Ścigał się w mieście. Nie przewidział, co się może stać
Po zmroku w wielu kierowcach budzi się dusza wyścigowca. Mniejszy ruch na drogach i chodnikach sprawia, że chętniej przyciskają pedał gazu, nierzadko rzucając wyzwania innym. Takie zabawy mogą się jednak źle skończyć.
Przekonał się o tym kierowca usportowionego, 280-konnego volkswagena golfa. Widząc dynamicznie ruszającego motocyklistę potraktował to jako zachętę do wyścigu. Oba pojazdy jechały równolegle do siebie, aż nagle hatchback zaczął zyskiwać przewagę. Kierowca jechał coraz bardziej agresywnie, ryzykownie wyprzedzając wolniej jadące samochody i najeżdżając na sąsiedni pas.
Prawdziwe niebezpieczeństwo pojawiło sekundy później, gdy droga łagodnie zakręcała. Na nagraniu widać, jak w golfie na krótko zapalają się światła sygnalizujące hamowanie. Po chwili samochód wpada w poślizg. Kierowca próbuje uratować sytuację, lecz auto odbija w drugą stronę, po czym uderza w przydrożny budynek.
W opisie filmu czytamy, że motocyklista zatrzymał się by zobaczyć, czy nic się nie stało kierującemu. Napisał też, że to nie on zainicjował wyścig.