Odszkodowanie po nawałnicy. Sprawa jest trudna, ale nie niemożliwa
Na autostradach kierowcy zatrzymują się na pasie awaryjnym, w miastach ruch zostaje w praktyce wstrzymany. Nawałnice, jakich nie brakuje latem, są wyzwaniem dla większości zmotoryzowanych. Najgorsze jednak, gdy w ich trakcie dojdzie do uszkodzenia samochodu. Radzimy jak się zachować i odzyskać pieniądze w takiej sytuacji.
Wbrew pozorom nie jest to rzadki przypadek. Gałęzie spadające na auta wyrządzają olbrzymie i, co gorsza, nietypowe szkody. Uzyskanie odszkodowania jest trudne, lecz nie niemożliwe. Za uszkodzenia - w przypadku zaniedbania - odpowiada właściciel posesji, wspólnota mieszkaniowa czy spółdzielnia. Pierwsze, co należy zrobić, to dokładnie udokumentować szkody, jak i same gałęzie, które ich dokonały.
To nie żart. Jeśli są one uschnięte i uszkodzone, wtedy to właściciel posesji odpowiada za zaniedbanie. Trzeba wezwać wówczas straż miejską lub policję. Idealnym rozwiązaniem jest pokrycie finansowe z polisy OC sprawcy. Gorzej, gdy właściciel nie zawinił, a cała sytuacja wynika z tzw. siły wyższej. Wtedy pozostaje nam likwidacja szkody z własnego Autocasco, choć i tutaj sytuacja nie jest prosta.
Ubezpieczyciele najprawdopodobniej będą starali się zmniejszyć kwotę odszkodowania. Wystarczy, że w polisie zadeklarowano trzymanie auta w garażu, które w tym dniu znajdowało się na podjeździe. Trzeba również zabezpieczyć pojazd przez kolejnymi uszkodzeniami i czym prędzej zgłosić szkodę. Niektóre z firm wymagają powiadomienia o zniszczeniach maksymalnie 24 godziny od zdarzenia.
Trudne warunki pogodowe są problemem także w podróży. Pod koniec maja sprawiły one, że kierowcy na drodze ekspresowej zatrzymali się pod wiaduktem. Postój w takim wypadku to jedna z najgorszych decyzji. "Nie wierzę w to co widzę", "to jest nieprawdopodobne" - grzmieli internauci, gdy sieć obiegało nagranie z karygodnym zachowaniem kierujących.
Nawet poruszanie się w ślimaczym tempie jest lepsze niż blokowanie drogi. Widoczność ogranicza się nawet do kilku metrów, a przyczepność spada. Zatrzymanie się na pasie ruchu jest błędem. Jest tylko jedna rzecz, która jest jeszcze bardziej rażąca – opuszczenie auta, nawet w kamizelce, to przy takiej pogodzie bardzo zły pomysł.
Jeśli deszcz, to i kałuże, wodą z których można ochlapać przechodniów. Wielu kierowców nie zdaje sobie sprawy, ale policja może wystawić mandat sięgający nawet 500 zł za spowodowanie zagrożenia w ruchu drogowym. W wyjątkowych przypadkach możemy zostać pociągnięci do odpowiedzialności cywilnej przez ochlapanego. Kałuże mogą spowodować jeszcze jedno uszczuplenie portfela – wjeżdżanie w nie z impetem może i jest zabawne, ale naprawa zalanych elementów już mniej.
Woda natychmiastowo schładza elementy samochodu. Wydech rozgrzany do kilkuset stopni Celsjusza może pęknąć, a uszkodzenie katalizatora liczone jest w setkach zł. Tarcze hamulcowe mogą się wykrzywić. Wrażliwy jest również alternator, umieszczony stosunkowo nisko. W tej kwestii nie dajmy się nabrać na offroadowy charakter twojego SUV-a.