Wyjątkowe złomowisko w lesie
Po śmierci właściciela kolekcja zaczęła być stopniowo rozkradana:
- Wacław mieszkał w Warszawie i nie bywał tu za często. Jak ludzie zobaczyli, że nikt tego nie pilnuje, to zaczęli przyjeżdżać złodzieje i kradli wszystko, co tylko się dało. Wielokrotnie dzwoniliśmy na policję widząc, co się tam dzieje, ale jedyne co nam z tego przyszło to niecenzuralny napis na ścianie domu – wspomina - Teraz tam nie ma nic wartościowego. To co zostało, nie nadaje się już do niczego. Chcielibyśmy, żeby ktoś zrobił z tym porządek i zabrał to stąd (…) - tłumaczy.