Technika jazdy zimą. Pozbądź się letnich przyzwyczajeń
Pod koniec każdego roku media we współpracy z policją i innymi służbami prezentują nam najróżniejsze podsumowania minionego okresu. Niestety, najwięcej miejsca zajmują raporty dotyczące liczby wypadków. Pomijając zdarzenia drogowe powstałe z winy pijanych kierowców, za ogromną część z nich odpowiada technika jazdy - a właściwie jej brak. Kwestia ta szczególnie ważna jest zimą, gdy pogoda nie pomaga nam w bezpiecznym dotarciu do celu.
Choć w czasie kilku zimowych miesięcy, od stycznia do kwietnia, mundurowi notują spadek liczby wypadków, ubezpieczyciele zgłaszają jednak wzrost stłuczek i innych drogowych nieszczęść, które kończą się na uszkodzeniu samochodu. Ujemna temperatura, opady śniegu, deszczu ze śniegiem czy pojawiająca się na drogach szadź - to wszystko wespół z wszechobecnym niekiedy błotem pośniegowym i lodem, tworzy niezbyt bezpieczne warunki do jazdy. Mocno ograniczona przyczepność, nawet na z pozoru czarnym asfalcie, jest jedną z przyczyn wypadków. Tak zwany czarny lód każdego roku pokonuje wielu kierowców. Nie mniej zdradliwy jest sam śnieg. Nie wiedzieć czemu, wraz z nadejściem zimowych warunków, mnóstwo kierowców zapomina zmienić technikę jazdy, chwilowo porzucając letnie nawyki i przyzwyczajenia.
Przez zdecydowaną większość roku panują na drogach sprzyjające warunki. Zazwyczaj ciepły i suchy asfalt gwarantuje bardzo dobrą przyczepność. To skłania kierowców do szybszej i dużo bardziej ryzykownej jazdy. Oczywiście, jeśli pogoda na to pozwala, nie grozi to prawie żadnymi konsekwencjami, czy niebezpieczeństwem. Podobnie wygląda kwestia wytracania prędkości. To od efektywnego hamowania zależy w wielu sytuacjach ludzkie życie. Niestety, znaczna część kierujących, zwłaszcza właścicieli nowoczesnych i drogich samochodów, bagatelizuje znaczenie warunków na drodze. Wychodzą oni z mylnego założenia, że potężne układy hamulcowe, wspomagane systemami elektronicznymi, zdadzą egzamin w każdej sytuacji, pozwalając ominąć przeszkodę lub przed nią zahamować. Nic bardziej mylnego, nawet armia systemów, wydajne hamulce i markowe opony nie są w stanie wygrać z prawami fizyki.
Aby bezpiecznie przetrwać zimę za kierownicą samochodu, musimy dostosować swój styl jazdy do nowych warunków. Typowo ułańską fantazję, agresywne manewry i przyzwyczajenie do dynamicznej jazdy, trzeba odstawić na boczny tor. W przeciwnym razie szybko skończymy podróż w przydrożnym rowie. Wprowadzanie zmian trzeba zacząć od samego początku, zimą zapomnijmy o „wyścigach” spod świateł. Dynamiczny start oznaczać będzie zerwanie przyczepności, a buksujące bez większego celu koła jedynie wyślizgają nawierzchnię. W efekcie ruszenie z miejsca będzie jeszcze trudniejsze. Pamiętajmy również, że właśnie na skrzyżowaniach i tuż przed nimi mamy największe szanse na napotkanie śliskiej nawierzchni. Roztopiony przez startujące spod sygnalizacji śnieg szybko zamarza, tworząc warstwę lodu. Wówczas zamiast zahamować przed czerwonym możemy wjechać na skrzyżowanie, a próba skręcenia ze zbyt dużą prędkością może zakończyć się płużeniem ze skręconymi kołami i jazdą na wprost.
Jedną z najważniejszych zasad zimowej jazdy samochodem jest zachowanie płynności. Latem, w okresie wzorowych warunków drogowych, kierowcy nie przywiązują dużej wagi do odstępu względem poprzedzającego pojazdu. Refleks pozwala im zawczasu zareagować w większości sytuacji. Niestety, ograniczona przyczepność zimą w połączeniu z „jazdą na zderzaku” innego auta z dużym prawdopodobieństwem zakończy się klasycznym najechaniem. Aby uniknąć takich atrakcji, wystarczy poruszać się ze zwielokrotnionym odstępem, dzięki temu zyskamy więcej czasu na reakcję oraz realną przestrzeń do bezpiecznego hamowania. Pamiętajmy, żeby zwiększać odstęp wraz ze wzrostem szybkości jazdy.
Liczne wady polskiego systemu szkolenia kierowców każdego roku zbierają śmiertelne żniwo. Nadal niewielu kierujących potrafi pewnie i bezpiecznie omijać przeszkody na drodze. O ile w warunkach dobrej przyczepności nawet gwałtowny ruch kierownicą - często z jednoczesnym awaryjnym hamowaniem – za sprawą pokładowej elektroniki zapewne zakończy się bezproblemowym ominięciem niebezpieczeństwa, o tyle na oblodzonej lub zaśnieżonej drodze na taki sukces nie ma co liczyć. Chyba niemal każdy kierowca przekonał się na własnej skórze, że zimą nie trzeba wiele, aby wprowadzić samochód w poślizg. Nagły ruch kierownicą w celu uniknięcia zderzenia z niefrasobliwym pieszym wyprowadzi pojazd z równowagi – od prędkości jazdy i naszej reakcji zależą w takiej sytuacji konsekwencje owego poślizgu, jak i jego skala.
Analogiczny efekt przynieść może także zbyt szybkie wchodzenie w zakręt. W zależności od stanu naszych opon, warunków drogowych i napędzanej osi możemy spodziewać się zgoła odmiennych poślizgów. W autach z napędem na przednie koła za duża szybkość w zakręcie zaowocuje „wyprostowaniem zakrętu” - samochód zamiast skręcać, pojedzie dalej prosto. W przypadku tylnego napędu kierowca może zostać zakoczony przez uślizg kół tylnych. Niezależnie od rodzaju niekontrolowanego poślizgu spowodowanego nieprzystosowaniem stylu jazdy, w mgnieniu oka można wylądować poza drogą.
Paradoksalnie łagodna zima nie sprzyja bezpieczeństwu na drogach. Dodatnie temperatury przez długi czas i sucha nawierzchnia usypiają czujność kierowców. Pierwsze rezultaty widać wraz z nadejściem mrozów czy też delikatnych opadów śniegu, a co za tym idzie spadkiem przyczepności. Wystarczy zwolnić, przewidywać rozwój sytuacji i reagować z wyprzedzeniem.
Piotr Mokwiński, moto.wp.pl