Im dłużej się nad tym zastanawiam, tym bardziej wydaje mi się to niedorzeczne. Przecież SUV nie powinien, nie wypada mu, a jednak według BMW może mieć nawet 555 koni mechanicznych! Postanowiłem sprawdzić oba najmocniejsze tego typu modele w historii BMW. Przed Wami dwa wyjątkowe BMW X podniesione do potęgi M.
"Koniec żartów" - pomyślałem, odbierając dwa komplety kluczyków i dokumentów. Kolory samochodów - czerwony i niebieski - przypomniały mi pierwsze materiały prasowe na ich temat. Tym razem mam okazję sam, w polskich warunkach, porównać te dwie wyjątkowe maszyny z Monachium.
Na wstępie muszę również zaznaczyć, iż mogę nie być w stu procentach obiektywny. Mam ku temu co najmniej dwa powody. Po pierwsze, w tym przypadku rządzi mną umiłowanie trzech kolorów i związanego z nimi oznaczenia M. Po drugie, nie lubię samochodów z wysoko położonym środkiem ciężkości. To tyle. Czas zacząć.
Po kilku dniach spędzonych z bohaterami tego porównania znów poważnie zastanawiam się, dokąd tak naprawdę zmierza świat motoryzacji, w którym wokół trąbią o ekologii i oszczędnym trybie z małym zielonym guziczkiem ratującym środowisko naturalne. I nagle przed Wami stawiają coś takiego. Założę się, że gdyby mogły same zjeżdżać z taśmy montażowej, robiłyby to w podskokach. Są zwariowane i na zdrowy rozum kompletnie niepotrzebne zwykłym ludziom.
Jednak niezaprzeczalnie budzą emocje i wzmacniają męskie, i nie tylko zresztą, ego. W dodatku, kiedy już jadą pełną parą, potrafią zaprzeczyć zdrowemu rozsądkowi. Kpią sobie z praw fizyki, jawnie demonstrując swoją niezależność. Przesadzam? Zdecydowanie nie. Z pewnością te dwa samochody są swoistym rekordem świata i okolic w jednej kategorii. Dają niesłychanie dużo frajdy, emocji i radości z jazdy. Dlaczego więc nie są w moim typie? Aby odpowiedzieć na to pytanie, muszę zacząć od podstaw.
Przywodzą mi na myśl nafaszerowane sterydami dinozaury. Są duże, ciężkie, ale i szybkie. Przecież takich aut już prawie się nie produkuje. Na szczęście BMW je ma. Pomimo panującej mody na standardy ECO, panie i panowie z Monachium zdołali przekonać księgowych i wyskrobać resztki zapasów norm CO2, aby powstały dwa wyjątkowe wcielenia M. Są przecież M ze stali, aluminium, gumy, skóry i najprawdziwszego krzemu. Potrafią pięknie przywitać rano zachrypłym dźwiękiem silnika, nagle przechodzącym w miarę cichy szmer.
Gdy są rozgrzane i przygotowane do akcji, stać je na wiele. Dźwięki wyrzucane z poczwórnych wydechów potrafią zrobić wtedy ogromne wrażenie. Może i nie jest to poziom bolidów z Sant Agat czy Modeny, ale nie są to także reprezentanci grający w tej lidze. Tutaj moc przekazywana jest płynnie na cztery koła. Fani "tyłu" mogą czuć się nieswojo. Dopuszczalne są co prawda pewne uślizgi boczne, ale utrzymanie tych aut na suchej nawierzchni w drifcie jest raczej mało wykonalne. Napęd na cztery koła zapewnia po prostu fenomenalną trakcję. Między innymi dzięki temu właściwości jezdne są szokujące.
* TU ZNAJDZIESZ WIĘCEJ ZDJĘĆ BMW X5M ORAZ X6M * Auta nie malują czarnych pasów na asfalcie, tylko z dziką siłą rwą do przodu. Są więc szybkie i dokładne. Potrafią mknąć zadanym torem jazdy nawet zmieniając rodzaj nawierzchni. Jazda nimi po szutrach jest zabawą z kategorii mega-fajnych. Przy całej swojej zawziętości sportowej szkoły M są mocno przewidywalne. Naprawdę. Po kilku zakrętach można jeździć nimi dość szybko bez żadnych obaw, z każdą kolejną godziną coraz bardziej zespajając się z autem. Aż żal, że latem w Polsce śniegu na drogach nie możemy uświadczyć. Zabawa tymi autami w białym puchu musi być po prostu obłędna.
W bezpośrednim starciu oba idą łeb w łeb. Nieważne, piąty czy szósty X, obydwa potrzebują zaledwie 4,7 sekundy, aby przekroczyć 100 km/h. W tym momencie nie warto puszczać gazu. Skrzynia płynnie przerzuca biegi dalej i już po 16,9 s oba mogą mknąć z prędkością 200 km/h. Zabawa jest elektronicznie powstrzymywana przy 250 km/h. Jeżeli jednak wybierzecie opcjonalny pakiet M Driver ze szkoleniem, strzałka Waszego prędkościomierza może sięgnąć 275 km/h.
Proste wytłumaczenie faktu równych osiągów leży pomiędzy przednimi kołami naszych dzisiejszych bohaterów. Oba: X5M oraz X6M, mają te same agregaty mocy pod maskami. Obudowane plastikowymi osłonami silniki V8 z podwójnym doładowaniem w technologii Twin Scroll Twin Turbo oraz układami bezpośredniego wtrysku paliwa z piezowtryskiwaczami. Czego chcieć więcej? Może tego samego w M3 coupe.
Motory mają się pojemność 4,4-litra. Bayerische Motoren Werke zapewniła tym jednostkom po 555 KM oraz 680 Nm w zakresie od 1.500 do 5.650 obrotów na minutę. Za przekazanie mocy i momentu na koła odpowiadają automatyczne skrzynie M o sześciu przełożeniach oraz napędy na cztery koła. Przekładnie działają perfekcyjnie. Dzięki łopatkom przy kierownicy lub trybowi manualnemu na dźwigni możemy sami decydować, na jakim przełożeniu mamy ochotę w danym momencie jechać.
Jakieś ale? Może jedno. W dość ciężkich X5M i X6M umieszczone wzdłużnie z przodu silniki V8 grają pięknie, zapewniają doskonałe parametry, ale nie da się nie wyczuć masy samych pojazdów. Prowadzenie się jest oczywiście na najwyższym poziomie. Nawet ja przyznaję, choć nie lubię wysokich samochodów, że te dwa auta prowadzą się świetnie. Ale ciężar pozostaje. Wydajne układy hamulcowe muszą więc nieźle się napocić. Potrafią jednak dzielnie znosić test na szybkie i częste hamowanie i prawie całkowite zatrzymanie przed przeszkodą.
Zatem czym się różnią? Odpowiedź można zawrzeć w dwóch punktach. Po pierwsze, wyglądem, choć umówmy się, że do środkowego słupka nieznacznie. Całą gamę różnic mamy dopiero z tyłu. Zwłaszcza w przypadku X6M. Aspirujące do miana wzorowanego na coupe crossovera BMW X6M ma doskonałe parametry, ale widoczność przez tylną szybę jest fatalna. Wysokich pasażerów nie zapraszajcie w nim na tylną kanapę. Chyba że nie zamierzacie ich więcej spotykać. W X5M macie o jedno miejsce więcej na tylnej kanapie. Linia dachu jest wyżej nad głowami pasażerów.
* TU ZNAJDZIESZ WIĘCEJ ZDJĘĆ BMW X5M ORAZ X6M * Tych wszystkich niedogodności oczywiście nie odczuwają kierowca i pasażer po jego prawej stronie. Oni mają komfortowe warunki podróżowania.
Które więc wybrać? X6M jest świetne jako "szpila" w towarzystwie. Rzuca się w oczy i nie lubi rosłych mężczyzn na tylnej kanapie. Tutaj raczej idealnie pasują dwie piękne i smukłe panie. X5M polecałbym dla niewyżytego ojca rodziny. W nomenklaturze mowy powszechnie zrozumiałej osobnika takiego określa się jako kierowcę ze sportowym zacięciem. W tym przypadku oczywiście z solidnym i ciężkim niczym kotwica lotniskowca portfelem.
A jaki byłby mój wybór? Biorąc pod uwagę wyłącznie auta z niebiesko-białym logo oczywiście M3 Competition w sezonie oraz X6M zimą. Linia czerwonego diabła już dawno przypadła mi do gustu i na szczęście nie mam kolegów koszykarzy nie posiadających własnego transportu. Napęd na cztery koła jest w Polsce niezwykle przydatny, zwłaszcza jeżeli zaczynamy spieszyć się na mokrej lub zaśnieżonej nawierzchni. Natomiast BMW M3 jest i pozostaje jedną z moich dwóch motoryzacyjnych miłości. Pomimo wielu innych wspaniałych samochodów, którymi miałem przyjemność jeździć w życiu zawodowym i prywatnym, nadal nią pozostaje.
Mikołaj Urbański