Najmniejszy SUV z bawarskiej stajni nigdy nie rozpieszczał możliwościami terenowymi. Wystarczyło wybrać się w odrobinę cięższy teren, a nisko osadzona karoseria oraz szosowe opony mogły spowodować ugrzęźnięcie auta.
Na szczęście jest jednak tuning, który nieraz potrafi zdziałać cuda. Próbę podniesienia możliwości SUV-a podjęła firma Hartge, którą pasjonaci motoryzacji znają przede wszystkim za sprawą superszybkich samochodów.
Podrasowane X3 nie bez przyczyny zostało nazwane Hunter. Prześwit zwiększony do 23 centymetrów pozwala bez obaw o zawiśnięcie na korzeniu lub większej nierówności forsować leśne dukty. Karoseria została podwyższona przy pomocy wzmocnionych sprężyn oraz wytrzymalszych amortyzatorów, więc w terenie nie trzeba obchodzić się nazbyt delikatnie z pedałem gazu.
O kondycję podwozia samochodu dodatkowo troszczą się solidne płyty ze stali nierdzewnej, którymi osłonięto najważniejsze podzespoły. Przyczepne, szosowe opony ustąpiły miejsca gumom z agresywną rzeźbą bieżnika. Rozmiar kół, czyli 255/55 R18 sprawia, że w trakcie jazdy poza utartymi szlakami nie trzeba obawiać się o kondycję felg przygotowanych przez Hartge.
Za napęd Hartge Hunter BMW X3 odpowiada trzylitrowy diesel. Ambicji tunera nie zaspokajała jednak moc 218 KM. Modyfikacja elektroniki sterującej pracą jednostki napędowej oraz turbosprężarki pozwoliła uzyskać 253 KM. To wartość aż nadto wystarczająca dla auta, które potrafi brodzić w wodzie o głębokości 50 cm oraz pokonywać podjazdy o nachyleniu dochodzącym do 48°. Kto chciałby uczynić z samochodu pogromcę nie tylko terenu, ale i gładkich szos, może zamówić wersję 3.0sd. Inżynierowie Hartge zatroszczyli się, by nieprzynoszące ujmy stado 283 koni powiększyć do 335 KM.
Profesjonalny tuning potrafił sprawić, że pogromca nadmorskich bulwarów może okazać się dzielnym kompanem w trakcie przepraw przez leśne ostępy. Niestety aby zaznać przyjemności taplania się w błocie lśniącym BMW trzeba zawczasu przygotować w granicach 300 000 PLN...
Łukasz Szewczyk