Do trzech razy sztuka
Światową premierę miała właśnie trzecia odsłona Porsche Cayenne. Od czasu wejścia na rynek tego modelu niemieckiej marce urosło kilku groźnych rywali. Oczywiste jest więc, ze SUV musiał przyciągnąć uwagę potencjalnych nabywców unikalnym charakterem. Postawiono na sport.
Jeśli wierzyć zapewnieniom producenta, Cayenne trzeciej generacji to zupełnie inny samochód niż jego dotychczasowe wcielenie. Jeśli mielibyśmy sądzić o tym, patrząc z zewnątrz, nabralibyśmy wątpliwości. Bryła nowego Porsche jest niemal zupełnie zbieżna z tym, co reprezentował sobą poprzednik. Jeśli popatrzymy z boku, zauważymy jedynie nieco bardziej wcięty zderzak, który wraz z pokrywą silnika i osłoną chłodnicy tworzy teraz coś na kształt nosa.
W oczy rzuci nam się również nowy zestaw świateł. Z przodu zagościły LED-owe zestawy o charakterystycznym dla tego modelu kształcie. Z tył zaszły bardziej spektakularne zmiany. Światła są teraz wąskie i połączone – jak ma to miejsce w modelu 911. Nie jest to przypadek, ale o tym później. Tymczasem wejdźmy do wnętrza.
Przednia część kabiny pasażerskiej zdominowana jest przez ogromny centralny ekran. Dotykowe urządzenie ma 12,3 cala i służy jako centrum sterowania, informacji i rozrywki. Obsługuje też nawigację, która jest tu wyposażeniem standardowym i oferuje informacje o natężeniu ruchu w czasie rzeczywistym. Przed kierownicą znajdziemy centralnie umieszczony, analogowy obrotomierz, który został otoczony przez dwa 7-calowe wyświetlacze o rozdzielczości full HD.