Polestar zmienia oblicze Volvo

Nieco ponad 4 sekundy do setki, napęd na cztery koła i komfortowe wnętrze zdolne pomieścić cztery dorosłe osoby wraz z bagażem. Tak w skrócie przedstawia się najmłodsze dziecko będące owocem współpracy Volvo oraz inżynierów Polestar. Oficjalny debiut nastąpi w wakacje, a dość rozsądnie skalkulowana cena pozwala przypuszczać, że edycja limitowana do 1500 sztuk, szybko znajdzie chętnych.

To najmocniejsza w historii drogowa wersja S60. Sportowy potencjał auta poznamy po 20-calowych obręczach z oponami w rozmiarze 245/35, lotce przytwierdzonej do klapy bagażnika, a także dyfuzorze z dwiema niezależnymi końcówkami układu wydechowego. Volvo przewidziało dla tego modelu tylko cztery lakiery nadwozia: Ice White, Bright Silver, Rebel Blue oraz Onyx Black.

Jak przystało na model tworzący pomost między wygodą codziennej eksploatacji, a wyczynowym sportem, przedział pasażerski dorównuje praktycznością wolniejszym odmianom serii 60. W dwóch rzędach znajdziemy sporo miejsca dla czterech rosłych osób, a bagażnik bez większych trudności zmieści walizki na weekendowy wyjazd. Dobrze też przedstawia się kwestia materiałów wykończeniowych. Znaczna ich część jest miękka w dotyku, a całość solidnie spasowana. Mimo dość sztywnych nastawów zawieszenia, podczas jazdy po nierównościach trudno wychwycić jakiekolwiek niepokojące dźwięki.

Volvo z dopiskiem Polestar występuje tylko w jednej, bogato wyposażonej specyfikacji. W standardzie znajdziemy niemal wszystko to, za co w bazowych konfiguracjach trzeba dopłacić. Wśród elektronicznych gadżetów znajdziemy zestaw multimedialny z modułem internetowym, nawigacją i wydajnym audio sygnowanym przez Harman&Kardon, podgrzewane cztery siedziska, aktywny tempomat oraz 8-calowy ekran TFT w miejscu analogowych zegarów. Wystrój deski rozdzielczej przedstawia skandynawski klimat znany od kilku lat. Dzięki temu jest przejrzyście, a dotarcie do pożądanych funkcji nie nastręcza większych trudności.

Poza standardowymi udogodnieniami, nie zapomniano o sportowych akcentach. Polestara zaopatrzono w aluminiowe nakładki na pedały podstopnicę, podświetlaną gałkę automatycznej skrzyni, jak również dedykowaną tapicerkę będącą połączeniem skóry i alcantary. Podobnym materiałem wyściełano boczki drzwiowe. Trójramienną kierownicę wzbogacono natomiast zamszowym wykończeniem. Szkoda tylko, że jedyny dostępny kolor wnętrza to czerń.

W zeszłym roku sprowadzono do Polski 5 egzemplarzy modelu Polestar – rozeszły się na pniu. Dysponowały one 6-cylindrowym silnikiem 3.0 o mocy 350 koni mechanicznych. Przy okazji modernizacji, postawiono na mniejszą pojemność i większą moc. Aby to osiągnąć, wsparto dwulitrową jednostkę turbosprężarką i kompresorem. Do tego dołożono 8-stopniowy automat i napęd na obie osie. W efekcie udało się wygenerować 367 KM przy 6000 obr./min i 470 Nm osiąganych w przedziale 3100-5100 obr./min. Dość ciężkie, bo 1751 kilogramowe auto (1796 kg waży V60), bardzo żywiołowo reaguje na operowanie pedałem gazu i gwarantuje dobrą elastyczność. Pierwsza setka pojawia się na liczniku po 4,7 sekundy. Po 17,2 wskazówka prędkościomierza dojdzie do 200, by niedługo potem zatrzymać się na 250 (elektroniczne ograniczenie). Procesowi przyspieszania wtórują basowe pomruki dobiegające z 3-calowego wydechu
wykonanego w całości ze stali kwasoodpornej. Na przekór modzie na sztuczne wspomagacze i generatory akustycznych efektów, szwedzcy inżynierowie tak wysterowali pracę mechanizmu, aby cieszyła ucho i nie przeszkadzała podczas długiej podróży.

Zawieszenie serii 60 oparto na komponentach producenta od lat obecnego w wyścigach samochodowych. Ohlins przygotował sztywny zestaw radzący sobie nie tylko na publicznych drogach, lecz również na torze. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że Volvo nie aspiruje do miana konkurenta bezkompromisowych Audi RS4, czy BMW M4. To raczej rywal dla 435i, czy Mercedesa C450. Niemniej, w warunkach torowych radzi sobie całkiem nieźle. Zestaw napędowy można manualnie przestawić w tryb Sport Plus, gdzie silnik utrzymuje wskazówkę obrotomierza powyżej 4 tysięcy obr./min, a system kontroli trakcji interweniuje tylko w krytycznej sytuacji. Co ważne, komputer przekazuje na tylną oś nieco więcej momentu, przez co da się wprowadzić auto w krótki, kontrolowany poślizg. Do tego start ułatwia seryjny Lounch Control, a niezły rozkład masy sprawia, że zachowanie S60 w zakręcie staje się przewidywalne.

Na publicznych drogach docenimy dobrą elastyczność, skuteczne hamulce i zespół systemów bezpieczeństwa w trybie ciągłym monitorujących sytuację wokół samochodu. Volvo ma też jednak wady. Przez dość sportowy charakter, komfort pokonywania poprzecznych nierówności pozostawia trochę do życzenia. Zdecydowanie lepiej sytuacja przedstawia się na równym asfalcie, gdzie szwedzkie auto trudno wyprowadzić z równowagi. Spontaniczna reakcja na operowanie akceleratorem owocuje wysokim zużyciem paliwa, lecz wyraźnie niższym niż to miało miejsce w przypadku 6-cylindrowego poprzednika. 12-15 litrów w mieście wystarczy, aby aktywnie uczestniczyć w walce o kolejne kilometry. Jeśli zechcemy spod każdych świateł wykorzystywać system Lounch Control, komputer pokładowy wskaże nawet dwukrotnie więcej. Oszczędności poczynimy za to w spokojnie pokonywanej trasie, gdzie zapotrzebowanie na poziomie 7-8 litrów należy uznać za niezły wynik.

Dzięki zastosowaniu mniejszego silnika, za Polestara zapłacimy blisko 30 tysięcy złotych taniej niż za poprzednika z 3.0 R6 pod maską. Nowy model jest lżejszy o 50 kilogramów, jego wydech brzmi równie basowo, a zestrojenie układu jezdnego pozwala na wiele kontrolowanych szaleństw. W cenie 288 tysięcy złotych otrzymamy topową specyfikację opartą na S60. Do bardziej praktycznego kombi trzeba będzie dopłacić około 4 tysięcy złotych.

Piotr Mokwiński/ll