Sprzedał samochód, a po dwóch latach zaczęły przychodzić mandaty. Musi je zapłacić
Dariusz Musiał z Kościana wystawił swoje auto na sprzedaż. Po jakimś czasie zjawił się kupiec i dobili targu. Transakcja jak każda inna. Nigdy by się nie spodziewał tego, co nadeszło później. Po pewnym czasie zaczęły trafiać do niego mandaty z Holandii. Co gorsza, musi je zapłacić!
Auto sprzedał w 2014 r. Niecałe dwa lata później pojawił się pierwszy mandat. Potem przychodziły następne, aż zebrała się suma 5 tys. euro. Pan Dariusz nie płacił, ponieważ nie popełnił wykroczeń. Auto sprzedał, to nie jego sprawa, że mandaty trafiają do nieodpowiedniej osoby. Tak przynajmniej uznał.
- Pierwsze mandaty dostałem jakiś rok temu i zaczęły przychodzić lawinowo. Było ich kilkanaście. Dotyczyły przekroczenia prędkości i niezatrzymania się na czerwonym świetle. Te wykroczenia następowały w kilkuminutowych odstępach. Pojechałem do wydziału komunikacji upewnić się, czy samochód jest rzeczywiście wyrejestrowany. Był. Skserowałem umowę sprzedaży, wysłałem do Holandii. Po jakimś czasie przychodziły kolejne mandaty, tak jakby mój list nie został zaakceptowany albo odnotowany - opowiada pan Dariusz.
W końcu dostał wezwanie do sądu, który otrzymał zawiadomienie od holenderskich służb o nieopłaconych mandatach. Absurdalnym faktem jest to, że sąd nie ma prawa sprawdzić rzeczywistego stanu sytuacji, a jedynie ma rozpatrzeć wniosek władz holenderskich. Skończyło się zupełnie kuriozalnie, bo pan Dariusz otrzymał wyrok dający dwa tygodnie na opłacenie mandatów.
Postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Znalazł dobrego prawnika, którym jest dr Michał Skwarzyński z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. 30 sierpnia 2017 r. odbyło się posiedzenie w sprawie części otrzymanych mandatów. Obrońca przekonywał sąd, że należy poinformować holenderski organ oskarżający o fakcie, że mandaty są wystawiane na niewłaściwą osobę. Stwierdził też, że sprawa nie powinna w ogóle mieć miejsca.
- Czy sąd może wykonać orzeczenie, mając pełną świadomość, że to nie mój klient dokonał tych wykroczeń? - mówi Michał Skwarzyński. Dalej podawał argumenty, którymi udowadniał, że sprawa jest prowadzona w niewłaściwy sposób. Można by się pokusić o stwierdzenie, że jest nielegalna.
Jak tłumaczy Skwarzyński, to po stronie holenderskiej powinien być obowiązek właściwego wskazania winnego. Dostaje ona informację z CEPiK-u o wszystkich właścicielach. - Nie możemy uznać odpowiedzialności polskiego obywatela na podstawie dokumentów obcego państwa, które są niekompletne - tłumaczy obrońca.
Niestety na razie sprawa toczy się bardzo niekorzystnie dla oskarżonego. Sędzia Joanna Matuszewska-Potocka po jej rozpatrzeniu stwierdziła, że pan Dariusz ma obowiązek zapłacić grzywnę nałożoną przez Holendrów. Obrońca zapowiada złożenie zażalenia w sprawie wyroku.