Potężna moc oraz drapieżny wygląd sprawiła, że mawia się o nim Gozilla. Doskonałe wyważenie oraz dopracowany układ japońskiego supersamochodu uczyniły z niego pożeracza zakrętów, a piekielnie mocny i wciąż podatny na tuning silnik pozwolił na odniesienie wielu sukcesów w wyścigach na ¼ mili.
Czas nieubłaganie biegnie naprzód, a zaprezentowany pod koniec 1997 roku Nissan Skyline GT-R R34 stawał się coraz mniej łakomym kąskiem dla klientów. Japoński koncern postanowił udowodnić, że nie tylko Europa oraz Stany Zjednoczone są ojczyzną supersamochodów i zabrał się za opracowanie następcy legendarnego wozu. Za kilkanaście dni, w trakcie salonu samochodowego w Tokyo ujrzymy go w pełnej okazałości. Jednak już teraz wiemy o nim prawie wszystko...
Mało którego pasjonata motoryzacji jest w stanie zaskoczyć informacja, że najnowszy model Nissana w założeniu producenta ma stawić czoła świeżo zaprezentowanemu Porsche 911 Turbo. Czy uda się pokonać stuttgarcką legendę? Wszystko na to wskazuje! W trakcie testów na torze Nurburgring oba wozy miały okazję stanąć zderzak w zderzak. Świadkowie donoszą, że na jednym z zakrętów „Japończyk” przegonił kultową maszynę z czarnym rumakiem na masce. Źródłem sukcesu był najprawdopodobniej lepszy docisk aerodynamiczny najnowszego wcielenia Skyline, choć nie wykluczone że po części było to zasługą lepszego wyważenia pojazdu. Ponad 20-kilometrowe okrążenie toru japoński wojownik pokonał w 7 minut i 38 sekund, czyli o 2 sekundy lepiej od Porsche 911.
Nissan lada moment rozpocznie przyjmowanie zamówień. Sprzedaż na terenie Kraju Kwitnącej Wiśni rozpocznie się w grudniu.
Na potrzeby nowego modelu Nissan przygotował sieć 160 placówek dealerskich – wykwalifikowany personel zadba, by klient uzyskał pełną informację o samochodzie, a wóz był serwisowany przez specjalistów najwyższej próby.
Samochód będzie dostępny w trzech różnych wersjach. Najsłabsza, co wcale nie znaczy, że wolna, będzie oferowana za 57 000 dolarów. W zamian klient otrzyma 480-konną maszynę z turbodoładowanym silnikiem o pojemności 3,8 litra. Warty podkreślenia jest fakt, że nawet w najsłabszej odmianie producent nie przewiduje manualnej skrzyni biegów. Osoby pragnące mocniejszych wrażeń mogą dołożyć okrągłe 10 000 dolarów, by wejść w posiadanie wersji po fabrycznym tuningu, czyli V-Spec.
Jeżeli ktoś zapragnie zasiadać za sterami japońskiego porgomcy Lamborghini oraz Porsche będzie musiał przygotować 94 000 dolarów na wersję Evo – lżejszą o 100 kg od wersji bazowej.
Dodatkowym atutem będzie silnik podkręcony do 530 KM. Zwolennicy bezkompromisowych rozwiązań mogą ponadto zamówić tytanowy układ wydechowy, który poza rasowym dźwiękiem pozwoli „urwać” kolejne 10 kg z wagi Nissana GT-R. Do nowego wcielenia Gozilli będzie przekonywała nie tylko doskonała mechanika, ale również nowoczesna stylistyka, którą podporządkowano wymogom aerodynamiki. Samochód będzie dostępny w kolorach Super Black, Vibrant Red, Pearl White, Titanium Grey, Dark Metal Grey oraz Ultimate Metal Silver. Jak przystało na sportowy bolid, kabina zostanie wykończona czarnymi materiałami, które będzie można ewentualnie zastąpić szarymi.
Doskonałą atmosferę we
wnętrzu zapewni bogate wyposażenie z nagłośnieniem Bose na czele.
O pełne wykorzystanie potencjału silnika będzie dbało dopracowane zawieszenie oraz przyczepne ogumienie. Podstawowa wersja GT-R otrzyma alufelgi z gumami Dunlop Sport. Bogatsze odmiany zostaną wyposażone w koła Rays oraz opony Bridgestone RE070s, które pozwalają na kontynuowanie jazdy po utracie powietrza.
Piekielnie szybki, dopracowany w najmniejszym szczególe oraz na wskroś nowoczesny... Czy to wystarczy, by kult Nissanów oznaczonych symbolem GT-R nie umarł? Salon samochodowy w Tokyo już wkrótce pokaże, jak wielkie emocje jest w stanie wzbudzić jeden z ostatnich supersamochodów z Japonii. Już teraz obstawiamy, że wzbudzi żywiołowe reakcje zwiedzających...
Łukasz Szewczyk