Polskie mosty są w "średnim stanie", ale z całą pewnością są bezpieczne i nie będzie dochodziło do takich katastrof, jaka miała miejsce na rzece Missisipi w Minneapolis w USA - ocenił w rozmowie z PAP dr Janusz Rymsza z Instytutu Badawczego Dróg i Mostów.
W środę wieczorem czasu miejscowego w Minneapolis zawalił się most, kilkadziesiąt samochodów spadło 18 metrów w dół do rzeki. W katastrofie zginęły - według oficjalnych danych - co najmniej cztery osoby.
W Polsce przeprawy przez rzeki były budowane w różnych okresach. Zdaniem Rymszy polskie mosty przedwojenne są lepsze niż te budowane w latach 70. i będą jeszcze długo i dobrze służyły.
"To nie jest tak, że im most jest starszy, tym jego wytrzymałość jest mniejsza. Obecnie w większości rozbieramy te konstrukcje, które były budowane w latach 70. Przedwojenne mosty są rozbierane głównie ze względu na zbyt wąską jezdnię, natomiast nie ze względu na nośność" - powiedział ekspert.
Jednak - jak zaznaczył - nie należy obawiać się katastrof na mostach budowanych w czasach PRL-u. "W większości z nich trzeba po prostu wymienić pewne elementy, np. ze względu na prefabrykowane konstrukcje, takie jak użyte na Trasie Toruńskiej w Warszawie. Jest to most zbudowany z belek, które nie nadają się do żadnej modernizacji czy przebudowy - trzeba je po prostu wymienić" - dodał.
W Polsce jest 30 tys. mostów na drogach publicznych, a ich średnia rozpiętość to około 20 m. Dlatego - jak podkreślił ekspert - na polskie mosty nie można patrzeć z punktu widzenia Warszawy i ich rozpiętości przez Wisłę.
"Na szczęście nie musimy budować takich długich przepraw wodnych jak w Stanach Zjednoczonych. Średnia rozpiętość mostu w Ameryce to 100 metrów, więc technicznie to jest inny świat, pomimo że na całym świecie technologia budowy jest podobna" - powiedział Rymsza.
"Trzeba też wziąć pod uwagę, że tam gdzie zdarzyła się tragedia występują tornada, trzęsienia ziemi i to musi być uwzględnione przy budowie mostów" - dodał.
Rymsza podkreślił, że aby doszło do zawalenia konstrukcji mostu musi zaistnieć wiele czynników. Zwrócił uwagę, że most w Stanach zawalił się w momencie przejazdu pociągu.
"Były drgania, które mogły przenieść się na konstrukcję. Poza tym posiadał on podpory typu słupowego, a więc dość delikatne. Natomiast konstrukcją nośną była kratownica, która jest bardzo wiotka. Istotny jest również fakt, że na moście naprawiana była nawierzchnia i ruch nie odbywał się po wszystkich pasach. Obciążenie było rozłożone niesymetrycznie. To wszystko mogło spowodować zawalenie się mostu" - wyjaśnił.
Na pytanie, które mosty są bezpieczniejsze - te budowane metodą tradycyjną, czy o konstrukcji podwieszanej - Rymsza nie chciał jednoznacznie odpowiedzieć. Wyjaśnił, że mosty podwieszane są bezpieczne z punktu widzenia przejazdów, natomiast są one nieodporne na jakiekolwiek uszkodzenia elementów niosących.
"Są to obiekty, które bardzo trudno zmodernizować, ale są one bezpieczne, czyli modnie, a nie praktycznie" - powiedział.
Największe w Polsce mosty podwieszone do jednego pylonu to: Most III Tysiąclecia im. Jana Pawła II w Gdańsku (230 m), Most Świętokrzyski nad Wisłą w Warszawie (180 m), Akwedukt nad Wisłą w Krakowie (156 m).
Budowa mostów w Polsce sięga XIV wieku. W 1323 r. zbudowano pierwsze mosty na Śląsku przez Odrę i Nysę. W 1500 r. powstał pierwszy most stały przez Wisłę w Toruniu, a w 1573 r. pierwszy stały most przez Wisłę w Warszawie.
Z danych Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad wynika, że przeciętna długość obiektu mostowego wynosi 19,4 m, a średnia odległość pomiędzy nimi wynosi 12,9 km. W Polsce są 183 duże mosty o długości większej niż 200 m, w tym 91 dużych obiektów przez rzeki: Wisłę, Odrę, Bug, Wartę, Narew, Dunajec, San, Pilicę, Sołę. (PAP)