Jak podała Inspekcja Transportu Drogowego, mimo wzrostu liczby fotoradarów, spadła liczba zdjęć robionych przez poszczególne urządzenia - w niektórych miejscach nawet o połowę. Jak to możliwe? Przede wszystkim nowe fotoradary mają żółte obudowy, dzięki czemu są z daleka widoczne. Do takiego stanu rzeczy przyczynił się też wzrost zainteresowania urządzeniami i aplikacjami informującymi o fotoradarach.
Pojawianie się coraz większej liczby urządzeń fotografujących sprawiło, że wielu kierowców ruszyło na poszukiwania sprzętu pomocniczego. O większym zainteresowaniu CB radiami - średnio o 20 proc. niż wcześniej - informowali w styczniu operatorzy porównywarki cen Nokaut. Wiele wskazuje więc na to, że w 2013 r., podobnie jak rok wcześniej, ministrowi Rostowskiemu nie uda się wypełnić budżetu pieniędzmi z mandatów w takim stopniu, jak zostało to zaplanowane.
Z drugiej strony testowany jest już kolejny, skuteczniejszy sposób na zbyt szybkich kierowców - odcinkowy pomiar prędkości. Polega on na sprawdzaniu średniej prędkości na danym odcinku drogi. Fotoradar rejestruje prędkość pojazdu wjeżdżającego na pomiarowy fragment i wyjeżdżającego z niego, a następnie przelicza, jak szybko kierowca poruszał się na tym odcinku. Jeżeli prędkość jest wyższa niż dozwolona, kierowca zostaje ukarany mandatem. Obecnie odcinkowy pomiar prędkości jest testowany w okolicach Bydgoszczy, a docelowo ma się pojawić w 29 miejscach w Polsce.
Jak się okazuje, na to rozwiązanie również są już sposoby. Wiele osób zamierza tak planować dłuższe podróże, żeby pomiędzy początkiem a końcem takiego odcinka zrobić sobie postój. Producenci aplikacji na smartfony również są już przygotowani. Gotowe są już programy - na przykład NaviExpert, które będą informować kierowców o wjechaniu na odcinek objęty kontrolą i zbliżaniu się do jego końca. Na razie nie wiadomo jeszcze, gdzie dokładnie wyznaczone zostaną odcinki pomiaru. Gdy jednak zostanie to ujawnione przez GITD, producenci oprogramowania z pewnością szybko uzupełnią tę lukę.
Źródło: NaviExpert
tb/