczątkował serię A6.
Rok 1997 był przełomowy dla marki z Ingolstadt. Pojawiła się następna generacja A6, czyli C5 - auto, które zrobiło piorunujące wrażenie w klasie wyższej i do dziś postrzegane jest jako najbardziej przełomowe wśród "A-szóstek". W 2004 świat ujrzał generację C6, którą reprezentuje nasza niebieska testówka. Rywalizować będzie ona z najnowszym, naszpikowanym elektroniką przedstawicielem swojego gatunku - C7. Najnowsze A6 premierę miało w 2011 roku. Różnica 6 lat wydaje się idealną, gdyż nie ma mowy o mocnym zacofaniu technologicznym starego względem nowego.
Patrząc z zewnątrz na oba samochody nie ma złudzeń, że mamy do czynienia z Audi. W oczy rzuca się duży grill, ale przede wszystkim garbata linia dachu zapoczątkowana przez A4 B5 i A6 C5 oraz charakterystyczne wąskie okna. Głównymi różnicami z przodu jest kształt i budowa przednich reflektorów. W C6 wykorzystano biksenonowe żarówki oświetlenia, natomiast nowe C7 ma już dynamicznie dostosowujące się do warunków na drodze światła, zbudowane w technologii LED (wymagają dopłaty 9 500 zł).
Wyraźnie różni się też kształt tylnej części nadwozia, choć nowy styl Audi nie musi przypaść do gustu. Subiektywnie najnowsze A6 wydaje się bardziej sportowe, agresywne i lżejsze. Mimo to generacja C6 nie wygląda staro, nawet na tle następcy - ponadczasowość typowa dla Audi pozwala dłużej być w formie.
Gdy zasiądziemy we wnętrzu najnowszego Audi, oczom ukazuje się masywna deska rozdzielcza z elementami z prawdziwego drewna i miłymi w dotyku materiałami. Ogólne poczucie luksusu potęguje jeszcze jasna tapicerka foteli. O tym, że to nowoczesne auto, na pewno uświadomi nas wysuwany z deski rozdzielczej ekran systemu MMI.
Tablica przyrządów obecnie przypomina tę stosowaną w poprzednich BMW i trochę przytłacza. Być może poprzednik wyglądał w środku odrobinę mniej luksusowo, jednak projekt wnętrza był bardziej stworzony "dla kierowcy". Jakość materiałów i dbałość o detale robi wrażenie w przypadku obu generacji.
Fotele w obydwu generacjach są bardzo wygodne i obito je delikatną skórą. Dodatkowo w testowanym C7 wyposażono je w opcjonalne wysuwane podparcie pod uda. Najważniejsze jednak, że pozycja za kierownicą w obu autach jest świetna, co oznacza, że po kilkuset kilometrach podróży wysiądziemy z nich wypoczęci i w znakomitej formie.
Obie generacje A6 oferują właściwie tyle samo miejsca, podobne są też bagażniki (C6 - 546 l, C7 - 530 l). Najnowszemu A6 wytknąć trzeba jednak zastosowanie zwykłych zawiasów do otwierania klapy bagażnika, które ograniczają jego szerokość. Jest to o tyle dziwne, że we wcześniejszej generacji rozwiązano to zdecydowanie lepiej.
Nie będę przynudzał o bogactwie wyposażenia, wskażę więc jedynie ciekawostki i różnice. Interesujący wydaje się touchpad (dopłata 21 290 zł!), służący do uproszczonej obsługi MMI - ułatwia np. wpisywanie adresu do nawigacji albo wybór stacji radiowej. Trafnie czyta nawet niedokończone litery i jest to godne pochwały. W poprzedniku do sterowania służyło jedynie duże pokrętło, co czasem bywało kłopotliwe i mało funkcjonalne.
Zrezygnowano z otwierania schowka przyciskiem - to rozwiązanie bywało awaryjne w modelu C6. Łatwiej też wkładać płyty CD/DVD (na konsoli centralnej zamiast do zmieniarki w schowku). Zadziwiająco leniwie działa natomiast roleta tylnej szyby - w poprzedniku było zdecydowanie sprawniej.
Więcej różnic znajdziemy w systemie MMI. Warto np. zaprzyjaźnić się z systemem Audi Drive Select, ponieważ pozwala dostosować większość ustawień samochodu do preferencji kierowcy. Możemy zmienić tryb działania układu kierowniczego, silnika, skrzyni, a nawet świateł i napięcia wstępnego pasów bezpieczeństwa. Po kilku minutach zabawy ustawieniami mam wrażenie, że najlepiej skorzystać z trybu automatic.
By uruchomić silnik w poprzedniku wykorzystujemy klasycznie kluczyk. Nowe A6 można "odpalić" za pomocą systemu key-less - przyciskiem, z kluczykiem schowanym w kieszeni. Problemem tego rozwiązania, jest możliwość odjechania bez obecności kluczyka w samochodzie.
Dyskusyjny może być też system Start/Stop, zastosowany w nowym modelu z Ingolstadt. O ile podczas spokojnej jazdy w mieście, jego działanie jest w jakimś stopniu uzasadnione, o tyle powinien być automatycznie dezaktywowany podczas uruchomienia trybu dynamic. Producent zapewnia, że nie ma to większego wpływu na żywotność turbiny, ale w dłuższym okresie użytkowania na pewno nie jest to bez znaczenia.
Obie "A-szóstki" wyposażono w tę samą jednostkę napędową i za pomocą automatycznych skrzyń biegów, połączono z napędem quattro. Tu również kryją się olbrzymie zmiany, o których grzechem byłoby nie wspomnieć. O ile konstrukcja silnika w dużej mierze jest podobna (kolejna ewolucja popularnego turbodiesla Audi/VW) i na papierze różni się raptem 21 końmi mocy, o tyle w najnowszej generacji Audi zastosowało bardzo sprawnie działającą, dwusprzęgłową skrzynię automatyczną s-tronic, bez zbędnych szarpnięć żonglującą biegami.
Obecny napęd quattro z najnowszą generacją układu różnicowego Torsen pozwala sprawnie rozdzielać moc pomiędzy kołami. Podczas jazdy odczujemy to głównie poprzez lepszy start i bardziej energiczną reakcję na dodanie gazu. Poprzednik, wyposażony w zwykły automat, jest naprawdę dobry, ale brakuje mu tej gładkości zmiany biegów i szybkości reakcji. A6 z 2011 roku od 0 do 100 km/h przyspiesza w 6,1 sekundy, osiągając maksymalnie 250 km/h. Poprzedniej generacji zajmuje to odpowiednio 7,3 s i 243 km/h.
Producent dba również o oszczędność paliwa, sięgającą aż do 19 proc., lecz czy wydając tyle na samochód, obchodzi nas oszczędność paliwa na poziomie półtora litra na 100 km? Dla porządku jednak warto wspomnieć, że obecne A6 spaliło średnio w czasie testu 8,1, a poprzednik 9,2 litra na 100 km. Poza skrzynią biegów, wpływ na lepsze osiągi i zużycie paliwa ma na pewno niższa masa nowego A6 - lżejszego o ponad 100 kg.
Oba auta podczas jazdy sprawują się wyśmienicie, a zawieszenia i układy kierownicze pozwalają na więcej niż przewidują przepisy. Nie ma mowy o nadmiernej podsterowności, z jakiej słynął model C5. Testowane modele prowadzą się neutralnie, będąc podsterowne dopiero w skrajnych przypadkach. Oba auta są naprawdę szybkie, umożliwiając sprawne poruszanie się w każdych warunkach i trudno wykazać jakieś znaczące różnice - nowe C7 jest po prostu trochę bardziej zwinne, ma zdecydowanie lepszą skrzynię biegów i czuć jego mniejszą masę.
Jazda autem klasy wyższej to nie tylko osiągi silnika i skrzyni, ale i komfort podróżowania. Z nierównościami lepiej radzi sobie używane Audi, wyposażone w pneumatyczne zawieszenie, które niestety pracuje głośniej. Jest to też dość awaryjne rozwiązanie, a części zamienne nie należą do najtańszych.
Audi bardzo ceni sobie swoje wyroby. A6 3.0 TDI w wersji podstawowej kosztuje ok. 240 tys. zł, ale każdy chciałby, aby jego auto było chociaż trochę indywidualne, zwłaszcza za te pieniądze. Jeśli więc doposażymy je tak, jak w prezentowanej wersji testowej (wszystkie możliwe dodatki poza ogrzewaniem postojowym i pneumatycznym zawieszeniem), jego cena wyniesie bagatela niemal 350 tys. zł! Co ciekawe, niebieski egzemplarz poprzedniej generacji, wyjeżdżając z salonu 6 lat temu, kosztował ok. 270 tysięcy. Po 6 latach i przebyciu dystansu 155 tys. km, jego wartość spadła do bardziej przystępnych 65 tys.
Podsumowanie
And the winner is... używane A6. O ile najnowsze A6 jest absolutnie fenomenalnym samochodem, który może być nawet naszym przenośnym kinem domowym z 14 głośnikami i odtwarzaczem filmów DVD, o tyle wydanie 350 tys. zł na 245-konne audi A6 z silnikiem Diesla jest mocno dyskusyjne. Problemem tego auta jest głównie to, że bogactwo jego opcji i ich ceny zawyżają znacznie koszt całości i zasłaniają obraz auta - to nadal jest "tylko" A6. W salonie Audi znajdziemy choćby model A7, który może nie będzie tak bogato wyposażony, ale jest zdecydowanie bardziej prestiżowy, a przecież o to też chodzi nabywcom samochodów klasy premium.
Wiktor Holak
sj