Renault Captur: mały na dużych kołach
Europa pokochała SUVy i crossovery. Mimo kryzysu ich sprzedaż nie maleje, a specjaliści są zdania, że w ciągu kilku najbliższych lat wyraźnie wzrośnie. Liczą na to również producenci samochodów, którzy przygotowują nowe modele należące do tego segmentu. Jednym z nich jest Renault Captur. Samochód o tyle ciekawy, że jeśli chodzi o gabaryty, można przyrównać go do segmentu B. Czy taki maluch na podwyższonym zawieszeniu może być interesujący?
Król wysokich krawężników – tak w skrócie scharakteryzować można Captura. Francuski samochód bazuje na płycie podłogowej znanej z modelu Clio czy Nissana Juke’a. To daje nam wyobrażenie na temat jego wymiarów. Nowość Renault jest propozycją dla tych, którzy nie chcą obawiać się dziurawych dróg i innych przeszkód.
Captur mówi do nas tym samym językiem stylistycznym, który znamy z nowego Clio. Wystarczy spojrzeć na osłonę chłodnicy, wielkie logo marki i kształt reflektorów, by skojarzenie nasuwało się samo. W odróżnieniu od „mieszczucha”, francuski crossover posiada masywny przedni zderzak, u dołu którego wygospodarowano miejsce na dwa duże, wyznaczone chromowaną obwódką zespoły świateł. Od dołu przednich drzwi do poziomu tuż pod klamką tylnych drzwi ciągnie się przetłoczenie, które zaburza monotonię bocznej powierzchni Captura. Wersje kolorystyczne modeli, które zostały wystawione podczas salonu samochodowego w Genewie, również nie należą do nudnych. W każdym egzemplarzu mamy do czynienia z dwukolorową nawierzchnią. Linia podziału pomiędzy jedną a drugą barwą przebiega na wysokości połączenia słupków z maską.
We wnętrzu Captura również znajdziemy stylistyczne smaczki. Deska rozdzielcza jest urozmaicona pomarańczowymi wstawkami. Ten sam kolor znajduje się na pokrowcach foteli. Producent nie starał się ukryć faktu ich zastosowania. Wręcz przeciwnie, zamki ciągnące się wzdłuż granicy siedziska i oparcia są grube i doskonale widoczne. Rozwiązanie to docenią ci, którzy zechcą Capturem wybrać się np. na grzyby. Nie będą oni musieli martwić się o możliwe zabrudzenie tapicerki. Zegary skomponowano używając tego samego klucza, który został zastosowany w Clio. W oprawce przypominającej leżącą klepsydrę znalazło się miejsce na obrotomierz z lewej strony, wskaźnik poziomu paliwa z prawej oraz elektroniczny prędkościomierz w środku. Ciekawostką jest schowek. Nie jest on, jak zwykle w samochodach, otwierany. Nadano mu formę szuflady, poruszającej się na rolkach. Podsumowując: wnętrze robi dobre wrażenie i jest proste w obsłudze, ale nie pozbawione smaczków, odróżniających Captura
od konkurencji. Francuzi stawiają jednak również na praktyczny wymiar swojej nowości. Kanapa jest przesuwana i dzielona, co daje serokie możliwości w dziedzinie modyfikowania przestrzeni we wnętrzu.
Nowość Renault została stworzona dla tych, którzy nie boją się wyróżnić z ulicznego tłumu. Samochód, którego długość wynosi 4,12 m, został wyposażony w obręcze o średnicy 16 lub 17 cali. Prześwit wynosi tu 20 cm, co zbliża Captura do niektórych SUV-ów, jednak brak napędu na cztery koła eliminuje go z rywalizowania z nimi w terenie. Producent doskonale zdaje sobie z tego sprawę i wyposażył go w cechę, która ma zapewnić mu powodzenie.
Jak podaje Renault, nowy crossover z Francji jest najoszczędniejszym samochodem w swojej klasie. Za sprawą obniżenia masy, aerodynamicznego dopracowania karoserii oraz wyboru silników, udało się osiągnąć spalanie najoszczędniejszej wersji na poziomie 3,7 l. Należy jednak pamiętać, ze jest to wynik osiągnięty w warunkach laboratoryjnych. Pod maską Captura może pracować jeden z dwóch silników benzynowych lub dwóch diesli. Pierwsze z nich to jednostki Energy TCe 90, który ma spalać 4,9 l na 100 km lub TCe 120 EDC, który do pokonania 100 km potrzebuje 5,4 l benzyny. Jeśli chodzi o diesle, pod maską może znaleźć się motor Energy dCi 90 - spalanie 3,7 l/100 km lub dCi 90 EDC, legitymujący się spalaniem na poziomie 4,1 l/100 km.
Tomasz Budzik, moto.wp.pl