Skoda Yeti Monte Carlo: czeski wykrzyknik
Wśród zdeklarowanych zwolenników Skody znaleźć można wielu takich, którzy cenią ją nie tylko za rozwiązania techniczne rodem z Volkswagena i ogromną praktyczność, ale też za to, że modele tej marki nie rzucają się w oczy, pozwalając wtopić się w rwącą rzekę poruszających się po naszych drogach samochodów. Czy więc wyróżnić się Skodą jest czymś zupełnie niemożliwym? Nic podobnego. Z pomocą nadchodzą nam wersje Monte Carlo. Wśród tych, które występują w takiej odmianie, jest od niedawna Yeti - reprezentant niezwykle modnego ostatnimi laty segmentu SUV-ów.
Skoda to nie tylko użyteczność i rozsądnie skalkulowana cena, ale też historia rajdowych sukcesów. Począwszy od lat 60. odpowiednio zmodyfikowane samochody spod znaku pióropusza i strzały pojawiały się na odcinkach specjalnych w całej Europie, w tym na trasach legendarnego rajdu Monte Carlo. Do dawnych wyczynów modeli takich jak 1000MB, 110, 120 i 130 nawiązują edycje specjalne wybranych współczesnych samochodów marki. Nowością wśród nich jest Yeti. Jakie zaszły zmiany?
Czeski SUV już na pierwszy rzut oka różni się od zwykłej wersji. Samochód jest dwukolorowy. Czarny dach i słupki w tym samym kolorze - z wyjątkiem tych łączących przednie i tylne drzwi - współgrają z 17-calowymi obręczami w tym samym kolorze. Czernią wykończono również osłonę chłodnicy i znajdujący się pod nią grill, lusterka, relingi dachowe oraz dolną część tylnego zderzaka. Fenomen wyglądu tej wersji Yeti tłumaczą plakietki z logo i napisem „Monte Carlo”, znajdujące się na przednich błotnikach. Czy takie wyjaśnienie jest konieczne? Chyba tak, bo Yeti w wersji Monte Carlo rzeczywiście przyciąga wzrok przechodniów i innych kierowców.
Nowa wersja czeskiego SUV-a posiada swoje wyróżniki również we wnętrzu. Tuż po otwarciu drzwi przywitają nas wstawki na progach wykończone na wzór szczotkowanego aluminium z dużym logo „Monte Carlo”. Siedzenia obleczone są tapicerką w trzech kolorach - czarnym, szarym i czerwonym, co dodaje kabinie sportowego wyglądu. Trójramienna kierownica, pokryta skórą o czerwonych przeszyciach, została spłaszczona u dołu, a na elementach dekoracyjnych deski rozdzielczej pojawiło się tworzywo o wzorze przywodzącym na myśl karbonową plecionkę.
Reszta pozostała bez zmian. Mamy więc do czynienia ze znanym kształtem nadwozia, który nie powala śmiałością projektu, ale też nie stanie się brzydki wraz z przeminięciem chwilowej mody. W kabinie wszystko zostało zaprojektowane pod kątem ergonomii. Czytelne oznakowanie przycisków i pokręteł nie pozwoli nam błądzić, gdy zechcemy zmienić tryb nawiewu czy wyregulować temperaturę. W ramieniu kierunkowskazu umieszczono sterowanie tempomatem, a na kierownicy znalazły się przyciski i pokrętła pozwalające na zarządzanie systemem audio oraz dokonywanie zmian treści wyświetlanych na ekranie pomiędzy zegarami. Wszystko bez zbędnego odrywania uwagi od drogi.
W dziedzinie ergonomii słabym punktem Yeti jest bagażnik. Na walizy czy sprzęt sportowy przewidziano tu 405 litrów. To niezbyt wiele, ale wynika to z długości auta, nieznacznie przekraczającej 4,2 m. W grupie samochodów o podobnym charakterze i w analogicznym rozmiarze, wynik ten okazuje się jednak dobry. No cóż, jeśli dzielną Skodą będziemy chcieli wybrać się na łono natury wraz ze sprzętem sportowym, lepiej wyposażyć się w bagażnik dachowy. Kiedy jednak nie podróżujemy z kompletem pasażerów, mamy znacznie więcej możliwości. Z tyłu, zamiast kanapy, znajduje się rząd trzech osobnych foteli, z których każdy można składać. Jeśli położymy tylko oparcia, szybko uzyskamy możliwość przewożenia długich przedmiotów, np. nart. Jeśli jednak zależy nam na płaskiej podłodze bagażnika, po złożeniu oparć odchylamy siedziska. W ten sposób tylne fotele zbliżają się do przednich, a my
zyskujemy nieco krótszą, ale równą powierzchnię. Maksymalna pojemność bagażnika w Yeti to 1760 l.
Pod maską testowanego egzemplarza pracował silnik TDI o pojemności 2,0 l, oddający do dyspozycji kierowcy 170 KM i 350 Nm maksymalnego momentu obrotowego. Motor sparowano z sześciostopniową, ręczną skrzynią biegów. Jakie są tego efekty? Czeski SUV rozpędza się do 100 km/h w 8,4 sekundy, a jego maksymalna prędkość wynosi 201 km/h. Trzeba przyznać, że podczas codziennej jazdy kierowca ma przyjemną świadomość nadwyżki drzemiącej pod maską mocy, którą można uwolnić naciśnięciem pedału gazu. Jednostka napędowa kulturalnie pracuje nawet przy niskich obrotach, dzięki czemu miejska jazda z prędkością 50 km/h na czwartym biegu i przy 1400 obr./min. nie sprawia problemu. Yeti nie zaprotestuje nawet na włączenie „piątki” przy 60 km/h. Choć obrotomierz wskazuje wówczas tylko nieco ponad 1300 obr./min., w razie potrzeby przyspieszenia nie będziemy musieli sięgać po lewarek i redukować przełożenia. Jazda autostradą nie narazi nas na nieprzyjemny hałas, ale też nie zapewni komfortu znanego z samochodów segmentu D. Przy
prędkości 140 km/h, jadąc na szóstym biegu, będziemy obserwowali wskazówkę obrotomierza sięgającą do 2500. Na minus należy zaliczyć bardzo krótki pierwszy bieg, który trzeba zmienić na drugi po pokonaniu kilku metrów.
Mocna jednostka napędowa skłania kierowcę do korzystania możliwości zaoferowanych przez producenta. Na co możemy liczyć? Jeżeli z jakichś względów pociągają nas SUV-y, a jednocześnie lubimy szybką jazdę, wybór Yeti w wersji Monte Carlo wydaje się świetnym pomysłem. Samochód ten w zwykłej wersji charakteryzuje się niewielką podsterownością, objawiającą się przy prędkościach, jakie na samochodzie kompaktowym nie robią jeszcze większego wrażenia. Czeski SUV w specjalnej wersji otrzymał jednak ogumienie w rozmiarze 225/50 R 17, co diametralnie zmieniło możliwości tego modelu. Dla Yeti Monte Carlo zakręty wydają się środowiskiem naturalnym. Samochód pozwala na naprawdę szybkie, jak na SUV-a, pokonywanie nawet ostrych łuków drogi, dając przy tym dobre wyczucie asfaltu i granic możliwości auta.
Sprawne przyspieszanie samochodem posiadającym napęd na cztery koła i nadwozie nie cechujące się rekordowo niskim oporem stawianym powietrzu, ma swoją cenę. Jest nią oczywiście spalanie. Podczas testu Yeti z dwulitrowym dieslem spaliło 8,6 l/100 km podczas jazdy autostradą, 9,7 l/100 km w zatłoczonym mieście na krótkich trasach i 5,4 l/100 km poza nim.
Skoda Yeti Monte Carlo standardowo wyposażona jest w ESP, kurtyny powietrzne i poduszkę powietrzną chroniącą kolana kierowcy, tylne światła LED, relingi dachowe, czujnik parkowania z tyłu, obszytą skórą kierownicę, automatyczną klimatyzację, czy też cztery dodatkowe głośniki systemu audio z tyłu. Egzemplarz, który testowaliśmy, dodatkowo wzbogacono m.in. o biksenonowe reflektory (4,4 tys. zł), panoramiczne okno dachowe (4,3 tys. zł), asystenta parkowania z czujnikiem z przodu i z tyłu (2,5 tys. zł), kamerę cofania (1000 zł), czy tempomat (700 zł).
Dzięki tym dodatkom samochodem jedzie się przyjemniej, a kierowca nie musi martwić się o wpasowanie się w ciasne miejsce na parkingu. Asystent, po aktywowaniu, sam wyszuka miejsce do zaparkowania równolegle lub prostopadle i wykona manewr, pozostawiając kierowcy jedynie operowanie pedałami. Ci, którzy mają ambicje, by zjeżdżać SUV-em Skody z asfaltowej drogi, mogą dodatkowo wybrać z listy opcji pakiet na bezdroża, czyli osłony silnika, cięgna hamulca ręcznego, przewodów hamulcowych i wahaczy tylnego zawieszenia (800 zł) oraz tryb wspomagania jazdy w trudnym terenie Offroad (350 zł). W obydwa wyposażony był testowany egzemplarz.
Skoda Yeti Monte Carlo to propozycja dla tych, którzy ufają technice Volkswagena, dają się uwieść cenom samochodów czeskiej marki, a przy tym nie chcą być na drodze anonimowi. Znany SUV w nowej wersji znacznie zyskał na własnościach trakcyjnych, a co za tym idzie umożliwia szybką i pewną jazdę po krętych drogach. Z oponami, jakie przewidziano dla wersji nawiązującej nazwą do słynnego rajdu, samochód nie nadaje się do jazdy w terenie, ale zabezpieczenia o offroadowym charakterze sprawią, że przejazd polną drogą z koleinami nie narazi nas na stres związany z możliwym uszkodzeniem podzespołów. Czesi wstrzelili się w potrzeby przeciętnego nabywcy SUV-a, który chce zwracać na siebie uwagę, a samochodu używa najczęściej w mieście lub na urlopowych wypadach. Problemem może być jednak koszt.
Bazowa cena Yeti Monte Carlo z silnikiem 2,0 TDI wynosi 113,6 tys. zł. Za testowany egzemplarz trzeba byłoby zapłacić już 132 850 zł. To spora kwota. Co na to konkurencja? Za najbogatszą wersję Suzuki SX4 S-Cross 4x4 z silnikiem Diesla o pojemności 1,6 l zapłacimy niespełna 116 tys. zł, Opel Mokkę 4x4 z silnikiem 1,7 CDTI i w najbogatszej wersji wycenił na 96 tys. zł. Co ciekawe, za 135,9 tys. zł można kupić Volvo XC60 2,0 D3, a za niespełna 142 tys. zł bazową wersję Mazdy CX-5 z silnikiem Diesla o pojemności 2,2 l. Najpoważniejszymi konkurentami Yeti mogą się jednak okazać propozycje włoskiego koncernu. Dla osób, które zamierzają jeździć głównie w mieście Fiat przygotował model 500X, a ci, którzy zjeżdżają w teren, może zainteresować Jeep Renegade, który w najbogatszej wersji z silnikiem 2,0 MJD o mocy 170 KM kosztuje niespełna 124 tys. zł.
Tomasz Budzik, moto.wp.pl
"Skoda Yeti Monte Carlo 2,0 TDI" - DANE TECHNICZNE
Typ silnika | "R4, turbodiesel" |
Pojemność silnika cm3 | "1968" |
Moc KM / przy obr./min | "170" |
Maksymalny moment obrotowy Nm / przy obr./min. | "350 / 1750-2500" |
Skrzynia biegów | "6-biegowa, manualna" |
Prędkość maksymalna km/h | "201" |
Przyspieszenie (0-100 km/h) s | "8,4" |
Zużycie paliwa: | |
Dane producenta (miasto/trasa/średnie) | "7,1 / 4,9 / 5,7" |
Dane z testu (miasto/trasa/średnie) | "9,7 / 5,8 / 7,1" |
Pojemność bagażnika min./max. / l | "416 / 1580" |
Wymiary (dł./szer./wys.) mm | "4222 / 1793 / 1691" |
Cena wersji podstawowej w zł | "83 450" |
Cena testowanego modelu w zł | "132 850" |
Plusy | null |
Minusy | null |