Szkolenie rodzicielskie dla młodych kierowców. Za kierownicą już w wieku 17 lat
Ministerstwo Infrastruktury przekazało nam nieco więcej szczegółów na temat możliwości jazdy samochodem pod okiem rodzica przed zdaniem egzaminu na prawo jazdy. Jeśli pomysł wypali, nastolatkowie będą mogli wsiąść za kierownicę wcześniej niż obecnie.
Kierowca młodszy, ale niesamodzielny
Nieco ponad dwa tygodnie temu Polskę obiegła informacja na temat rewolucyjnych planów Ministerstwa Infrastruktury. Resort uważa, że wiele spośród przypadków niezaliczenia praktycznej części egzaminu na prawo jazdy bierze się po prostu z niewystarczającego obycia za kierownicą. Trudno wymagać od kandydatów na kierowców, by zamiast dzisiejszych 30 godzin wykupywali dwu- lub trzykrotnie więcej. To wywindowałoby koszt kursu do niebotycznego poziomu. Ministerstwo zaproponowało więc, by taka osoba mogła ćwiczyć jazdę z matką lub ojcem. Dziś na temat planów ministerstwa wiemy już więcej. Skąd taki pomysł?
- Wprowadzenie możliwości szkolenia osoby ubiegającej się o prawo jazdy kategorii B w formie kursu rozszerzonego o jazdy z osobą towarzyszącą było postulowane przez zespół doradczy do spraw szkolenia osób ubiegających się o uprawnienia do kierowania pojazdami oraz przeprowadzania egzaminu państwowego na prawo jazdy - informuje Wirtualną Polskę rzecznik prasowy Ministerstwa Infrastruktury Szymon Huptyś.
Według założeń do szkolenia mogłaby przystąpić osoba, która ukończyła 17 rok życia i odbyła praktyczny oraz teoretyczny kurs w ośrodku szkolenia kierowców. To byłaby rewolucja. Zgodnie z obowiązującymi dziś przepisami na kurs praktyczny może zapisać się osoba, która najpóźniej za trzy miesiące skończy 18 rok życia. Oznaczałoby to, że po zmianach będzie można wsiadać za kierownicę bez instruktora wcześniej, bo już w 17 roku życia. Nie oznacza to jednak, że samodzielnie.
Nie każdy przeszkoli
Jazdy z osobą towarzyszącą mają być jakby przedłużeniem kursu odbytego w ośrodku. Szkoleniem kandydata na kierowcę będzie mogła się zająć wyłącznie osoba spokrewniona z nią w pierwszej linii. W praktyce chodzi więc o matkę lub ojca. Skąd takie ograniczenie? Być może ministerstwo doszło do wniosku, że rodzicom najbardziej zależy na bezpieczeństwie dzieci, więc nie będą oni uczyć ich niebezpiecznych zachowań na drodze. Mniejsza jest też szansa, że będą zachęcać młodego kierowcę do szybkiej jazdy, co mogłoby się zdarzać, gdyby szkoleniem zajmował się na przykład o kilka lat starszy kolega.
Samo pokrewieństwo nie wystarczy, by usiąść na prawym fotelu samochodu prowadzonego przez osobę, która jeszcze nie zdała egzaminu. Koleje wymaganie ministerstwa to przynajmniej pięcioletni staż za kierownicą osoby szkolącej. Jeśli rodzic sam ma prawo jazdy krócej, nie będzie mógł pomóc córce czy synowi.
Co ważne, samochód, w którym będzie odbywać się szkolenie, będzie musiał zostać specjalnie oznaczony. Na razie ministerstwo nie zdradza, o jakie oznaczenie chodzi. - Prace nad możliwością wprowadzenia takiego rozwiązania są na początkowym etapie, jest więc jeszcze za wcześnie, aby przedstawić jego ostateczny kształt – dodaje Szymon Huptyś.
Uzasadnione wątpliwości
Przepisy podobne do tego, które proponuje Ministerstwo Infrastruktury, obowiązują m.in. w Irlandii czy Nowej Zelandii. Nie oznacza to jednak, że plany resortu nie wywołują kontrowersji.
- To fatalny pomysł. W przypadku większości polskich kierowców świadomość przepisów jest niska, a częste są również braki w technice jazdy. Pozwolenie na to, by młody człowiek po 30 godzinach kursu praktycznego jeździł pod okiem niefachowej osoby, może zniweczyć wcześniejsze wysiłki instruktora. Kierowcy mają problemy z sygnalizowaniem swoich zamiarów na rondzie, bezpiecznym korzystaniem z zielonej strzałki warunkowego skrętu, a nawet ułatwianiem włączania się do ruchu kierowcom autobusów. Jeśli tego typu zachowania przekażą kandydatom na kierowców, to nie zyskamy wyższego bezpieczeństwa, a młodym ludziom wcale nie będzie łatwiej zdać egzaminu - uważa Tomasz Kulik z motocyklowej szkoły jazdy Kulikowisko.
Na razie ministerstwo nie określa też wymagań dotyczących historii wykroczeń osoby, która miałaby szkolić kandydata na kierowcę. Być może warto pozbawić takiej możliwości osoby, które balansują na granicy utraty prawa jazdy z powodu liczby punktów karnych.
Pozostają też kwestie związane z ewentualną szkodą. Kto będzie ponosił odpowiedzialność w razie, jeśli osoba przechodząca takie rodzicielskie szkolenie doprowadzi do wypadku? Problemem będzie również ubezpieczenie. Zgodnie z dzisiejszym prawem zakład ubezpieczeń zwraca się o zwrot wypłaconego odszkodowania do kierowcy, jeśli ten nie posiadał prawa jazdy w chwili zdarzenia.
Każdy pomysł mający poprawić bezpieczeństwo na polskich drogach wart jest przedyskutowania. Warto jednak postawić sobie pytanie: czy polskie społeczeństwo jest gotowe na taką rewolucję?
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.