Sezon WRC dla Volkswagena
Kiedy w zeszłym roku na konferencji prasowej przed rozpoczęciem startu kolejnego sezonu WRC dziennikarze pytali o plany koncernu na pierwsze lata zmagań, słyszeli w odpowiedzi, że pierwszy rok ma być nastawiony na zdobywanie doświadczenia i epizodycznych sukcesów.
W następnym miała wzrosnąć stabilna forma zawodników, a w trzecim celownik ustawiono na mistrzostwo. Jednak nieocenione plony przyniósł wcześniej rok startów Skodą Fabią. Rozwiązano wiele technicznych niejasności, choć i tak nikt nie spodziewał się, że 2013 przyniesie puchar za najwyższe stopnie podium dla zespołu.
Najbardziej zaskoczona była ekipa Citroena. Przecież to wśród kierowców tego teamu wymieniało się faworytów. Zawodzili oni jednak coraz bardziej z każdym kolejnym miesiącem. Na tym zyskał tylko koncern z Wolfsburga inwestujący w rajdy dziesiątki milionów euro. Niskie lokaty Francuzów przyćmiewał od czasu do czasu w WRC2 Robert Kubica. Na walijskich drogach w aucie WRC już się nie popisał. Pierwszego dnia zbyt szybki przejazd i brak komunikacji z pilotem, jak podkreśla sam kierowca, przyczyniły się do dachowania i zakończenia dnia jeszcze przed widowiskowym przejazdem przed tłumnie zgromadzonymi kibicami. Wieczorem otrzymaliśmy informację, że w sobotę Robert znów pojedzie, czym wywołał radość wśród Polaków dumnie trzymających w garści biało-czerwone flagi. Niestety, tym razem znów się nie udało. Kolejne dachowanie skutecznie wyeliminowała polskiego rajdowca z dalszych zmagań. Szkoda, bo w Wielkiej Brytanii czekało na niego przynajmniej kilkuset rodaków. Na niektórych odcinkach mógł na stałe wpisać się w ich
serca błyskotliwymi i efektownymi przejazdami. Tak się jednak nie stało, więc musieliśmy obejść się smakiem. Ciekawe, w jakich barwach wystąpi w przyszłym sezonie. Czy ponownie siądzie za kierownicą WRC, czy może zmieni rajdy na wyścigi i zobaczymy go w niemieckim DTM-ie? Najbliższe dwa miesiące powinny rozwiać wszelkie wątpliwości.
W zespole Citroen Total Abu Dhabi World Rally Team jechał jeszcze Dani Sordo i Carlos Del Barrio, którzy uplasowali się po czterech dniach na siódmej pozycji. Gdyby nie pięć minut kary doliczonej pierwszego dnia, przeskoczyliby w klasyfikacji generalnej Martina Prokopa i skończyliby rywalizację ze stratą blisko czterech minut do Sebastiana Ogier`a.
Trudno ocenić występ Michała Sołowowa. W klasyfikacji generalnej zajął 14 miejsce, ale wyprzedziło go aż sześciu reprezentantów WRC2. Sam zawodnik podkreśla jednak, że jest zadowolony ze swojego startu. Jechał asekuracyjnie, choć skutecznie. Jako jeden z dwóch polskich zawodników, osiągnął metę ostatniego etapu Rajdu Wielkiej Brytanii. Za sterami rajdowej Fiesty, mogliśmy podziwiać Huberta Ptaszka.
- Fajny rajd, pełen przygód i nowych doświadczeń. Pierwszego dnia straciliśmy ponad 2 minuty na OS 1, kiedy osunęliśmy się do rowu, a potem w nasz samochód uderzył Yazeed Al-Rajhi. Potem staraliśmy się jechać najszybszym możliwym tempem, ale to nie było łatwe. Nowy rajd, nowy pilot, nowy język, nowy opis. Można powiedzieć, że uczyłem się rajdowego angielskiego "live". Chris Patterson to świetny pilot i prawdziwy zawodowiec. Po czterech dniach spędzonych w samochodzie, udało nam się w miarę dobrze zgrać. Dzięki temu ostatni etap pojechaliśmy szybciej, z większą pewnością siebie. Nie sądziłem jednak, że tak wielkim wyzwaniem może być zrozumienie notatek czytanych w obcym języku. W samochodzie rajdowym w ułamku sekundy trzeba zrozumieć wszystko bardzo precyzyjnie, bo każde słowo i sposób jego wymowy mają krytyczne znaczenie. Przy takich prędkościach, nawet niewielka pomyłka - np. spóźnione hamowanie, albo niewłaściwe wejście w zakręt - mogą skończyć się wypadnięciem z drogi. Nieznajomość odcinków była
dodatkowym utrudnieniem. Pod względem sportowym pewnie mogłoby być lepiej, ale biorąc pod uwagę te wszystkie czynniki - wynik jest niezły. Jest to bardzo cenne doświadczenie na przyszłość .
69 Rajd Wielkiej Brytanii mógł się podobać, chociaż niektóre odcinki specjalne były stanowczo za krótkie. Najciekawszy, pierwszy dzień obfitował w wiele widowiskowych przejazdów i niespodzianek. Robert Kubica zaliczył pierwsze dachowanie, a Hirvonen z powodu rozległych uszkodzeń samochodu zakończył swój udział w imprezie. Świetnie spisywali się fabryczni kierowcy Volkswagena, zapewniając publiczności największą frajdę zakrętami pokonywanymi na pełnej szybkości i kilkumetrowymi skokami. Szkoda, że Polscy kibice tak tłumnie zgromadzeni na walijskich zboczach, nie otrzymali szansy zobaczenia Roberta w akcji.
Piotr Mokwiński/ll/moto.wp.pl