Trwa ładowanie...

Brytyjczycy pojadą szybciej na autostradach. Zmiany w limitach nie muszą oznaczać ograniczeń

Minister transportu Wielkiej Brytanii chce podniesienia limitu prędkości na autostradach. To działanie idące pod prąd współczesnym trendom. Może jednak to one są mylne, a nie decyzje brytyjskiego ministra?

Brytyjczycy pojadą szybciej na autostradach. Zmiany w limitach nie muszą oznaczać ograniczeńŹródło: East News, fot: GERARD/REPORTER
d21aq3c
d21aq3c

Uproszczone myślenie

Jednym z najpopularniejszych motoryzacyjnych mitów jest bezpośrednie i bezwarunkowe wiązanie rozwijanej prędkości z ryzykiem wystąpienia wypadku. Prowadzi to do wprowadzania niższych limitów prędkości niezależnie od okoliczności. Tak właśnie jest w przypadku Wielkiej Brytanii. Obowiązuje tam restrykcyjny limit prędkości na autostradach, wynoszący 70 mil na godzinę, czyli 113 km/h. Brytyjskiemu ministrowi transportu wydaje się on zbyt niski. I słusznie.

Ograniczenie zostało wprowadzone w 1964 r. jako reakcja na serię tragicznych wypadków we mgle na drogach o najwyższych klasach jakości. W 1973 r., w wyniku kryzysu paliwowego, brytyjski rząd wprowadził ograniczenie prędkości do 50 mil na godzinę (80 km/h) na wszystkich drogach, by zmniejszyć zapotrzebowanie na paliwo w sektorze transportu. Z czasem w przypadku autostrad limit podniesiono do obowiązującej aktualnie wartości 70 mil na godzinę. Dziś to - nie licząc Cypru i Malty - najbardziej restrykcyjne ograniczenie w Europie. To jednak może się zmienić.

Brytyjski minister proponuje, by podnieść autostradowy limit do 80 mil na godzinę, czyli niespełna 130 km/h. Nie oznacza to, że politykowi nie zależy na bezpieczeństwie obywateli. Po prostu doskonale wie, że zmiana nie wpłynie na liczbę wypadków. W 2008 r. brytyjska policja z rozwijaniem nadmiernej prędkości wiązała jedynie 14 proc. zdarzeń drogowych. Odsetek ten dotyczy wszystkich dróg, a nie tylko autostrad. Dla porównania, polska policja w 2017 r. winiła nadmierną prędkość za powstanie 24 proc. wypadków. Różnica ta częściowo może się brać z niższego szacunku względem prawa, ale w części jest również wynikiem uproszczonego spojrzenia na przyczyny wypadków.

Prędkość subiektywna

Walka z nadmierną prędkością na autostradach nie ma większego sensu. Owszem, są odcinki, na których dodatkowe limity spełniają pozytywną rolę. Zazwyczaj jednak kierowcy sami decydują się na wolniejszą jazdę. W Polsce limit prędkości na autostradach wynosi 140 km/h. Tak naprawdę jednak wystarczy jechać dokładnie tyle, by wyprzedzić mniej więcej połowę przemieszczających się autostradą samochodów. Wielu zmotoryzowanych jedzie wolniej po prostu dlatego, że powyżej 100 km/h wraz ze wzrostem prędkości drastycznie podnosi się spalanie.

d21aq3c

Gdybyśmy mieli bezkrytycznie wierzyć w powtarzane od lat formuły o prędkości i wypadkach, to Niemcy, gdzie na autostradach nie ma generalnego limitu prędkości, byłyby w gronie najbardziej niebezpiecznych państw. Jest jednak inaczej. W 2017 r. na milion mieszkańców Niemiec w wypadkach drogowych zginęło 38 osób. W Polsce liczba ta wyniosła 75. Podczas jazdy na autostradach ogromne zagrożenie powoduje jazda ze zbyt małym odstępem od poprzedzającego pojazdu oraz zmęczenie.

Zupełnie inaczej rzecz ma się na drogach o niższych kategoriach, gdzie samochody dzielą przestrzeń z pieszymi czy rowerzystami. Znacznie większa liczba czynników ryzyka sprawia, że do prędkości na drogach jednojezdniowych czy w miastach nie da się podejść z pobłażliwością. Od dwóch dni Polska żyje tragicznym wypadkiem, do którego na Słowacji doprowadzili nasi rodacy w sportowych samochodach. Przyczyną wypadku nie była tam prędkość sama w sobie, ale rozwijanie jej tam, gdzie absolutnie nie wolno było tego robić i wyprzedzanie w miejscu, gdzie było to zakazane.

Niestety, wielu kierowcom brakuje relatywistycznego podejścia do kwestii bezpiecznej prędkości. Tacy zmotoryzowani uznają, że bezpieczna prędkość to taka, przy której samochód utrzyma się na drodze. Nie biorą pod uwagę niespodziewanego pojawienia się pieszego czy rowerzysty wyjeżdżającego z przecznicy. Nie kalkulują, że któryś z uczestników ruchu może popełnić błąd, na który przy wysokiej prędkości nie będziemy w stanie zareagować.

Podniesienie limitu prędkości na brytyjskich autostradach nie będzie błędem, ponieważ to specyficzna kategoria drogi. Można postawić tezę, że nawet zniesienie jakichkolwiek ograniczeń na takich drogach nie wpłynęłoby negatywnie na bezpieczeństwo, o ile jednocześnie policja ścisłą kontrolą objęłaby odstępy pomiędzy pojazdami i sygnalizowanie swoich zamiarów. Jest to technicznie możliwe. Potrafią to nawet ręczne mierniki prędkości kupione przez polskich mundurowych w 2017 r.

d21aq3c

Prędkość należy jednak ściśle kontrolować w terenie zabudowanym i w miastach. Jak pokazują doświadczenia z USA, dobrym krokiem byłoby nawet obniżenie limitu prędkości na takich drogach. W Bostonie zmieniono ograniczenie z 30 mil na godzinę (48 km/h) do 25 mil na godzinę (40 km/h). W efekcie liczba osób jadących szybciej niż 35 mil na godzinę (56 km/h) spadła aż o 29 proc., a liczba osób przekraczających prędkość 30 mil na godzinę spadła o niespełna 9 proc. Dlaczego to takie ważne? Pieszy uderzony przez samochód z prędkością 50 km/h ma tylko 20 proc. szans na przeżycie. Jeśli do wypadku dojdzie przy prędkości 30 km/h, wzrastają one aż do 90 proc.

Tragiczne wypadki sprawiają, że wiele osób buntuje się, chce coś zmienić. Jeśli chcemy poprawić bezpieczeństwo na drogach, zwolnijmy tam, gdzie wymaga tego rozsądek. Nie na autostradach.

d21aq3c
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d21aq3c
Więcej tematów