Quo vadis Formuło 1?
Formuła 1 od przyszłego sezonu będzie miała swoją własną wersję owieczki Dolly. Wszystko wskazuje na to, że od przyszłego sezonu cykl Grand Prix straci nieco na swojej elitarności wynikającej z walki największych światowych koncernów.
Dla tych którzy nie pamiętają – przed dekadą dokonano kontrowersyjnego zabiegu. Owca o imieniu Dolly została pierwszym sklonowanym zwierzęciem. Wielu ludzi twierdzi teraz, że swoiste „klonowanie” rozpoczęło się w Formule 1. Doprowadziło to do sytuacji, w której Spyker złożył oficjalny protest oskarżając rywali z Super Aguri oraz Toro Rosso. Szef tej stajni - Colin Kolles - twierdzi, że samochód Super Aguri to kopia zeszłorocznego modelu Hondy, zaś Toro Rosso w niczym nie różni się od bolidu Red Bulla.
Jak łatwo zgadnąć – zarówno Super Aguri jak i Toro Rosso odpierają zarzuty. Zgodnie z przepisami każda stajnia projektuje, buduje i używa bolidu własnej konstrukcji. Kolles uważa, że dwa wymienione zespoły złamały te zasady. Sprawa jest w toku.
Nie zmienia to jednak faktu, że od nowego sezonu ustalenia zostaną zmienione. To właśnie od sezonu 2008 dozwolone będzie zgłoszenie do cyklu Grand Prix zespołów nie fabrycznych, klonów, zespołów rezerwowych - nazwać można na wiele sposobów, jednak wszystko sprowadza się do jednego prostego faktu – nie trzeba będzie posiadać stajni gotowej zbudować swój własny bolid – będzie go można kupić jako gotowy produkt i wystawić w wyścigu pod własną banderą.
Ustalenia zwane “Concorde Agreement” przyjęto w 1981 roku. Ich celem było sprawienie, aby cykl Grand Prix stał się bardziej profesjonalny niż miało to miejsce w tamtym czasie oraz przede wszystkim aby zwiększyć oddźwięk komercyjny dyspycpliny. Wielu twierdzi dziś, że zmiana tych regulacji od najbliższego sezonu nie pomoże Formule 1, a jedynie obliczona jest na zwiększenie zysków kosztem czystości rywalizacji.
Szef zespołu McLarena – Ron Dennis – od zawsze stał na straży dotychczasowego stanu rzeczy. Jednak wszystko wskazuje na to, że zmiana przepisów zmieni też stanowisko McLarena, który bardzo silnie wiązany jest z faktem wejścia do Formuły 1 zespołu Prodrive. Plotki głoszą, że to właśnie stajnia Rona Dennisa „użyczy” swojego bolidu zespołowi David Richardsa.
Prodrive będzie 12 zespołem w stawce F1 a jego szef – Richards – kategorycznie wypowiadał się, że jego firma nigdy nie zbuduje własnego samochodu. Twierdzi on, że zmiana obowiązujących przepisów nie sprowadza się tylko do zwiększenia dochodów, ale również pomoże dyscyplinie. Podobnie uważa szef FIA – Max Mosley, według którego zezwolenie na powstawanie zespołów nie fabrycznych sprawi, że konkurencja w stawce będzie zdrowsza i że jest to z pewnością krok naprzód dla cyklu Grand Prix.
"To oczywiste, że w świecie F1 nie ma wystarczająco pieniędzy aby utrzymać 12 różnych stajni będących w stanie wystawić 24 bolidy zdolne do rywalizacji, 12 różnych zespołów inżynieryjnych, 12 tuneli powietrznych i organizacji zatrudniających ponad tysiąc pracowników każda” – powiedział Mosley. „To oznacza, że albo zezwolimy na powstawanie stajni nie fabrycznych (z ang. – „customer car”), albo skażemy się na oglądanie, jak większość stawki będzie dublowana kilkakrotnie podczas jednego wyścigu” – powiedział.
Oczywistym jest fakt, że nikt nie chce oglądać jedynie wali o uniknięcie ostatniego miejsca w stawce. Pozostaje więc mieć nadzieję że po tym, jak Prodrive stanie się swoistym wyścigowym odpowiednikiem owieczki Dolly, dyscyplina więcej zyska niż straci. Czy przywróci to dawny blask wyścigom o Grand Prix? Jeszcze nie tak dawno na każdym okrążeniu manewrów wyprzedzania było więcej niż obecnie w ciągu całego wyścigu. Jeśli zmiana przepisów i dopuszczenie zespołów nie fabrycznych ma to zmienić – trzeba tej inicjatywie przyklasnąć.
Trudno jednak uwierzyć, aby tacy giganci jak McLaren, Ferrari, Renault czy BMW tworzyli sami dla siebie konkurencję, udostępniając zespołom z „zewnątrz” technologię wypracowaną nakładem milionów dolarów. Bardziej prawdopodobne jest więc, że zmiana przepisów nie zagrozi największym zespołom fabrycznym. Zwiększy co najwyżej rywalizację w środku stawki. O najwyższe laury zawsze walczyć będą najbogatsi, i żadne przepisy tego nie zmienią…
_ Rafał Żochowski, Wirtualna Polska _