Władze wielu gmin i prowincji we Włoszech zakupiły fotoradary, które nie spełniają norm ministerstwa transportu, nie mają homologacji i uważane są wręcz za niebezpieczne. Apele resortu o ich natychmiastowe usunięcie nie przynoszą rezultatu.
Sporne urządzenia to ogromne, najczęściej pomarańczowe kontenery stojące przy lokalnych drogach i na ulicach miasteczek. Media i organizacje obrony praw konsumentów zauważają, że fotoradary, znacznie różniące się wyglądem od tych dopuszczonych do użytku przez ministerstwo transportu, wyrastają wszędzie jak grzyby po deszczu mimo, że w świetle przepisów są nielegalne.
Lokalne władze, które postanowiły poprawić swoje budżety dzięki wpływom z mandatów, całkowicie ignorują kolejne ministerialne ostrzeżenia i apele o demontaż wielkich kolorowych puszek. Bez odpowiedzi pozostają argumenty, że nie spełniają one żadnych norm bezpieczeństwa i jako takie nie mają szans na homologację.
Zdaniem ekspertów kontenery są wręcz groźnymi przeszkodami. Ludzie o tym wiedzą, władze prowincji i gmin nie przyjmują tego do wiadomości - tak media podsumowują spór o zawalidrogi. W dwóch przypadkach uznano je za przyczynę śmiertelnych wypadków drogowych. W rejonie miast Alessandria oraz Bergamo zginęło dwóch motocyklistów, którzy wpadli na stojące na poboczu fotoradary.
Prasa podkreśla, że skuteczna może się okazać dopiero interwencja wymiaru sprawiedliwości. Przedstawiciele władz miast i miasteczek, którzy kupili urządzenia, mogą odpowiedzieć przed sądem za narażenie skarbu państwa na straty. Za takie uznano zakup monstrualnych aparatów w cenie od 2 do 5 000 euro mimo, że są one uważane za nielegalne.