W polskich miastach dość powszechnym widokiem jest autobus bezskutecznie próbujący wyjechać z zatoczki. Kierowcy muszą pamiętać, że za egoizm i bezmyślność na drodze trzeba jednak płacić.
Jazda po mieście może przypominać czasem walkę o przetrwanie. Korki, nierówne drogi i przedłużające się oczekiwanie na zielone - poziom stresu i frustracji rośnie. Wraz z nimi zwiększa się skłonność do ryzykownych i nieuprzejmych zachowań. Zmotoryzowanie powinni pamiętać, że umożliwienie autobusowi zjazd z zatoczki i włączenie do ruchu jest obowiązkiem, a nie aktem dobrej woli. Mówi o tym Kodeks Drogowy.
Kierowca może uczynić zadość swoim obowiązkom kiedy widzi, że autobus (na obszarze zabudowanym) włączy kierunkowskaz i szykuje się do zjazdu z wysepki. Prowadzący powinien wtedy zmniejszyć prędkość i (jeśli zajdzie potrzeba) także zatrzymać swój pojazd, aby umożliwić autobusowi wykonanie manewru. Prawo nakłada też pewne obowiązki na kierowcę autobusu - przed wjazdem na jezdnię czy zmianą pasa ruchu musi on upewnić się, że nie spowoduje to zagrożenie bezpieczeństwa ruchu drogowego. Za nieumożliwienie autobusowi włączenia się do ruchu lub zmiany pasa kierowca musi liczyć się z 200-złotowym mandatem.
Innym przewinieniem zmotoryzowanych jest blokowanie torów tramwajowych. Takie zachowanie nie tylko paraliżuje ruch ale prowadzi też do zagrożenia bezpieczeństwa na drodze. Kara za takie zachowanie może dojść do 500 zł, do czego trzeba doliczyć koszt odholowania samochodu (ok. 500 zł), kolejny mandat za nieprawidłowe parkowanie (100 zł) oraz ewentualną konieczność zapłaty odszkodowania za zablokowanie ruchu tramwajów. Aby tego uniknąć warto upewnić się, czy nasz pojazd stoi minimum 1 metr od torowiska.
Źródło: korkowo.pl
ll/moto.wp.pl
Zobacz: Kodeks drogowy 2013