To najbardziej bezsensowne wyposażenie aut
Czasem wygląda na to, że niektórzy producenci chcą nas uszczęśliwić na siłę. Niektóre elementy wyposażenia są bowiem zbędne - szczególnie w polskich warunkach. Naszym zdaniem na rynku jest przynajmniej 10 przykładów takich gadżetów. Zgadzacie się z naszymi propozycjami?
Nasze zestawienie zaczynamy od schowków umieszczonych po lewej stronie kierownicy – oczywiście mowa o autach przystosowanych do ruchu prawostronnego. Możemy się z tym spotkać zarówno w modelach starych jak i nowych. Na zdjęciu powyżej pokazujemy taki schowek zamontowany w nowej Skodzie Octavii. Warto jednak zauważyć, że w akurat tym przypadku taki schowek wygląda na całkiem w porządku i z powodzeniem można z niego skorzystać. W niektórych autach umiejscowiony jest jednak tak nisko i jest na tyle płytki, że trudno znaleźć dla niego jakiekolwiek zastosowanie.
Z pewnością producenci wprowadzając aktywny tempomat byli dumni. Rzeczywiście – takie rozwiązanie wydawać by się mogło jest świetne. Samochód korzysta z zamontowanego radaru, który skanuje to, co dzieje się przed nami. Jeśli zauważy, że zbliżamy się do jakiegoś pojazdu, zwolni. Jeśli nasz pas się oczyści – przyspieszy. Niestety w polskiej rzeczywistości nie wygląda to tak kolorowo. Na wielu drogach różnice prędkości i ruch są na tyle duże, że jazda z aktywnym tempomatem skutecznie zmniejsza płynność naszej jazdy.
Najlepszym przykładem jest sytuacja na drodze ekspresowej czy autostradzie, w której w zasięgu naszego radaru znajduje się wolniej jadące auto, a na lewym pasie panuje nieco większy ruch. Nasz samochód sam zwalnia. Planujemy zatem manewr wyprzedzania i nie chcemy przy tym dotykać żadnego z pedałów. Niestety okazuje się, że po zmianie pasa na lewy komputer zbyt leniwie rozpędza nasz samochód. W przypadku gdyby kierowca w pełni kontrolował sytuację, manewr ten zostałby z pewnością wykonany bardziej zdecydowanie. Tak więc aktywny tempomat sprawdza się jedynie na niezbyt ruchliwych trasach i na drogach, gdzie kierowcy podróżują z podobną prędkością.
Automatycznie włączające się wycieraczki to kolejny gadżet, z którego producenci są pewnie dumni. Niestety najczęściej nie działa to tak jak trzeba. Po pierwsze w wielu autach te automatyczne wycieraczki trzeba najpierw włączyć (po każdym uruchomieniu samochodu), a po drugie i tak w większości przypadków w czasie jazdy zmieniamy ich czułość. Niejednokrotnie bowiem zdarza się, że pada mżawka, a wycieraczki pracują na pełnych obrotach. Tak więc paradoksalnie wykonujemy praktycznie te same czynności co w przypadku zwykłych wycieraczek.
Czujniki parkowania są świetne. Wie o tym każdy, kto choć raz korzystał z nich w dużym aucie. Umożliwiają precyzyjniejsze cofanie, a jeśli nasz samochód ma je również z przodu, łatwiej będzie uniknąć zarysowania. Dziwi jednak dobór tego, w jakich autach te czujniki się pojawiają, a w jakich nie. Przykładowo nie ma ich wielki Jeep Wrangler, którego parkowanie może przysporzyć pewnych problemów (choć tak naprawdę nie jest z tym źle). W takie czujniki są już jednak wyposażone niektóre wersje takich aut jak choćby Skoda Citigo, Volkswagen Up! czy Seat Mii. Kamery cofania w Toyocie Aygo nie skomentujemy. Parkowanie tak niewielkimi samochodami to bułka z masłem - nawet dla niedoświadczonego kierowcy. Ten gadżet jest zatem w tym przypadku wyrzuceniem pieniędzy w błoto.
Czas na nieco wyższą klasę. Z pewnością niewiele osób zwróciło na to uwagę, ale Bentley Continental jest wyposażony w telefon. Kiedyś coś takiego robiło wrażenie – posiadanie auta z tym gadżetem to było coś. Teraz niestety to przeżytek i aż dziw bierze, że coś takiego jest w samochodzie tak wysokiej klasy. Jedyny plusem jest brak kabla. Trzeba jednak pamiętać, że w ruchu drogowym rozmawianie przez takie urządzenie jest zabronione. Istnienie tego telefonu uzasadnić można tylko w jeden sposób – korzystając z niego mógłby prowadzić rozmowę ktoś siedzący na fotelu pasażera. W innym przypadku jest to bezsensowne rozwiązanie.
Podgrzewana kierownica – brzmi świetnie na papierze. Takie rozwiązanie ma pomóc zimą, kiedy do auta wsiadamy zmarznięci. Niestety wbrew pozorom wcale nie jest to takie świetne. Zacznijmy od tego, że najczęściej nie rozgrzewa się cały wieniec kierownicy, a tylko stosunkowo niewielki wycinek. Do tego mamy nieprzyjemne uczucie związane z naprawdę ciepłym wnętrzem dłoni, ale lodowatą drugą stroną. Część osób zapewne powie, że przecież można założyć rękawiczki. To niestety nie jest dobry pomysł, ponieważ kierownica nie grzeje na tyle mocno, żeby wystarczająco dużo ciepła przebiło się przez materiał. Podgrzewaną kierownicę uznajemy zatem za zbędny wynalazek.
Komputer rzadko kiedy potrafi zrozumieć człowieka. Przekonujemy się o tym dobitnie podczas korzystania ze sterowania głosowego. Urządzenie ma z reguły duże problemy z tym aby poprawnie wywnioskować o co nam chodzi. Nie bez znaczenia pozostaje też najczęściej brak polskiej wersji językowej. Z kolei korzystając przykładowo z brytyjskiej można się nieźle namęczyć – nasz akcent w większości przypadków pozostawia wiele do życzenia. Z resztą nie ma się co oszukiwać – nawet rodowici Brytyjczycy z pewnością w niejednym przypadku mieliby problem z dogadaniem się z komputerem. Nie wspominając już o tym, że sprawdzenie tego czy poprawnie wykonano polecenie i czy dzwonimy do właściwej osoby niejednokrotnie pochłania więcej uwagi niż złamanie przepisu (czego nie popieramy!) i zrobienie tego z poziomu telefonu komórkowego.
Bezkluczykowy dostęp czyli możliwość otwarcia samochodu i odpalenia go bez konieczności wyjmowania kluczyka z kieszeni czy torebki to nic nowego. Gadżet ten rzeczywiście jest przydatny – tego nie negujemy. Mamy jednak uwagi do tego rozwiązania w Porsche. Zauważyliśmy coś takiego w Macanie Turbo, którego testowaliśmy jakiś czas temu. Bezkluczykowy dostęp nie jest tam rozwiązany za pomocą przycisku. To po prostu coś na kształt kluczyka przyczepione na stałe. Wygląda to naprawdę słabo. Jesteśmy w stanie zrozumieć, że według niektórych magia Porsche polega m.in. na stacyjce z lewej strony. Naszym zdaniem przycisk w tym miejscu wyglądałby jednak o wiele lepiej.
Podświetlenie tego, co znajduje się tuż przed drzwiami auta to świetna sprawa – niestety nie we wszystkich przypadkach. Większość samochodów wyposażonych w taką funkcjonalność ma niewielkie lampki umieszczone pod lusterkami. To niestety sprawia, że wysiadając oświetlone jest praktycznie tylko to, co znajduje się przed drzwiami – nie miejsce, gdzie zaraz postawimy stopy. Takie podświetlenie jest zatem skuteczne właściwie tylko przy wsiadaniu. Aby działało również przy wysiadaniu, lampki powinny być umieszczone pod progami – nie w lusterkach.
Na sam koniec zostawiliśmy napęd 4x4 w crossoverach. Te auta na tle zwykłych hatchbacków wyróżniają się głównie tym, że są odrobinę wyższe. To jednak w żadnym razie nie ma większego wpływu na zdolności terenowe. Pomaga jedynie w przypadku większego krawężnika. Po co zatem napęd 4x4 oferowany w tych autach? Przez większość czasu wozimy przez to niepotrzebnie większą masę, która niekorzystnie przekłada się na zużycie paliwa. Te samochody wcale się też lepiej nie prowadzą, bo wszystkie koła pracują niezwykle rzadko. Ich silniki nie są też na tyle mocne aby przednia oś sobie nie poradziła.
Oczywiście za chwilę ktoś może powiedzieć, że 4x4 przydaje się zimą. Owszem, czasem tak. Trzeba jednak pamiętać, że nawet jak naszych drogowców zaskoczy zima to i tak pługi wyjadą wcześniej niż jezdnię zdąży pokryć 15- czy 20-centymetrowa warstwa śniegu. Z niewielką ilością białego puchu poradzi sobie równie dobrze przednionapędowy samochód z kompletem zimowych opon.
Z kolei jeśli ktoś mieszkając w górach, gdzie opady śniegu są znacznie większe, kupuje przykładowo Opla Mokka 4x4 licząc na jego własności terenowe, to raczej grubo się przeliczy. Auto zawiśnie bowiem na pierwszej lepszej zaspie i kręcąc wszystkimi kołami będzie wyglądało raczej jak nieporadne dziecko.